Kradzieże to fikcja?

Polacy na całym świecie słyną ze swojej inwencji twórczej, chociaż nie wszystkie nasze pomysły godne są naśladowania. Do miana prawdziwej plagi urosły ostatnio np. fikcyjne kradzieże samochodów.

Polacy na całym świecie słyną ze swojej inwencji twórczej, chociaż nie wszystkie nasze pomysły godne są naśladowania. Do miana prawdziwej plagi urosły ostatnio np. fikcyjne kradzieże samochodów.

Motywy, jakimi kierują się pseudo-ofiary są proste - część nie chce już dłużej spłacać kredytów, inni liczą na łatwy zarobek w postaci odszkodowania. W tym ostatnim przypadku odpada przecież konieczność cofania licznika, pucowania karoserii i "użerania się" z marudnymi klientami...

Niestety - dla nieuczciwych leserów - policja nie ma przeważnie problemów z odnalezieniem "zguby". Ta - przeważnie w częściach - znajduje się w garażu kolegi, kuzyna, brata lub teściowej.

Nie inaczej było w przypadku wartego 40 tysięcy złotych audi, którego kradzież zgłosił w Wejherowie jego właściciel. Zdaniem 31-latka samochód został mu skradziony w minioną niedzielę, gdy wraz z rodziną udał się na plażę w Dąbkach. Policjanci, którzy zajęli się sprawą szybko dowiedli jednak, że mieszkaniec Wejherowa przyjechał na plażę fordem a nie audi. Ten ostatni pojazd, został pocięty na części przez 37-letniego kolegę właściciela.

Reklama

Mężczyźni zostali już zatrzymani. Za zgłoszenie fikcyjnego przestępstwa właścicielowi audi grozi do dwóch lat pozbawienia wolności. Taka sama kara dosięgnąć może 37-letniego wspólnika mężczyzny. Właściciel audi dodatkowo odpowie również przed sądem za składanie fałszywych zeznań, za co grozi nawet do 3 lat więzienia. To już piąta tego typu sprawa, jaką w tym roku zajmowali się puccy policjanci.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Audi | fikcja | kradzieże samochodów | kradzież
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy