Polskie drogi

Próba wyłudzenia mandatu, której nie było. To nagranie podzieliło widzów

Autor nagrania został zatrzymany przez policję ze względu na przekroczenie podwójnej linii ciągłej. Po obejrzeniu nagrania z całej sytuacji, funkcjonariusze ostatecznie odstąpili od wymierzenia kary. Nie ma tu jednak mowy o obnażeniu próby wyłudzenia mandatu, a o dobrej woli policjantów.

Kamerki samochodowe są coraz popularniejszym rozwiązaniem stosowanym przez kierowców. Z reguły mają one za zadanie dokumentować, w jaki sposób doszło do różnego rodzaju zdarzeń drogowych. Nie brakuje jednak sytuacji, kiedy pomagają one uniknąć mandatu w sytuacji, kiedy zdaniem policjantów doszło do wykroczenia. 

Policjanci twierdzili, że przekroczył podwójną ciągłą. Pokazał im nagranie

Na zarejestrowanym nagraniu możemy zobaczyć, jak kierowca wyprzedza ciężarówkę, a następnie wraca na swój pas. W kolejnej scenie widzimy już fragment z zatrzymania go przez policję. Jeden z funkcjonariuszy twierdzi, że kierujący nie zastosował się do znaku poziomego P-4 (podwójna linia ciągła). Mężczyzna uważa jednak, że do takiego wykroczenia nie doszło i jako dowód swojej niewinności prezentuje policjantom nagranie z kamerki.

Reklama

"Po pokazaniu nagrania mandatu nie dostałem ale policjant się i tak upierał, że jednym kołem najechałem na podwójną ciągłą. Zobaczyli, że to były centymetry i im się głupio zrobiło" - relacjonuje kierowca. Dodaje przy tym, że w przeciwieństwie do jadącego za nim kierującego Volkswagenem Passatem nie dostał żadnego mandatu.

Nagranie trafiło do Internetu. Podzieliło widzów

Niewykluczone, że kierowca po całej sytuacji był przekonany, że mógł paść ofiarą wyłudzenia mandatu i wybronił się tylko dzięki nagraniu z kamerki. Pewne jest, że takie zdanie ma na temat całej sytuacji wielu komentujących. Według nich doszło tutaj do próby wymuszenia mandatu, a nagranie było dowodem niewinności kierowcy. Inni stwierdzają jednak, że wykroczenie miało miejsce, a mandat niewątpliwie się należał. 

Kierowcy z nagrania należał się mandat?

Zauważmy, że kiedy mężczyzna już zaczyna wyprzedzanie, przejeżdża przez linię ostrzegawczą (znak poziomy P-6). Ma ona informować kierowcę, że za chwilę pojawi się linia, której przekraczanie jest zabronione. Od "zwykłej" linii przerywanej różni się ona odwrotnymi proporcjami kresek i przerw (kreski są tutaj dłuższe od przerw). Oznacza to, że sam manewr wyprzedzania kierowca z nagrania rozpoczął za późno. Za to jednak nie może zostać ukarany mandatem. Na nagraniu widać jednak, że w momencie powrotu na swój pas przejechał przez podwójną linię ciągłą. To zaś powinno zakończyć się dla niego mandatem w wysokości 200 złotych. Dodatkowo jego konto powinno obciążyć pięć punktów karnych.

Jaki jest więc wniosek z powyższej sytuacji? Nie było żadnej próby wymuszenia mandatu, a policjanci wcale się nie pomylili. W przeciwieństwie do tego, co myśli część komentujących nagranie, funkcjonariusze wykazali się dobrą wolą i prawdopodobnie zwyczajnie odpuścili nagrywającemu, widząc, że starał się ukończyć manewr wyprzedzania zgodnie z przepisami i przeciął linię lewymi kołami na samym jej początku. Czego tak czy inaczej, zgodnie z przepisami, zrobić nie powinien.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wyprzedzanie | linia ciągła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy