Ferrari nie dla Polaków
Grupa Ferrari-Maserati rozwija swoją sieć sprzedaży na Europę Centralną i Wschodnią. Nowe przedstawicielstwa otwarto na Węgrzech i w Słowenii, "dwóch spośród najważniejszych państw - nowych członków Unii Europejskiej" - głosi komunikat producenta.
Grupa Ferrari-Maserati jest obecna już w 52 krajach. Jej salony można znaleźć m.in. w Rosji i Chinach. Najnowsze otwarto w Lubljanie i Budapeszcie.
Co z tego wynika dla nas? Że wbrew pustym słowom polityków Polska nie jest już żadnym liderem regionu. Że chociaż na polskim rynku znajduje się 40 milionów konsumentów, to nie są oni atrakcyjni np. dla Ferrari bo... nie mają pieniędzy. Za to ci, którzy mogliby je mieć, są (przynajmniej teoretycznie) zmuszani do oddawania połowy dochodu budżetowi. Cóż, nasz kraj karze za wysokie zarobki.
Zresztą, po co nam diler Ferrari i Maserati? Te samochody potrzebują przecież dróg, a nie budowli drogopodobnych, na których najlepiej spisują się samochody klasy, nomen omen, offroad... Więc może zaczniemy właśnie od tego...