Segment SUV-ów od kilkunastu lat przeżywa rozkwit. Sam skrót pochodzi od słów Sportu Utility Vehicle, czyli pojazd sportowy i użytkowy. Auta tej klasy cechowały się dobrym prowadzeniem, niczym samochody osobowe, ale miały również podniesione zawieszenie i napęd wszystkich kół, dzięki czemu dobrze radziły sobie w terenie.
Jednym z pierwszym modeli - o ile nie pierwszym - zaliczanym do SUV-ów był Jeep Grand Cherokee, który łączył luksusowe wyposażenie z naprawdę dużymi zdolnościami terenowymi.
W kolejnych latach segment SUV-ów ewoluował. Samochody stopniowo traciły swoje możliwości terenowe, producenci chętnie rezygnowali z napędu 4x4, SUV-y stawały się właściwie samochodami osobowymi z podniesionym zawieszeniem. Stąd ukuto nawet nową nazwę i SUV-y zaczęto określać crossoverami.
Ale wciąż na rynku można znaleźć modele, które są prawdziwymi SUV-ami, które poradzą sobie świetnie w terenie i nie rozczarowują na asfalcie. W produkcji przetrwał Jeep Grand Cherokee, ale dziś chciałem przybliżyć znacznie mniej oczywistego przedstawiciela tego gatunku - SsangYongiem Rexton.
Pierwszy model o tej nazwie debiutował w 2001 roku. Oparty na ramie samochód był wówczas najdroższym i najbardziej luksusowym pojazdem koreańskiej marki, a w produkcji przetrwał aż 16 lat.
Obecna, druga generacja pojawiła się w 2017 roku, a w połowie 2020 roku poddano ją liftingowi. To wówczas Rexton zyskał efektowną, rzucają się w oczy osłonę chłodnicy. Samochód nadal jest najwyżej pozycjonowanym pojazdem SsangYonga.
Rexton to naprawdę duży samochód. Jego nadwozie ma 4,85 m długości i 1,96 m szerokości przy rozstawie osi 286,5 cm. Do tego auto jest wysokie - mierzy ponad 180 cm, na co spory wpływ ma wynoszący ponad 22 cm prześwit.
Najbardziej efektownie Rexton wygląda z przodu. Masywny front z olbrzymim grillem nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z autem luksusowym. Przetłoczenia z boku dodają kolorytu i ukrywają gabaryty samochodu, jedynym ciężkim stylistycznie elementem jest sporych rozmiarów słupek C.
Z tyłu również samochód wygląda atrakcyjne - odpowiadają za to podwójne końcówki układu wydechowego (atrapy), światła w technologii LED, czy chromowany pas łączący światła zespolone.
Pod względem wyposażenia Rextonowi nie można nic zarzucić. Testowany samochód to najbogatsza i dodatkowo dobrze doposażona wersja Sapphire, która - jednym słowem - posiada wszystko, co może mieć współczesny samochód.
Wnętrze testowanego egzemplarza wykończono opcjonalną skórą Nappa, jakość zastosowanych w niektórych miejscach plastików również stoi na wysokim poziomie. Nie można mieć również uwag do jakości montażu.
Na konsoli środkowej znajduje się ekran systemu infotainment wielkości 9,2 cala. Pod ekranem znajdują się fizyczne przyciski - skróty do najważniejszych funkcji. Sam system nie należy do światowej czołówki - od konkurencji odstaje pod względem grafiki czy możliwości, np. integracja ze smartfonem wymaga podłączenia za pomocą kabla, nie ma możliwości skorzystania bezprzewodowego z Android Auto czy Apple CarPlay.
Oczywiście wielofunkcyjna jest obszyta skórą kierownica, za którą znajduje się ekran cyfrowych zegarów o przekątnej 12,3 cala.
Wyposażenie w systemy asystujące kierowcy (ADAS) jest bogate i obejmuje m.in. adaptacyjny tempomat i asystenta pasa ruchu, a także monitorowanie martwej strefy, system kontroli zjazdu i ruszania pod górę.
Wnętrze jest bardzo obszerne, miejsca nie brakuje na żadnym z fotel, potężny jest bagażnik (samochód opcjonalnie może być siedmiomiejscowy).
SsanYong Rexton jest oferowany tylko z jednym silnikiem - dieslem o pojemności 2,2 l, który generuje 202 KM i 441 Nm. Silnik współpracuje z 8-stopniową przekładnią automatyczną i napędza wszystkie koła. Skrzynia działa sprawnie, prędkość maksymalna - wg danych producenta - wynosi 184 km/h.
Zużycie paliwa, jak na samochód ważący ponad 2100 kg, jest na akceptowalnym poziomie. Podczas testu, na który składała się głównie jazda drogami krajowymi oraz po mieście, średnio wyniosło ono 8,8 l/100 km. W mieście, w którym Rextonowi jest po prostu ciasno, zużycie paliwa sięga 12 l/100 km, podobnie podczas jazdy z prędkościami autostradowymi. Pojemność zbiornika paliwa wynosi 70 litrów, nie musimy więc martwić się zasięgiem.
Napęd wszystkich kół, który zastosowano w Rextonie, to rozwiązanie spotykane w samochodach terenowych i pickupach. Standardowo napędzane są koła tylne, napęd przedni jest dołączany. Samochód wyposażono równie w blokadę tylnego mostu i reduktor. Napędem sterujemy za pomocą pokrętła na konsoli środkowej.
Biorąc po uwagę, że Rexton został zbudowany na ramie oraz ma 22-centymetrowy prześwit staje się jasne, że mamy do czynienia z prawdziwym, luksusowo wyposażonym samochodem terenowym.
Jazda Rextonem po asfalcie nie jest tak komfortowa jak SUV-ami z samonośnym nadwoziem, co odczuwalne jest szczególnie podczas pokonywania krótkich, poprzecznych nierówności. Takie są jednak uroki rezygnacji z nadwozia samonośnego na rzecz trwałej i solidnej ramy.
Szkoda tylko, że testowy egzemplarz wyposażony był w klasyczne drogowe opony, przez co nie można było sprawdzić, jak auto radzi sobie w trudniejszym terenie.
Ile trzeba zapłacić za Rextona? Niestety, samochody SsangYonga, podobnie jak wszystkich innych producentów, systematycznie drożeją. Ceny aut z roku modelowego 2022, zaczynają się do 188 tys. (wersja bazowa Cystal) przez 205 tys. (Quarz) i kończą na 238 tys. (testowana i widoczna na zdjęciach Sapphire). Za samochody MY 2023 trzeba zapłacić już więcej - od 197, przez 214 po 247 tys. zł. Warto dodać, że nie jest to pierwsza podwyżka w tym roku, jeszcze wiosną ceny Rextona wynosiły odpowiednio - 165, 195 i 215 tys. zł.
Wypada również dodać, że testowany samochód był mocno doposażony, wartość wyposażenia opcjonalnego sięga około 50 tys. zł.
SsangYong Rexton to jeden z ostatnich przedstawicieli ginącego gatunku, dla którego dziś już trudno znaleźć konkurencję - chcą kupić luksusowy samochód terenowy oparty na ramie wybierać możemy właściwie tylko pomiędzy Rextonem i Toyotą Land Cruiserem (wspomniany wcześniej Jeep Grand Cherokee ma samonośne nadwozie). Tyle tylko, że ceny kultowego japońskiego modelu właściwie dopiero zaczynają się tam, gdzie kończą się ceny SsangYonga...