Polacy są uzależnieni od samochodów. Autobus i pociąg to nie alternatywa

Podczas gdy w Unii Europejskiej transport zbiorowy nabiera coraz większego znaczenia, Polacy zdają się iść pod prąd i w coraz większym stopniu stawiają na samochody prywatne. Jak zauważają eksperci – nie wynika to wyłącznie z naszego lenistwa. Głównym powodem jest słabo rozwinięta komunikacja miejska.

Polacy w coraz większym stopniu odchodzą od komunikacji publicznej, wybierając podróże prywatnym pojazdem. Czy to oznacza, że jesteśmy uzależnieni od samochodów? Nad tym pytaniem pochylili się analitycy międzynarodowej firmy doradczej Arthur D. Little, którzy wyniki swojego badania opublikowali w raporcie "Przyszłość polskiej motoryzacji".

Polacy stawiają na samochody. Winna komunikacja miejska?

Z badania przeprowadzonego na ponad 15 tys. kierowców jasno wynika, że 86 proc. Polaków wybiera samochód jako główny sposób dojazdu do pracy. Analitycy zaznaczają, że każdego dnia mieszkaniec Polski pokonuje średnio o jedną trzecią krótszą trasę w porównaniu do obywateli zachodnich krajów. Jednocześnie w ciągu roku Polacy przejeżdżają średnio 15 tys. km, a więc o 17 proc. więcej niż inni kierowcy Unii Europejskiej. Jest to efekt korzystania z samochodów przy każdej okazji - zarówno przy dojazdach do pracy, jak i wyjazdach wakacyjnych. 

Reklama

Powodów takiego stanu rzeczy nie można się jednak doszukiwać wyłącznie w lenistwie i przyzwyczajeniach naszych rodaków. Autorzy raportu słusznie podkreślają, że do naszego rzekomego "uzależnienia" od samochodu w dużym stopniu przykłada się kwestia źle zorganizowanego transportu publicznego. Okazuje się bowiem, że w wielu przypadkach, Polacy nie mają po prostu żadnej alternatywy względem własnego pojazdu.

"Dla dużej części Polaków transport publiczny nie stanowi realnej alternatywy dla samochodu. Wynika to z nadal ograniczonej oferty połączeń kolejowych oraz nierozwiniętej lub zupełnie nieobecnej sieci transportu miejskiego w wielu polskich miastach" - mówi Mikołaj Matuszko, dyrektor w warszawskim biurze Arthur D. Little.

Samochód wciąż najszybszą formą transportu

Tezę te zdają się potwierdzać także inne rynkowe analizy. Pod koniec ubiegłego roku, badanie na temat preferowanych przez Polaków środków transportu, przeprowadził Payback. W tym przypadku okazało się, że blisko 70 proc. z ankietowanych na co dzień dojeżdża do pracy samochodem prywatnym. Do korzystania z komunikacji publicznej przyznało się zaledwie 23 proc. rodaków.

Na pytanie, dlaczego wybrali taką formę transportu, respondenci najczęściej odpowiadali, że jest to dla nich najwygodniejsza opcja (37 proc.). Jednocześnie dla 27 proc. samochód jest po prostu najszybszą formą transportu. Niemal 10 proc. z przepytanych ankietowanych wskazało, że pobliżu nie ma żadnej alternatywy w postaci komunikacji zbiorczej. Co jeszcze ciekawsze - większość z przebadanych Polaków byłaby w stanie zamienić samochód na inny środek transportu, jeśli w ich okolicy powstałaby sensowna i dobrze zorganizowana siatka połączeń publicznych.

Niemal połowa Polaków chce w tym roku kupić samochód. Ale nie elektryczny.

Samochody staną się jeszcze ważniejsze?

Jak wynika z najnowszej edycji badania "Portfele Polaków pod lupą", ponad 40 proc. respondentów planuje w 2024 r. zakup samochodu. W porównaniu do ubiegłorocznych danych odsetek ten wzrósł o 6 pkt proc. Zakup modelu elektrycznego zadeklarowało zaledwie 5 proc.

"Przeszło jedna piąta badanych w Polsce uważa, że za dziesięć lat samochody staną się ważniejsze niż obecnie, a tylko 15 proc. jest przeciwnego zdania. To niemal odwrotne proporcje niż wśród ankietowanych mieszkańców pozostałych 24 państw Europy. Co więcej, o ile 18 proc. myśli o rezygnacji z samochodu, o tyle tylko 1 proc. faktycznie planuje to zrobić w najbliższym czasie." - czytamy w raporcie firmy Arthur D. Little.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: komunikacja miejska | transport | samochody | motoryzacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy