Kierowcy mają dość fotoradarów. Wyjdą na ulice?

Od jakiegoś czasu zaczynam żałować bycia kierowcą i chciałbym podzielić się paroma refleksjami. (*)

Na początku pragnę nadmienić, iż należę do tzw. "grupy szczególnego ryzyka" - tj. młodych kierowców w wieku 18-25 lat (dla dociekliwych prawo jazdy posiadam od 2009 roku).

Jak niemal każdy nastolatek (albo przynajmniej większość) zrobiłem "prawko", kiedy tylko pozwolił na to wiek - nie mogłem się doczekać wolności i tej dozy samodzielności, jaką daje mi samochód. Do niedawna cieszył mnie każdy kilometr pokonywany w moim małym "sejczu", drogi stawały się lepsze, a paliwo nie kosztowało 5,60 za litr.

Niestety, dziś wszystkie znane mi służby rozpoczynają wielkie polowanie na kierowców pod szczytnym hasłem "walki z drogowymi mordercami"...

Reklama

Nie zrozumcie mnie źle - święty nie jestem i prędkość, z jaką się poruszam często nie wynosi równe 50 km/h w mieście, czy 90 km/h poza nim. Z drugiej strony, nie jestem też szaleńcem i nie pruję przez centrum miasta z prędkością 100 km/h.

Oczywiście jestem za tępieniem drogowego buractwa, brawury i głupoty. Jednak to, co teraz jest szykowane na kierowców to nic innego, jak zwykłe POLOWANIE i dojenie za wszystko - jak inaczej wytłumaczyć fakt, że nasz "kochany" minister Rostowski zaplanował 1,5 miliarda wpływów z naszych kieszeni?

Chodzi mi o to, że dawniej od ścigania kierowców była Policja z oznakowanymi radiowozami i ręcznymi radarami - panowie z każdym rokiem wywiązywali się ze swoich obowiązków coraz lepiej. Dziś na polowanie pan Rostowski wysyła: Policję, Straż Miejską/Gminną i ITD., a do tego jeszcze fotoradary, kaskadowe kontrole prędkości i - oczywiście -mobilne nieoznakowane radiowozy Policji i mobilne fotoradary ITD.

Zrobiło się tego trochę za dużo, a to jeszcze nie koniec planów mających na celu "obniżenie statystyk wypadkowych i podniesienie bezpieczeństwa na drogach". Już słychać o tworzeniu sieci odcinkowych pomiarów prędkości, specjalnie wyposażonych śmigłowcach, które z nieba miałyby dokonywać pomiarów. Jakby tego było mało - nie wyklucza się też użycia bezzałogowych dronów, które w Afganistanie służą do walki z terrorystami. Czy my żyjemy w Iraku, żeby własne społeczeństwo szczuć bezzałogowymi samolotami?! Czy to wciąż jest dbanie o bezpieczeństwo na naszych drogach, czy już jawne granie głupa?!

Aby było zabawniej, każdy kierowca będzie bezwzględnie karany jednak posłowie - jak donoszą media - nie mają się czego obawiać, ponieważ nie ma ich w systemie i nie można im wystawić mandatu!

Ostatnio przedstawiono wstępne statystyki wypadków za rok ubiegły, które wykazują, że na drogach było bezpieczniej. Od razu zostało to przypisane zwiększeniu liczby fotoradarów...

Mało kto bierze pod uwagę faktu, że w tym samym czasie powstało wiele nowych dróg, wiele zostało wyremontowanych. Co więcej, dzisiejsze ceny benzyny nie zachęcają do szybkiej jazdy (a w zasadzie do jazdy w ogóle), co również wpłynęło na mniejszą prędkość i mniejszą ilość samych uczestników ruchu drogowego.

Obserwując to wszystko zaczynam się zastanawiać, czy nie wyrzucić prawka do kosza - niedługo za jazdę zgodnie z przepisami też będę karany, żeby uzyskać planowany przez Rostowskiego wpływ do budżetu.

Ostatecznie widzę dwa, góra trzy, rozwiązania:

1 - wystawić KAŻDEMU kto posiada prawo jazdy (wg. CEPIK ponad 20 milionów) jeden mandat w wysokości 100/200 złotych na rok. Z prostej matematyki da to rocznie cztery miliardy złotych, czyli prawie trzy razy więcej od tego, co jest założone w budżecie, a my nie będziemy się martwić o punkty karne i utratę prawa jazdy, no bo przecież chodzi wyłącznie o nabicie kasy.

2 - na złość Rostowskiemu wszyscy jeździjmy zgodnie z przepisami, żeby nie płacić mandatów...

3 - powtórzmy akcje STOP ROSNĄCYM CENOM PALIW, lub ANTY ACTA pod hasłem - dajmy na to - STOP POLOWANIU NA KIEROWCÓW.

Jest nas w przecież 20 milionów, co stanowi połowę społeczeństwa. Dajmy znać, że nie zgadzamy się na traktowanie nas jak zwierzyny łownej! Wszak oprócz narodowego zwyczaju narzekania posiadamy również zdolność do jednoczenia się w trudnych momentach i sądzę, że taki trudny moment nadszedł. Jeśli nie dziś, to kiedy? Nie bądźmy obojętni, nie mówmy sobie, że to i tak nic nie zmieni i lepiej się nie wychylać.

Grekom zaczęło się żyć odrobinę gorzej i od razu wyszli na ulice okazując swoje niezadowolenie. Bądźmy odważni i pokażmy, że Ci na Wiejskiej muszą się z nami liczyć!

Czekam na komentarze - te złe i te dobre.

(*) List czytelnika portalu Poboczem.pl

poboczem.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy