Jakie kary dla pijanych kierowców?
Nie maleje liczba kierowców jeżdżących pod wpływem alkoholu. Policja robi co może, lecz tak naprawdę może niewiele. Zatrzymuje tylko nietrzeźwego jeźdźca i sprawę przekazuje prokuraturze, skąd sprawa, wraz z aktem oskarżenia, trafia do sądu
Kary wymierzane pijanym kierowcom są bardzo niskie. Niemal z dnia na dzień prawo łagodniej traktuje pijanych potencjalnych zabójców zza kierownicy - piszą "Super Nowości".
Nie można pijanemu kierowcy zabrać samochodu, bo prawo na to nie pozwala. Nie można opublikować w mediach jego nazwiska i zdjęcia, bo posłowie się na to nie zgadzają i w lecie zmienili kodeks karny. Nieco wcześniej, bo w połowie maja br., weszła w życie inna nowelizacja prawa. Sądy nie muszą już orzekać kar finansowych dla pijanych kierowców.
Na podkarpackich drogach zginęły już w tym roku 222 osoby. W tym samym czasie w ubiegłym roku, czyli od 1 stycznia do 20 listopada, śmierć na drogach spotkała 199 ludzi. Wielu z nich mogłoby żyć, gdyby nie kierowcy, którzy ich zabili pędząc samochodami w pijackim amoku. Pijani powodują bowiem około 10 procent wszystkich wypadków.
Niestety, liczba nietrzeźwych kierowców nie maleje. Co roku policjanci zatrzymują ich około 10 tys. Jaki jest skutek wpadnięcia pijanego jeźdźca w ręce stróżów prawa?
- Policjanci uniemożliwiają dalszą jazdę nietrzeźwemu kierowcy i sporządzają dokumentację niezbędną do przekazania sprawy prokuraturze do dalszego prowadzenia - tłumaczy Paweł Międlar z zespołu prasowego podkarpackiej policji. - Jeżeli zatrzymany kierowca wskaże trzeźwą osobę posiadającą uprawnienia do kierowania danym rodzajem samochodu, to pojazd jest jej przekazywany. W przeciwnym przypadku, samochód zostaje odholowany na policyjny parking. Można go stamtąd odebrać w każdej chwili. Oczywiście może to zrobić tylko trzeźwy kierowca. Trzeba też zapłacić za holowanie i parkowanie. Kosztuje to na ogół od 200 zł do 500 zł.
Pytania o kary dla pijanych kierowców wróciły po kolejnym tragicznym wypadku. Na Dolnym Śląsku pijany kierowca wjechał w grupę nastolatków, zabijając 17-letnią dziewczynę i raniąc dwie inne osoby. 22-latek wjechał w grupę młodych ludzi, wracających z dyskoteki.
Mieszkańcy miejscowości, z których pochodzili poszkodowani, są oburzeni. Ludzie z Rościsławic - gdzie mieszkała 17-letnia Eliza - żądają kar bardzo surowych. - Śmierć za śmierć. Za kilkanaście lat wyjdzie i będzie robił to samo, a dziecko nie żyje - mówi mieszkanka Rościsławic.
Dużo bardziej powściągliwi są mieszkańcy wsi Budzicz, skąd pochodzi 22-letni sprawca wypadku. Wspominają, że mężczyzna zawsze był grzeczny. - To zależy od sumienia. Jednemu wystarczy nawet kilka miesięcy, innemu potrzeba lat - twierdzi mieszkanka wsi.
Swoje rozwiązania podsuwają także internauci. Proponują medialną kampanię, ośmieszającą prowadzących po alkoholu, ale też sądzenie ich według paragrafu, mówiącego o zabójstwie z premedytacją. Takie przestępstwo jest zagrożone karą nawet 25 lat więzienia.
O potrzebie pilnych zmian świadczy nieskuteczność dotychczasowych kar: policjanci w Iławie zatrzymali kompletnie pijanego kierowcę volkswagena golfa, 45-letniego Henryka Sz. Mężczyzna siadając za kierownicę złamał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, a na jeździe pod wpływem alkoholu został złapany po raz piąty.
"Policjanci zatrzymując do kontroli drogowej kierowcę od razu poczuli od niego zapach alkoholu. Wynik badania to prawie 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu" - powiedziała rzeczniczka warmińsko-mazurskiej policji Anna Siwek.
Mężczyzna nie miał przy sobie polisy ubezpieczeniowej OC i dowodu rejestracyjnego. We wtorek zostaną mu przedstawione zarzuty jazdy po pijanemu oraz złamania zakazu prowadzenia pojazdów. Samochód trafił na policyjny parking.
Grozi mu kara do 3 lat więzienia. Siwek poinformowała, że policja nie będzie występować o aresztowanie mężczyzny, bo nie ma do tego podstaw prawnych; nie zachodzi obawa matactwa, a zagrożenie karą jest niskie.
W żadnej ze spraw karnych za jazdę po pijanemu, w których mężczyzna odpowiada, nie zapadł jeszcze wyrok prawomocny.