Polski kierowca

Czy dzieci potrafią poruszać się po drogach? Te sytuacje mrożą krew w żyłach

W internecie można znaleźć mnóstwo filmów prezentujących nieprawidłowe i bardzo niebezpieczne zachowania dzieci i młodzieży na drogach. Niestety, wiele z tych zdarzeń kończy się wypadkiem. Kiedy dziecko wpada pod samochód, zawsze nasuwa mi się smutne pytanie: co uczynili dorośli, aby nauczyć je bezpiecznego poruszania się po drodze?

Jak dochodzi do potrąceń dzieci na przejściach?

Popatrzcie na kilka takich niebezpiecznych sytuacji. Tu na przykład dla pieszych wyświetlany jest sygnał czerwony, a mimo to dziewczynka przebiega przez jezdnię. Co gorsza, chociaż łamie dwa ważne przepisy, nawet się nie upewnia, czy nie nadjeżdża samochód.

Albo to zdarzenie. Nastolatka wbiega na przejście dla pieszych zupełnie nie zwracając uwagi na nadjeżdżający, będący bardzo blisko samochód. Przypomnę tylko, że prawo zabrania biegania po przejściu, a także wchodzenia bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd.

Kolejna dziewczynka przebiega przez jezdnię w ogóle nie rozglądając się. Co gorsza robi to zza busa, nie dając zbliżającemu się kierowcy najmniejszej szansy na zauważenie jej.

Reklama

Z kolei w tej sytuacji, 8-letni chłopiec wbiega tuż przed jadący samochód. Zupełnie jakby nie zarejestrował, że nie biegnie już po trawniku, tylko wbiega na ulicę. Na szczęście prędkość samochodu była minimalna.

Tu na przykład dwaj chłopcy na rowerach śmiało wjeżdżają na jezdnię, też oczywiście bez rozejrzenia się. Dopiero po chwili jeden z nich odwraca się, zupełnie jakby wtedy do niego dotarło, że znajdują się na ulicy, a po ulicach jeżdżą samochody.

Ktoś powie zapewne, że dzieci takie są - roztargnione, nieuważne, a przez to zdolne do rozmaitych niebezpiecznych zachowań na drogach. To prawda, ale nie cała prawda.

Czy nauczyłeś dziecko prawidłowych zachowań na drodze?

Podstawowy błąd polega na tym, że nie uczymy dzieci już od najwcześniejszych lat, jak bardzo niebezpieczne jest przechodzenie przez jezdnię i jak należy czynić to prawidłowo. Jeżeli jesteście rodzicami, to sami odpowiedzcie sobie na pytanie, ile razy pokazywaliście swojemu dziecku zasady prawidłowego przechodzenia przez jezdnię? Czy zdarzyło się to chociaż raz? A może czasami przebiegaliście przez jezdnię na czerwonym świetle, ciągnąć za rękę waszego potomka?

Zapytajcie również wasze dziecko, czy pani nauczycielka chociaż raz prowadziła lekcję, na której pokazywała w praktyce, jak przechodzi się przez jezdnię. Zapytajcie swoje dziecko, czy ktoś tłumaczył mu, że jeden samochód zatrzyma się przed przejściem, ale drugi jadący sąsiednim pasem może się nie zatrzymać. Zapytajcie wasze dziecko, czy w szkole oglądało chociaż raz jakiś film prezentujący podstawowe, elementarne zasady bezpiecznego poruszania się po drodze...

Cały błąd polega na tym, że rodzice liczą, iż to szkoła nauczy dziecko tych zasad, bo przecież w szkołach jest wychowanie komunikacyjne. W rzeczywistości nawet nie ma takiego przedmiotu, a skąpe wiadomości są przekazywane dzieciom mimochodem na lekcjach z techniki i cała ta edukacja trwa co najwyżej kilka godzin w roku. Nauczyciele też nie mają łatwego zadania, bo trudno uczyć 20-osobową grupę dzieciaków prawidłowego przechodzenia przez jezdnię, a już samo wyjście z klasą na ulice miasta wiąże się zawsze z jakimś ryzykiem. Miasteczka ruchu drogowego należą już do rzadkości.

W dodatku rodzice często sami dają swoim dzieciom fatalny przykład, przechodząc przez jezdnię poza przejściem, ignorując sygnalizację świetlną, a kiedy wiozą swoją pociechę w aucie, nierzadko przekraczają dozwoloną prędkość, wyzywają innych uczestników ruchu zapominając, że dziecko jest bardzo uważnym obserwatorem, dokładnie to wszystko zauważa i zapamiętuje. Czasem zdarzają się i takie sytuacje, że kochający rodzice potrafią pozostawić na drodze malutkie dziecko bez żadnej opieki:

Wielkie brawa dla kierowcy, że zauważył to dziecko i zatrzymał auto. Jak można jednak dopuścić do tego by taki, może 1,5-roczny dzieciak sam wyszedł z domu na ulicę?

A tu druga mrożąca krew w żyłach sytuacja, która odbiła się głośnym echem w mediach

Malutki chłopiec na rowerku biegowym sam przejeżdża przez jezdnię i omal nie wpada pod tramwaj. Jego opiekun nadbiega w ostatniej chwili. Gdzie był wcześniej, dlaczego nie obserwował cały czas swojego dziecka? Ten chłopczyk podczas przechodzenia przez jezdnię powinien być prowadzony za rękę, a nie przejeżdżać samodzielnie. To że korzystał on z przejazdu rowerowego a nie z przejścia, to już najmniejszy problem, ale też znamienny. Istnieje spora szansa, że jego opiekun nawet nie wie, kiedy dziecko może poruszać się drogami dla rowerów. Czy tacy rodzice są w stanie przygotować dziecko do bezpiecznego poruszania się po drodze?

Bardzo przykre jest to, że wielu rodziców wykazuje zadziwiający brak poczucia odpowiedzialności, a także kompletny brak wyobraźni. A potem, jeśli zdarzy się wypadek, jest rozpacz, lament, a media mówią wstrząsającej tragedii. Wielu z tych tragedii można by uniknąć, gdyby rodzice wykazaliby chociaż odrobinę rozsądku i starali się nauczyć swoje dzieci podstawowych zasad.

Warto też pamiętać, że postępując tak lekkomyślnie ci rodzice narażają na niebezpieczeństwo nie tylko swoje dziecko. Kierowca, któremu dzieciak wybiega tuż przez maskę samochodu, nie ma zazwyczaj szans na uniknięcie wypadku. Świadomość tego, że potrąciło się dziecko powoduje u każdego normalnego człowieka głęboki wstrząs psychiczny i uraz na całe życie.

Wychowanie komunikacyjne w szkołach to za mało

Wychowanie komunikacyjne, jeśli ma spełnić swoją rolę, powinno być realizowane już od przedszkola i to nie w formie jakichś nudnych pogadanek, ale w postaci praktycznych zajęć, filmów, programów multimedialnych. Pokażę wam filmik, jaki zrealizowała pomorska policja:

Brawo, bardzo cieszy to, że policjantom chciało się przygotować taki materiał edukacyjny. Zapytam jednak, ile jest takich filmów w naszym kraju? Czy każde dziecko chodzące do przedszkola lub do szkoły miało możliwość zobaczyć chociaż jeden taki film? Odnoszę jednak wrażenie, że w zakresie wychowania komunikacyjnego jesteśmy na poziomie początku XX wieku. Okazyjne akcje organizowane co jakichś czas przez różne instytucje nigdy nie zastąpią prawdziwego, regularnego uczenia dzieci, jak poruszać się po współczesnych drogach pełnych niebezpieczeństw, a często także nieodpowiedzialnych kierowców.

Nie liczcie zatem, drodzy rodzice, że szkoła przygotuje wasze dziecko do bezpiecznego przechodzenia przez jezdnię, do prawidłowego poruszania się po drodze. To jest przede wszystkim wasz obowiązek! W szkołach często uczy się dzieci różnych zupełnie niepotrzebnych rzeczy, programy są przeładowane, nauczyciele często nieprzygotowani do profesjonalnego prowadzenia lekcji z wychowania komunikacyjnego. Poza tym dzieci w szkole podstawowej często mają już niestety wpojone pewne nieprawidłowe przyzwyczajenia i bardzo trudno to zmienić.

Kiedy wreszcie odpowiednie władze stworzą prawdziwy, autentyczny i rzetelny program edukacji motoryzacyjnej najmłodszych? Kiedy takie lekcje zostaną wprowadzone już w przedszkolu? Kiedy przestaniemy bazować na fikcji, a naprawdę solidnie zatroszczymy się o wychowanie komunikacyjne najmłodszych?

Polski kierowca

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przepisy ruchu drogowego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy