Smart Fortwo – sympatyczny, zwinny i bardzo drogi

To już trzecia generacja Smarta – auta znanego z ekstrawaganckiej stylistyki, wysokich cen, ale przede wszystkim mikroskopijnych rozmiarów. Najnowszy model pod tymi względami nie różni się niczym od swoich poprzedników.

Pierwszy Smart Fortwo mierzył zaledwie 2,5 metra długości i 1,5 metra na wysokość oraz szerokość. Druga generacja miała już 2690 mm długości, ale niemal niezmienione pozostałe wymiary. Zaprezentowana w zeszłym roku najnowsza odmiana tego mieszczucha ponownie urosła, ale tym razem tylko na szerokość (1660 mm). Był to jedyny słuszny wybór - dalsze wydłużanie go zaczęłoby przeczyć idei ultrakompaktowego samochodu, którym można zaparkować prostopadle przy ulicy, gdzie wszyscy zatrzymują się równolegle.


Kolory to podstawa

Poza wymiarami, Smarta najłatwiej rozpoznać po charakterystycznym, dwukolorowym nadwoziu. Tak jak poprzednicy, tak i obecna generacja została skonstruowana wokół szkieletu (zwanego tridionem), którego odsłonięte części polakierowano na kolor inny, niż panele nadwozia. W przypadku naszego egzemplarza, w limitowanej wersji edition #1, elementy nośne są pomarańczowe, a pozostałe białe.

Reklama

Dwukolorowe motywy kontynuowane są we wnętrzu które, podobnie jak stylistyka nadwozia, nie pozostawia wątpliwości w jakim aucie siedzimy. Uwagę zwracają takie elementy, jak tapicerowana deska rozdzielcza, charakterystyczne nawiewy, oryginalny sposób wyboru temperatury automatycznej klimatyzacji (w formie suwaka), ekran nawigacji wyglądający jak przymocowany na wysięgniku do deski rozdzielczej - właściwie każdy element wnętrza jest nietypowy, oryginalny i przyciąga wzrok. Poza dźwignią zmiany biegów i przełącznikami po lewej stronie kierownicy "pożyczonymi" z modeli Renault, ale może udajmy, że tego nie zauważyliśmy.

Mały na zewnątrz, przestronny w środku

Wnętrze musimy pochwalić również za bardzo dużą ilość przestrzeni. To kolejna z typowych cech Smarta Fortwo - oferuje miejsce tylko dla dwojga, ale nawet bardzo wyrośniętych podróżujących. W porównaniu do poprzednika zauważalnie poprawiła się szerokość wnętrza.

Również bagażnik jest więcej, niż zadowalający - pojemność 260 litrów stawia Smarta wśród prymusów klasy A. Jeśli będziemy chcieli załadować go po dach, do naszej dyspozycji będzie 350 litrów, a to już poziom auta kompaktowego. Ponadto za fotelami jest też trochę miejsca na takie rzeczy jak torebka czy też plecak. Gdybyśmy natomiast potrzebowali przewieźć coś większego, zawsze możemy złożyć na płasko oparcie fotela pasażera.

Mieszczuch idealny?

Wszystkie powyższe cechy są istotne, ale to, co w Smarcie Fortwo najważniejsze, to jego przydatność w mieście. Wynika ona nie tylko z malutkiego nadwozia, które wydaje się mieścić w niemalże każdej luce, ale również z wyjątkowo niewielkiego promienia skrętu. Wynosi on zaledwie 6,95 metra co pozwala na zawrócenie niemal w każdej sytuacji bez konieczności dodatkowego manewrowania. Wynika to, nie tylko z wymiarów Smarta, ale również z faktu, że dzięki napędowi na tylną oś, konstruktorzy mogli pozwolić na zauważalnie większy skręt kół, niż w przypadku pojazdu z napędem na przód. W efekcie mamy wrażenie, że auto to potrafi zawracać niemalże w miejscu, a także wcisnąć się w lukę tylko marginalnie dłuższą, od niego samego.

Niestety, krótkie nadwozie i bardzo mały rozstaw osi (1873 mm) mają swoje wady, szczególnie widoczne na polskich drogach. Mówimy tu naturalnie o komforcie podróżowania - Smart ma tendencje po podskakiwania na wszelkich wybojach, a przejazdy przez progi zwalniające nie należą do najprzyjemniejszych. Zaznaczyć jednak musimy, że testowana wersja edition #1 wyposażona jest seryjnie w 16-calowe alufelgi oraz obniżone o 10 mm, sportowe zawieszenie. O ile pierwsza z tych opcji poprawia prezencję, o tyle druga jest zupełnie niepotrzebna w aucie miejskim i szczerze odradzamy jej zakup.

Tylko dla cierpliwych

Typowo "miejskie" są też osiągi testowanej wersji - pod podłogą bagażnika znalazł się 3-cylindrowy silnik o pojemności 1 litra i mocy 71 KM. Wydaje się być to wartością w pełni wystarczającą do tak małego autka, ale Smart jest niestety dość ciężki. 880 kg masy własnej to niewiele mniej od dłuższego o 85 centymetrów Volkswagena up!’a. Efektem jest dość słabe przyspieszenie do 100 km/h na poziomie 14,9 s, który to wynik 60-konny up! przebija o pół sekundy.

Niedobór mocy czujemy nawet podczas spokojnego poruszania się po mieście. Ruszanie z miejsca wymaga zdecydowanego wciskania pedału gazu, a zmiana biegów na wyższe powinna odbywać się nieco później, niż w większości samochodów. Przykładowo jazda z prędkością 20 km/h na drugim biegu potrafi wprawić silnik w mocne drgania, sugerujące, że zaraz go zadławimy.

Na szczęście łatwo się do tej charakterystyki przyzwyczaić. Niezmiennie zawodzi jedynie fakt, że bez względu na obroty i bieg, jedyne na co możemy liczyć, to spokojne nabieranie prędkości. Osobom, które przywiązują jakąkolwiek wagę do osiągów, polecamy wybór doładowanej, 90-konnej odmiany.

Nabywcom testowanej wersji na pocieszenie pozostaje bardzo niskie zużycie paliwa - producent obiecuje 4,9 litra w ruchu miejskim i nasz testowy wynik był tylko nieznacznie wyższy.

Oryginalność nie zawsze popłaca

Wspominaliśmy, że Smart cechuje się niezwykle oryginalnym designem i rozwiązaniami, ale nie wszystkie z nich są warte pochwały. Przykładowo przednia maska to coś w rodzaju wielkiej zaślepki z cienkiego plastiku, którą odblokowuje się pociągając za dwie dźwigienki w grillu. Nie posiada ona żadnych zawiasów, ani nawet zamka -  po prostu ściągamy ją, a ona sobie swobodnie zwisa na dwóch paskach. Nieco dziwi brak zabezpieczenia przed dostępem niepowołanych osób do płynów (chłodniczego, hamulcowego i do spryskiwacza) oraz akumulatora.

Z kolei we wnętrzu nasze zastrzeżenia budził obrotomierz - wygląda całkiem ładnie, ale jest bardzo mały i umieszczony przy lewym słupku, przez co niewygodnie się na niego zerka i podczas jazdy zupełnie ignoruje jego obecność. Podobnie jak znajdującego się w nim malutkiego, analogowego zegarka - godzinę łatwiej odczytać z wyświetlacza komputera pokładowego.

Mikro auto, maxi cena

Tak jak pisaliśmy na początku, Smart zawsze wyróżniał się wysoką ceną i tym razem nie jest inaczej. Za najtańszą wersję z 60-konnym silnikiem zapłacimy 46 600 zł, czyli o prawie 10 tysięcy złotych więcej od bliźniaczego Renault Twingo (i to z silnikiem o mocy 71 KM). W tej cenie otrzymamy auto wyposażone w ESP, 5 poduszek powietrznych, LEDy do jazdy dziennej, komputer pokładowy, elektrycznie sterowane szyby, tempomat oraz centralny zamek. O wiele ciekawsza odmiana passion z 71-konnym silnikiem, oferująca dwukolorowe wnętrze (podstawowa wersja wyróżnia się nieprzeniknioną czernią), alufelgi oraz kolorowy wyświetlacz komputera pokładowego, kosztuje 53 800 zł, ale nadal wymaga dopłaty za takie elementy jak klimatyzacja oraz radio (4395 zł w pakiecie).

Testowana odmiana edition #1 to wydatek 58 660 zł, ale i jej wyposażenie trudno uznać za kompletne. Dopłaty wymaga chociażby obrotomierz z analogowym zegarkiem (599 zł), roleta zasłaniająca bagażnik (359 zł), zamykany schowek (180 zł) oraz powiększony z 28 do 35 litrów zbiornik paliwa (240 zł).

W efekcie testowana odmiana, wyposażona w powyższe dodatki, a także szklany dach, podgrzewane fotele, nawigację, ostrzeżenie przed zjechaniem z pasa ruchu oraz czujniki cofania, deszczu i światła, kosztowała 71 517 zł.

Miejsce oszczędza tylko bogaty

Nowy Smart jest dokładnie taki, jak stare Smarty - wyjątkowo sympatyczny i rzucający się w oczy, świetnie sprawdzający się w mieście, ale bardzo drogi. Trudno nie odnieść wrażenia, że nie płacimy tylko za samo auto, ale też za styl, image oraz pomysł na stworzenie idealnego pojazdu do miejskiej dżungli. Jeżeli tylko nie odstrasza was cena, za to irytuje ciągły brak miejsc do parkowania w okolicy, to Smart Fortwo będzie świetnym wyborem.

Michał Domański

Przeczytaj też test bliźniaczego Renault Twingo w tej samej wersji silnikowej

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Smart | Smart Fortwo | test
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy