Taki jest nowy Jeep Avenger. Widzieliśmy na żywo pierwszego elektryka z Polski
Jeep coraz bardziej skłania się w stronę elektromobilności i po hybrydowych odmianach 4xe, przyszedł czas na model z napędem elektrycznym. Jeep Avenger jest bez wątpienia samochodem bardzo ciekawym, również dlatego, że produkowany jest w Tychach.
Marka Jeep kojarzona jest głównie z oferowania rasowych terenówek (jak Wrangler) oraz dużych SUVów (Grand Cherokee), ale również mniejsze modele marki, jak Renegade oraz Compass, cieszą się sporym zainteresowaniem. Co nie powinno dziwić, jako że obecni kierowcy chętnie kupują SUVy i crossovery w dowolnym rozmiarze.
Jeep szacuje, że w przyszłym roku pseudoterenówki segmentu B sprzedadzą się w Europie w liczbie 2,2 mln sztuk. Co piąte wyjeżdżające z salonu auto będzie miejskim SUVem. Nic dziwnego, że amerykański producent nie mógł przegapić okazji wykrojenia z tego wielkiego tortu kawałka dla siebie. Szczególnie że Avenger ma w 2024 roku być najlepiej sprzedającym się Jeepem.
Pytanie tylko jak na sprzedaż wpłynie fakt, że Avenger debiutuje (na niemal wszystkich rynkach) wyłącznie z napędem elektrycznym. Wykorzystano tu nowy układ, który pojawił się już w kilku modelach koncernu Stellantis. Silnik generuje 156 KM oraz 260 Nm, natomiast bateria ma pojemność 56 kWh. Producent nie podał jeszcze osiągów Avengera, ale wiemy, że przejedzie on na jednym ładowaniu 400 km. Auto można ładować prądem o mocy 100 kW, co pozwala na doładowanie baterii od 20 do 80 proc. w 24 minuty.
Napęd kierowany jest wyłącznie na przednie koła, więc nie jest to Jeep, którym powinno się zjeżdżać z asfaltowych dróg. Lecz producent i tak wyposażył go w system zarządzania trakcją Selec Terrain. Oprócz trybów szosowych Eco, Normal oraz Sport, oferuje również tryby na błoto, śnieg oraz piasek. Pomimo tego oraz sporego prześwitu (20 cm) należy go raczej traktować jak samochód, który lepiej od innych przednionapędówek poradzi sobie na polnej drodze.
Jeśli kogoś to nie przekonuje, powinien poczekać na rozszerzenie gamy. Jeep Avenger ma być dostępny także z napędem na wszystkie koła oraz jako hybryda.
Avenger to najmniejszy model marki (ma niewiele ponad 4 metry długości), ale prezentuje się muskularnie i ma typowe dla Jeepów elementy stylistyczne, takie jak grill o siedmiu żebrach. Co ciekawe, ponieważ nie ma on praktycznego zastosowania (powietrze dostarcza duży wlot w dolnej części zderzaka), jest zaślepiony i będzie można go urozmaicić naklejkami (jak zresztą całe auto). Przedstawiciele producenta podkreślali, że dużą wagę przyłożono do ochrony samochodu przez typowymi, miejskimi uszkodzeniami. Czarne elementy zderzaków oraz drzwi wykonano z materiału, na którym drobne uszkodzenia czy zarysowania nie są widoczne. Reflektory z kolei umieszczono wysoko i nieco cofnięto, aby nie zostały uszkodzone przy byle stłuczce.
Wnętrze Jeepa Avengera z kolei zaprojektowano nowocześnie i minimalistycznie. Wszystkimi funkcjami sterujemy za pomocą centralnego ekranu (10,25 cala), który działa responsywnie i ma niezłą grafikę. Nic zresztą dziwnego skoro działa na bazie Android Automotive, choć mapy do nawigacji zapewnia TomTom. Dodatkowy plus za pozostawienie fizycznych przełączników do obsługi klimatyzacji (szkoda że jednostrefowej). Kierowca ma natomiast przed sobą cyfrowe wskaźniki o przekątnej 7 lub 10,25 cala.
Wnętrze Avengera okazuje się bardzo przestronne jak na tak nieduże auto. Czterem podróżnym o wzroście 180 cm będzie tu wygodnie, a bagażnik oferuje 380 l. Producent podkreśla też obecność dużej liczby schowków o łącznej pojemności 34 l. Największy z nich znajduje się w konsoli centralnej, zakrywany jest magnetyczną, składaną na trzy matą i pomieści 1,5-litrową butelkę wody, a nawet niedużą torebkę. Szkoda tylko, że w całym wnętrzu nie znajdziemy miękkich plastików.
Avenger produkowany będzie wyłącznie w Tychach (co czyni go pierwszym osobowym elektrykiem produkowanym w Polsce), a my widzieliśmy już jak powstają pierwsze egzemplarze. To jednak tylko wprawka dla załogi i test tego, czy wszystkie maszyny i procedury działają właściwie. W rozmowie z nami przedstawiciele fabryki określali docelowe możliwości produkcyjne na 17 samochodów na godzinę.
Jako pierwsze wyprodukowane zostaną egzemplarze premierowej wersji Launch Edition, wyróżniające się kompletnym wyposażeniem. Co ciekawe auta zamówione we Włoszech i Hiszpanii będą dostępne nie tylko z napędem elektrycznym, ale także z doładowanym silnikiem benzynowym. Cena tej edycji (w wersji elektrycznej) to około 40 tys. euro (ok. 190 tys. zł). Jeep Avenger trafi do salonów na początku przyszłego roku.
***