Znikną głupio ustawione fotoradary? Jest na to szansa!

Fotoradary ustawione przez policję, gminy i Inspekcję Transportu Drogowego w niewłaściwych miejscach trafią pod lupę NIK; Izba zdecydowała we wtorek, że rozpoczyna badanie, czy w Polsce istnieje spójny system działania na rzecz bezpieczeństwa ruchu drogowego.

Jak poinformował rzecznik Najwyższej Izby Kontroli Paweł Biedziak, NIK rozpoczyna audyt działań policji i innych instytucji administracji publicznej mających za zadanie działać na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym.

Wtorkową decyzję o wszczęciu kontroli poprzedził odbywający się tego dnia w siedzibie Izby panel ekspertów z udziałem m.in. szefa policji oraz osób odpowiedzialnych za sieć fotoradarów Inspekcji Transportu Drogowego i przedstawicieli organizacji pozarządowych, świata nauki, a także mediów.

Po dyskusjach eksperckich postanowiono sprawdzić pięć zagadnień. Pierwsze to zbadanie, czy policja dysponuje dostatecznymi siłami (odpowiednia liczba właściwie wyszkolonych policjantów z "drogówki") i środkami (odpowiedni sprzęt m.in. wideorejestratory, radary), które pozwoliłyby na skuteczną redukcję zagrożeń występujących na drodze.

Reklama

Druga sprawa polega na ustaleniu gdzie, kiedy i na podstawie jakich przesłanek policjanci oraz ITD decydują się na użycie radarów, fotoradarów, czy wideorejestratorów, czy faktycznie są to miejsca istotne dla poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym, czy wcześniej dochodziło tam do wypadków oraz czy w miejscach, gdzie fotoradary stoją od kilku lat faktycznie nastąpiła poprawa bezpieczeństwa w ruchu drogowym.

Podobne badanie będzie dotyczyło decyzji samorządów lokalnych, które postanowiły ustawić fotoradary na drogach swych gmin. NIK zbada, czy rzeczywiście były to miejsca szczególnie niebezpieczne oraz czy nastąpił spadek liczby kolizji, wypadków, ofiar śmiertelnych i rannych w rejonach, gdzie ustawiono fotoradary gminne.

NIK skontroluje też, jak zarządcy dróg na różnych szczeblach dbają o bezpieczeństwo na drogach, zwłaszcza w zakresie inwestycji drogowych. Jak podkreślił Biedziak, z badań wynika, że liczba śmiertelnych wypadków na świecie i w Polsce spada na obszarach, gdzie większość ruchu drogowego odbywa się na drogach dwujezdniowych - autostradach i drogach ekspresowych. Zbadana zostanie też organizacja ruchu i oznakowanie dróg, bo - jak wskazuje rzecznik NIK - liczba wypadków maleje na skrzyżowaniach, na których wprowadzono odrębne światła dla skręcających w lewo.

"Najważniejsze będzie ustalenie, czy w Polsce istnieje spójny system instytucji publicznych, który gwarantuje uporządkowane i długofalowe działania na rzecz bezpieczeństwa ruchu drogowego i czy system ten został opisany w strategiach rządowych" - podkreślił Biedziak.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy