Nie tylko wideorejestratory. Kierowcy w oku kamer
Mundurowi polują na kierowców nie tylko za pomocą fotoradarów i "suszarek". Mandat można dostać na podstawie filmu z kamer monitoringu.
Przejazd na czerwonym świetle, jazda bez zapiętych pasów, z komórką przy uchu czy nieprzestrzeganie np. zakazu skrętu i przejeżdżanie na czerwonym świetle. To tylko niektóre z wykroczeń, za jakie mundurowi coraz częściej karzą kierowców na podstawie nagrań z kamer. Z monitoringu korzystają policjanci, strażnicy miejscy, a nawet Straż Ochrony Kolei. Poniżej prezentujemy nietypowe metody kontroli.
Policjanci z Głogowa wykorzystują kamerę na jednym z przebudowanych skrzyżowań, na którym zmieniona została organizacja ruchu i pojawił się zakaz skrętu w lewo. Znak był nagminnie ignorowany przez kierowców, póki funkcjonariusze nie zaczęli korzystać z miejskiego monitoringu i karać za łamanie przepisów.
Policjanci na podstawie nagrań z kamer (wykonują stop-klatkę, na której widać zabroniony manewr i numery pojazdu) ustalają właścicieli samochodów, a następnie wzywają do przyjęcia mandatu.
"Efektem jest zarejestrowany materiał, na którym są widoczne przypadki łamania zakazu skrętu. Kierowcy muszą się liczyć z mandatami w wysokości 100 zł i 5 punktami karnymi" - mówi nadkom. Bogdan Kaleta z policji w Głogowie.
Drogówka na Śląsku, np. w Wodzisławiu, ma jeszcze inny patent na kontrolę kierowców, którzy nie zdają sobie sprawy, że znajdują się w oku obiektywu. Policjanci wykorzystują zwykły aparat fotograficzny z teleobiektywem, którym nawet z kilkuset metrów można sfotografować osobę prowadzącą pojazd bez pasów czy rozmawiającą przez telefon trzymany przy uchu. Po zatrzymaniu, kierowca na ekranie laptopa może zobaczyć fotografię lub film wykonany ze znacznej odległości, na którym dokładnie widać wykroczenie.
Na kierowców czekają także tzw. mobilne centra monitoringu (furgonetki z umieszczonymi na wysięgniku kilkoma kamerami). Z takiego rozwiązania korzystają policjanci i Straż Ochrony Kolei.
Nieoznakowany pojazd z kamerami parkuje w pobliżu miejsca, gdzie kierowcy np. nie zatrzymują się przed znakiem "Stop". Jeśli mundurowi zauważą taką sytuację, przez radio przekazują informację do innej załogi, która może znajdować się nawet kilkaset metrów dalej. Jej zadaniem jest zatrzymać kierowcę i wypisać mu mandat.
Strażnicy miejscy w Czersku (woj. pomorskie) czy Jeleniej Górze nie muszą sami przeglądać nagrań z kamer monitoringu, aby zdobyć dowody przeciw kierowcom łamiącym przepisy. Robi to za nich system automatycznego wykrywania i dokumentowania przejazdu na czerwonym świetle.
Jak działa? Jedna z kamer "obserwuje" sygnalizator. Jeśli wykryje zapalenie się czerwonego światła, uruchamia drugą kamerę, będącą w stanie nagrywać pojazdy, które wjadą za linię zatrzymania. System sam ustala model, markę, numery rejestracyjne auta oraz właściciela samochodu (na podstawie danych z bazy CEPiK), co jest potrzebne strażnikom do wystawienia mandatu.
Po wakacjach z kamer ma korzystać także ITD. Inspektorzy planują zakupić 20 urządzeń rejestrujących przejazd na czerwonym świetle (z podobnego rozwiązania korzystają już strażnicy w Czersku). To jednak nie koniec - na 29 odcinkach dróg kamery sprzężone z komputerem będą sprawdzały średnią prędkość (np. na odcinku 5 km) każdego przejeżdżającego pojazdu, który znajdzie się w obiektywie.