Używany Jeep Commander (2006-2010)
Przy długości 4,8 metra, Commander powinien rozpieszczać przestronnością. Niestety, okazuje się zaskakująco ciasny, choć teoretycznie może zmieścić w kabinie siedmiu pasażerów.
Trzeba przyznać, że Commander jest mistrzem w robieniu pierwszego wrażenia. Jego kanciasta bryła nawiązująca do najbardziej klasycznych terenówek obiecuje wiele. Niestety, obietnice nie do końca pokrywają się z rzeczywistością. Po pierwsze, chociaż wszystkie egzemplarze mają siedem miejsc, rozczarowują przestronnością kabiny. Już w drugim rzędzie jest ciasno, a dwa awaryjne fotele w trzecim rzędzie nadają się tylko dla dzieci. Można oczywiście je położyć, aby zwiększyć przestrzeń bagażową, ale nie uzyska się płaskiej podłogi w bagażniku.
Po drugie, klasyczne kształty nadwozia kryją samonośną konstrukcję podwozia. Commander wprawdzie nie boi się dróg gruntowych czy ośnieżonych, ale lepiej nie zapuszczać się tam, gdzie ktoś wjechał np. Nissanem Patrolem. Zresztą złośliwi mówią, że i tak żywiołem dużego Jeepa jest teren, ale... zabudowany. Coś w tym jest - większość oferowanych na sprzedaż egzemplarzy ma duże przebiegi, ale żadnych modyfikacji off-roadowych czy śladów eksploatacji w terenie.
Europejczycy mają lepiej?
To już tradycja: jeśli auto amerykańskie jest oferowane w Europie, to trafia do nas tylko w najbogatszych wersjach, z najmocniejszymi silnikami i najlepszą opcją napędu. Podobnie było z Commanderem. W USA sprzedawano bazową odmianę 3.7 V6 lub "pośrednią" wersję V8 o pojemności 4,7 l. Gamę zamykał 5,7-litrowy V8 HEMI, który był także jedyną benzynową jednostką dostępną w Europie. Na naszym kontynencie największą popularnością cieszył się jednak diesel 3.0 CRD (w USA nie był sprzedawany). Kwestia co wyjdzie taniej w eksploatacji - 5.7 z LPG czy 3.0 CRD - pozostaje nierozstrzygnięta. Diesla polecają mechanicy wyspecjalizowani w Jeepach, ale podkreślają, że ma filtr cząstek stałych i wymaga specjalnego oleju niskopopiołowego. Silnik 5.7 HEMI bez problemu toleruje LPG, ale zużywa go 20-23 l/100 km.
Wszystkie Commandery mają pięciobiegową skrzynię automatyczną, ale zaskakująco dużo egzemplarzy z USA (zwłaszcza z Kalifornii czy Nevady) to odmiany 2WD z napędem tylko na tylne koła. Takie auto prezentujemy zresztą na naszych zdjęciach. Samochody w specyfikacji europejskiej miały napęd 4x4 Quadra-Drive z automatycznie dołączaną osią przednią.
Zwracamy uwagę, że przeróbka oświetlenia w Commanderze nastręcza sporych problemów - kierunkowskazy trzeba osadzić w miejscu lamp cofania, a światło cofania i przeciwmgielne podczepić pod zderzakiem. A to tylko tylna część pojazdu - z przodu reflektory także wymagają wymiany. Najtańsze przerobienie oświetlenia to koszt 1000 zł, solidna robota będzie o 50% droższa, ale wtedy otrzymuje się klosze z europejskim oznaczeniem homologacyjnym i problemy przy kontroli znikają.
Polowanie na Overlanda
Zwolennicy Jeepów podkreślają, że rzadko występująca wersja Overland jest zarazem zdecydowanie najbardziej atrakcyjna. Poziomem wykończenia bije na głowę niższe warianty Sport, Laredo i Limited (ma m.in. prawdziwe drewno, a nie oklejony plastik), a przede wszystkim fabrycznie osłaniano w niej podwozie metalowymi płytami.
Obiektem krytyki jest natomiast bardzo miękkie zawieszenie. Z przodu pracuje tu konstrukcja niezależna, z tyłu sztywny most - teoretycznie taka konfiguracja jest optymalna do dużego SUV-a, ale przy wyższych prędkościach płynna zmiana pasa staje się wyzwaniem. Pocieszające jest, że większość części jest współzamienna między Commanderem a Grand Cherokee WH/WK.
Ile wydać?
Trafiają się oferty tańsze niż 50 tys. zł, ale przeważnie bez napędu 4x4. Kwota 50 tys. zł wystarczy na Commandera 4x4 z USA z silnikiem 3.7 lub 4.7. Europejska odmiana z dieslem i bogatym wyposażeniem musi kosztować ok. 65 tys. zł. I tu pojawia się problem, bo za tyle można kupić Toyotę Land Cruiser.
Podsumowanie
Aby jeździć Jeepem, trzeba być fanem tej marki i przymykać oko na niedoskonałości amerykańskich terenówek. Do mankamentów Commandera należy zbyt mała ilość miejsca w kabinie i miękkie zawieszenie. Mechanicznie okazuje się trwały, a części nie są przesadnie drogie. Nie wytrzymuje jednak konkurencji z rywalami z Europy i Japonii.
Jeep Commander: historia modelu
2006: prezentacja Commandera w Europie i USA, w ofercie silniki V6 i V8, diesel 3.0 CRD konstrukcji Mercedesa dołącza z kilkumiesięcznym opóźnieniem.
2007: do gamy dołącza topowa wersja Overland.
2010: koniec produkcji - następcę przewidziano na rok 2013.
Jeep Commander: typowe usterki i problemy
- Nie działają maty grzewcze w siedzeniach: typowa usterka wielu Jeepów.
- Korozja: najczęściej w autach z USA, które przypłynęły w wilgotnym kontenerze. Korodują też czujniki ABS-u.
- Cieknący szyberdach: wada, której nie da się do końca zwalczyć.
- Wycieki płynu z dyferencjałów i automatycznej skrzyni biegów - nie wolno ich ignorować!
- Awarie rozrusznika.
Tekst: Tymon Grabowski, zdjęcia: Rafał Andrzejewski