Używane Renault Scenic 1.6 (2000)
Kilkunastoletnie auto francuskie z „automatem”: czy to przepis na plagę awarii? Odpowiedź brzmi: nie, ale pewnym typowym przypadłościom zapobiec się nie da.
Na wieść o tym, że ktoś chce kupić Scenica pierwszej generacji z automatyczną skrzynią biegów, przeciętny "znawca" rozprawiający o motoryzacji przy rodzinnym obiedzie krzyknie z przerażenia, że ten samochód będzie więcej stał u mechanika niż jeździł.
Na szczęście nie wszyscy słuchają "wszechwiedzących" i wiedzą, że od pochodzenia pojazdu znacznie ważniejszy jest stan techniczny. A 12-letnie Renault, choć trudno spodziewać się, że będzie ideałem, może okazać się bardzo tanim w utrzymaniu i komfortowym pojazdem do dojazdów do pracy.
Pańskie oko...
Ewa kupiła Megane dwa lata temu za 11 tys. zł. Samochód został sprowadzony z Niemiec i zarejestrowany w Polsce przez właściciela autokomisu.
Początkowo wystawiano go za 14 tys. zł, ale po negocjacjach cenę udało się znacząco obniżyć - na benzynowego Scenica z "automatem" chętnych było niewielu. Stan licznika wynosił 180 tys. km, czyli mniej więcej tyle, ile ma większość sprowadzanych do Polski samochodów. Nikt nawet nie próbował sprawdzać, czy licznik cofnięto, czy też nie - zaprzyjaźniony mechanik po oględzinach wydał werdykt, że nawet gdyby w rzeczywistości przebieg wynosił 250 tys. km, auto i tak jest warte zakupu za tę kwotę.
Klientkę zachęciło bogate wyposażenie (podgrzewane fotele, zmieniarka CD, klimatyzacja) i to, że samochód wyposażono w automatyczną skrzynię biegów, znacząco uprzyjemniającą jazdę po mieście. Bezpośrednio po zakupie zaczęto od wymiany rozrządu, oleju i filtrów, co kosztowało 1300 zł. Dość szybko okazało się, że tarcze i klocki hamulcowe również nie nadają się do niczego, co poskutkowało kolejną inwestycją w bardzo podobnej kwocie.
Początkowy atak awarii
Wydawałoby się, że "pakiet startowy" na poziomie 2500 zł jest zupełnie akceptowalny i po takich wydatkach wszystko powinno być w miarę dobrze, zwłaszcza że samochód był dogłębnie przejrzany w specjalistycznym (choć nieautoryzowanym) zakładzie Renault. Szybko pojawiły się jednak trzy usterki, z tego dwie typowe dla samochodów Renault: przepaliła się cewka zapłonowa Sagem, doszło do uszkodzenia koła pasowego napędu osprzętu z tłumikiem drgań, a z uszczelniacza wałka rozrządu pociekł olej.
Po naprawieniu tych uszkodzeń na jakiś czas zapanował spokój. Jednak podczas badania technicznego diagnosta zwrócił uwagę, że gdy miga kierunkowskaz, przygasają tylne światła pozycyjne. To także typowa usterka starszych modeli Renault.
Wizyta u elektryka zakończyła się także naprawą niedziałającej od momentu zakupu tylnej wycieraczki (spalony silniczek) i działających "w kratkę" elektrycznie opuszczanych szyb, które potrafiły się zatrzymać w pół drogi, a za parę minut wrócić do prawidłowego działania. Od czasu naprawy wszystko działa jak trzeba. Z przednich drzwi usunięto ognisko korozji.
Ostatnią usterką, która pojawiła się przy 190 tys. km, był stukający przegub półosi. Można byłoby to zakwalifikować jako typowe zużycie eksploatacyjne, gdyby nie pewien drobiazg. Mechanik stwierdził, że sprzedawca z autokomisu najwyraźniej przed sprzedażą wymienił ten przegub na najtańszy możliwy, byle nowy. Wytrzymał 20 tys. km; mizerny wynik.
Paliwo - lubię to!
Samochód jest użytkowany mniej więcej pół na pół w mieście i w trasie. Służy do codziennych dojazdów do pracy, ale zazwyczaj z małym obciążeniem - jednej lub dwóch osób. Nie okazuje się jednak zbyt ekonomiczny. "Ten samochód lubi paliwo" - uśmiecha się kwaśno właścicielka. "Ponad 10 l w mieście to dla niego żaden wynik. W trasie spalanie gwałtownie spada, raz w lecie udało się uzyskać nawet 5,5 l/100 km przy stałej prędkości 80 km/h". Co ciekawe, skrzynia automatyczna okazała się jak na razie najbardziej niezawodnym elementem samochodu - nie zepsuło się w niej nic, mimo szczerej deklaracji właścicielki - "nie mam pojęcia kiedy i czy w ogóle wymieniano w niej olej!".
Czas na weryfikację
Zakończenie naszego testu długodystansowego zbiegło się z gruntownym przeglądem wykonanym w warsztacie poza ASO. Wynik nie jest może druzgocący, ale nie napawa optymizmem: wydatki czają się tuż za rogiem. Stwierdzono całkowite wypalenie katalizatora, zaawansowaną korozję belki trzymającej zbiornik paliwa, zużycie tulei wahacza, wycieki i kolejne uszkodzenie koła pasowego alternatora (problem leży w niskiej jakości zamienników na rynku). Sumienne usunięcie wszystkich przejawów zużycia będzie kosztować ok. 1500 zł lub więcej, jeśli wystąpią nieprzewidziane problemy.
Pani Ewa i tak jest zadowolona z auta. "Jest trochę stare i to, że wymaga wydatków, mało mnie dziwi. Najważniejsze, że nigdy nie zawiodło na trasie... z wyjątkiem przypadku, kiedy o mało nie odpadło koło, którego nie dokręcono w wulkanizacji". Zwracamy uwagę, że to już kolejny przypadek w naszych testach długodystansowych, w których właściciel skarży się na nieudolność pracownika zakładu wymiany opon. Koła najlepiej dokręcać... samodzielnie.
Mechanicznie Scenic nie jest wzorem trwałości, ma za to dość tanie części. Najwięcej problemów sprawia elektryka, najmocniejszy punkt to silnik i skrzynia biegów. Niestety, sporo wizyt w warsztacie i niemałe zużycie paliwa mocno wywindowały koszt przejechania 1 kilometra.
Renault Scenic: silnik, dynamika i zużycie paliwa
W prostym silniku 4-cylindrowym teoretycznie nie powinno się nic psuć. Niestety, słabym punktem jest tu "elektryka", a konkretnie cewki zapłonowe oraz koło napędu alternatora. Zużycie paliwa wydaje się wysokie, ale tak naprawdę to "zasługa" dość archaicznej automatycznej skrzyni biegów. Wszystkie części i ewentualne naprawy są tanie, np. zestaw rozrządu SKF z paskiem i napinaczem ma rozsądną cenę 450 zł.
Renault Scenic: plusy
- Bardzo praktyczne wnętrze, w szczególności trzy oddzielne fotele w drugim rzędzie.
- Bogate wyposażenie jak na samochód z końca XX w.
- Przyjemne wykończenie i materiały, estetyczna tapicerka.
- Dobry poziom tłumienia nierówności, samochód jest komfortowy nawet na złych drogach.
Renault Scenic: minusy
- Materiały tapicerskie podatne na zabrudzenia.
- Mało czytelny i dość awaryjny wyświetlacz centralny.
- Siedzenia tylne nie chowają się w podłodze, tylko stoją w pionie, skracając przestrzeń bagażową.
Tekst: Tymon Grabowski, zdjęcia: Rafał Andrzejewski