Tesla ma problem. Może kupować minerały wydobywane przez dzieci
Szwedzki dziennik Aftonbladet ujawnił powiązania amerykańskiego producenta samochodów elektrycznych z chińskimi dostawcami, którzy skupują minerały wydobywane przez dzieci. Dziennikarze dotarli do dokumentów świadczących o przeprowadzeniu 51 dostaw miki z kopalni na Madagaskarze.
To może być największy skandal, jaki dotknie Teslę. Dziennikarze szwedzkiego dziennika Aftonbladet dotarli do dokumentów, z których wynika, że amerykański producent samochodów elektrycznych mógł mieć powiązania z kopalniami zatrudniającymi dzieci. Chodzi tu o wydobycie miki - jednego z materiałów powszechnie stosowanych w elektrotechnice i silnikach elektrycznych.
Mika to minerał powszechnie wykorzystywany w budowie silników elektrycznych do pojazdów bezemisyjnych. Z uwagi na wysokie właściwości izolacyjne wykorzystuje się go jako zabezpieczenie przeciwdziałające pożarom. Materiał wydobywa się głównie na terenie Indii, Afryki południowej i Madagaskaru. Zwłaszcza w tym ostatnim kraju, ze względu na trwający kryzys żywnościowy i ogólną biedę, popularną praktyką stało się wykorzystywanie do tego celu dzieci. Według szacunków analityków - eksport miki z Madagaskaru wzrósł pięciokrotnie w ciągu dziesięciu lat. Obecnie w kopalniach ma być wykorzystywanych nawet 11 tys. dzieci, co stanowi połowę całej siły roboczej.
Pracownikom Aftonbladet, którzy udali się na miejsce, udało się udokumentować sprzedaż wydobytej dziecięcymi dłońmi miki, lokalnemu eksporterowi. Korzystając z udostępnionych przez niego danych, szwedzcy dziennikarze dotarli następnie do dwóch chińskich pośredników, którzy oferują swoje usługi wielu producentom elektroniki na całym świecie. Dzięki pomocy holenderskiej organizacji Somo, która zapewnia dziennikarzom dostęp do danych eksportowych, udało się prześledzić transporty miki do Stanów Zjednoczonych. Jak wykazało śledztwo, od 1 października 2022 firma Elona Muska miała otrzymać z objętego głodem Madagaskaru 51 dostaw miki. Łącznie to kilkaset ton minerału.
Co ciekawe, firma Elona Muska miała nie być jedynym producentem samochodów widniejącym na liście klientów wspomnianych chińskich pośredników. W opublikowanych danych pojawiło się także szwedzkie Volvo (obecnie należące do chińskiego koncernu Geely, który został partnerem Electromobilty Poland i ma dostarczać platformę dla Izery) oraz niemieckie BMW. Jak jednak podkreślają dziennikarze Aftonbladet, jedynie amerykańskiego producenta samochodów można było potwierdzić jako oficjalnego klienta.
Do skandalu ujawnionego przez Aftonbladet odniosła się Kristina Ullrich, która zajmuje się odpowiedzialnością korporacyjną w organizacji działającej na rzecz praw dzieci. Jej zdaniem trudno spodziewać się, by producenci samochodowi nie byli świadomi tragicznej sytuacji panującej na rynku miki, biorąc pod uwagę jak dużo tego materiału używa się przy produkcji akumulatorów do samochodów elektrycznych. Ullrich zaapelowała do gigantów motoryzacyjnych, by przestali zasłaniać się polityką i klauzulami milczenia i wyraźnie wypowiedzieli się na temat opublikowanych informacji.
Niestety, przedstawiciele Tesli na ten moment nie odnieśli się do zarzutów szwedzkich dziennikarzy. Jedynym dotychczasowym działaniem przedsiębiorstwa było oznaczenie artykułu Aftonbladet opublikowanego na platformie "X" (należącej do Elona Muska) jako "wprowadzające w błąd".