Szaleństwo na stacjach paliw. Ile zdrożało paliwo po wybuchu wojny?

Informacje o wybuchu wojny w Ukrainie zasiały popłoch wśród polskich kierowców. Na stacjach benzynowych ustawiły się kolejki aut, których właściciele robili zapasy paliwa. Jak kształtowały się ceny paliw w ostatnich dniach i czy robienie zapasów poskutkowało zakorkowaniem dróg wokół stacji benzynowych?

Drastyczny wzrost cen paliwa, jego rzekome ograniczone rezerwy i ogromne kolejki na stacjach paliw - tego typu informacje krążyły w sieci w dniu ataku Rosji na Ukrainę. Czy zasiana panika miała faktyczne odzwierciedlenie w rzeczywistości? Czy ceny poszybowały mocno w górę, a na stacjach w Polsce można było utknąć w korku? Odpowiedzi należy szukać w... liczbach. Poniżej publikujemy dane przygotowane przez specjalistów z systemu dla kierowców Yanosik oraz aplikacji do przechowywania paragonów PanParagon.

Reklama

Co ciekawe, duży wzrost zainteresowania paliwem nastąpił dopiero po godzinie 17 i od tego momentu czas oczekiwania na tankowanie auta wydłużał się aż do godziny 23. Od rana widać było zwiększoną aktywność na stacjach, ale o zaledwie kilka procent. Skoro wiadomo, że ruch na stacjach był wzmożony to warto przyjrzeć się przyczynie, która w dużym stopniu spowodowała panikę wśród polskich kierowców.

Wojna w Ukrainie a ceny paliw w Polsce

W czwartek Polskę obiegła informacja, że w związku z atakiem Rosji na Ukrainę ceny paliwa gwałtownie wzrosną. Dodatkowo krążyły spekulacje dotyczące braku rezerwy tego surowca w kraju. Oznaczać to mogło brak możliwości tankowania swoich pojazdów. Czy faktycznie ceny paliwa gwałtownie wzrosły? W tym celu przeanalizowanych zostało kilkadziesiąt tysięcy paragonów dodanych w tych dniach do aplikacji PanParagon.

Czwartkowe szaleństwo na stacjach benzynowych skończyło się nie tylko długimi kolejkami w oczekiwaniu na możliwość zatankowania, ale również skokiem cen o kilkadziesiąt groszy. Stacje benzynowe w odpowiedzi na tę sytuację postanowiły wprowadzić limity ograniczające dostępność paliwa do 50 litrów na osobę. Efektem powyższego zjawiska było jedynie utrudnienie zatankowania osobom, które w dniach 24 i 25 lutego najbardziej potrzebowały paliwa.

Niepotrzebnie zasiana panika na szczęście już się zakończyła, choć limity na stacjach wciąż obowiązują. To nie jedyne problemy, z którymi boryka się Polska w tym trudnym czasie. Poza paliwem brakuje również gotówki w bankomatach, a także większości produktów spożywczych. Czy sytuacja nadal będzie się utrzymywać? Wszystko wskazuje na to, że poziom paniki zaczyna spadać, a Polacy coraz rozsądniej podchodzą do robienia zapasów. 

***

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy