Straż miejska bierze się za parkingowych spryciarzy

Lizbońska straż miejska bierze się za parkingowych spryciarzy, którzy zostawiają auta gdzie popadnie.

Lizbońska straż miejska bierze się za parkingowych spryciarzy, którzy zostawiają auta gdzie popadnie.

Portugalska stolica chce w ten sposób rozładować korki, zwłaszcza w godzinach szczytu.

Kontrolerzy są od dziś szczególnie wyczuleni na tak zwane parkowanie w drugiej linii. W praktyce oznacza to najczęściej, że kierowcy zostawiają auto na drodze, włączając światła awaryjne. W ten sposób nie tylko blokują zaparkowane zgodnie z przepisami auta, ale też znacznie utrudniają ruch jadącym samochodom, które muszą wymijać "zawalidrogi".

Portugalczycy szczególnie lubują się w tego rodzaju parkowaniu. Na lizbońskich ulicach bardzo często można zobaczyć całe sznury aut, które dziwnym zbiegiem okoliczności nagle wszystkie naraz się zepsuły. Gdy w ich pojeździe migają światła awaryjne, kierowcy robią szybkie zakupy, odprowadzają dzieci do przedszkola, a nawet udają się na kawę.

Reklama

Parkowanie to w Lizbonie coraz większy problem. Na wąskich uliczkach w centrum miasta bardzo trudno znaleźć wolne miejsce, dlatego wielu kierowców bez skrupułów blokuje chodniki i przejścia dla pieszych. Straż miejska jest jednak dla "parkingowych cwaniaków" wyjątkowo pobłażliwa i sprawdza przede wszystkim, czy właściciel pojazdu zapłacił za postój.

IAR/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy