Scena jak z filmu - w ostatniej sekundzie wyciągnęli kierowcę z płonącego BMW

To jedna z niepisanych (a może i pisanych?) zasad kina, szczególnie tego amerykańskiego - uratowanie bohatera przed zagrożeniem nie może odbyć się zbyt wcześnie. Jeśli jednej postaci coś grozi, pozostałe muszą miotać się wokół niej, nie mogąc poradzić sobie ze sznurem, klamrą lub (kolejny klasyk) uruchomieniem pojazdu. W cudowny sposób uniknięcie zagrożenia udaje się dopiero w ostatniej sekundzie. Podobnie było w przypadku tego zdarzenia.

Ta sytuacja miała miejsce w Stanach Zjednoczonych, a konkretnie w pobliżu Las Vegas Boulevard. Lokacja jak najbardziej filmowa, podobnie całe zdarzenie. Tyle tylko, że nie był to film.

Rozbite BMW zaczęło się palić

Miał tam miejsce wypadek z udziałem BMW serii 4 coupe. Z niewyjaśnionych przyczyn kierujący bawarskim autem zjechał na wąski pas oddzielający jezdnie i rozbił się, najprawdopodobniej o drzewo. Piszemy "najprawdopodobniej", ponieważ przód auta wydaje się nienaruszony, a dotyka on najwyżej krzaka, a nie drzewa. Policja wspomina jednak, że auto było rozbite.

Pewnym jest natomiast, że BMW było uszkodzone, a jego kierowca nieprzytomny. Na nagraniu widać jak policjant oraz przypadkowy przechodzień, próbują wydostać kierującego z pojazdu. Zaglądają najpierw do środka przez drzwi od strony pasażera, potem okazuje się, że drzwi kierowcy są zamknięte, więc otwierają je od środka. Potem po raz kolejny zamieniają się miejscami i to przechodzień zajmuje się drzwiami kierowcy, podczas gdy policjant nurkuje do samochodu - tym razem aby odpiąć pas bezpieczeństwa kierującego.

Reklama

Chwilę to wszystko trwało, zanim wreszcie obaj znaleźli się przy otwartych drzwiach i wspólnymi siłami zaczęli wyciągać nieprzytomnego kierowcę. I właśnie dokładnie w tym momencie, niczym w filmowej scenie. BMW buchnęło płomieniami. Auto cały czas mocno dymiło i wydawało się, że w każdej sekundzie może się pojawić ogień. W cudowny sposób pojawił się dokładnie w tym momencie, żeby wszyscy trzej mężczyźni poczuli liźnięcie płomieni, ale żeby nic im się nie stało.

Kierowca BMW trafił do szpitala

Jak informuje lokalna policja, kierowca BMW trafił do szpitala. Nie wiemy czy był nieprzytomny na skutek zdarzenia, czy może utrata przytomności była tego zdarzenia przyczyną. Co ciekawe, do szpitala trafił również funkcjonariusz. Jak wyjaśnia policja "prewencyjnie". Nie znalazł się tam chyba tylko pomocny przechodzień.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pożar samochodu | BMW
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy