To już czas na wiosenny przegląd. Co koniecznie trzeba sprawdzić po zimie?

Wiosenny przegląd samochodu kojarzy się dziś głównie z wymianą opon na letnie. To błąd. Zgodnie ze złotą zasadą "jak dbasz, tak masz", zwłaszcza po zimie warto poświęcić swojemu autu więcej czasu. O czym pamiętać, by cieszyć się bezawaryjną eksploatacją przez długie miesiące?

Zanim wybierzesz się do wulkanizatora zalecamy dłuższą wizytę na myjni samochodowej. Tym razem jednak - nietypowo - zacznij mycie swojego auta od... podłogi. 

Pamiętajmy, że w Polsce głównym orężem drogowców w walce z zimą jest chlorek sodu, czyli zwykła sól drogowa. Jej działanie jest zabójcze dla wszystkich elementów metalowych, a te - wbrew pozorom - nie ograniczają się jedynie do karoserii. Pamiętajmy, że ze stali wykonanych jest wiele części naszego samochodu - od ramy pomocniczej, przez tarcze kotwiczne, na metalowych przewodach hamulcowych kończąc!

Reklama

Mycie samochodu i podwozia po zimie

Jeśli mocno przywiązujesz się do własnych czterech kółek i planujesz ich długą eksploatację, zachęcamy do dwukrotnej wizyty na myjni. 

Na początek - warto wybrać się na myjnię "bezdotykową" i dokładnie opłukać auto (w tym podwozie) wodą z detergentem, która usunie solną skorupę.

Szczególnej uwagi wymagają wszelkie przetłoczenia oraz:

  • okolice klamek,
  • listew ozdobnych,
  • nakładek progowych,
  • spoilerów.

W ich zakamarkach sól zbiera swoje największe żniwo - rozszerzające się  pod wpływem temperatur i wpadające w drgania plastiki często potrafią uszkodzić lakier otwierając jej drogę do "żywej" stali. 

Kilka dni po wizycie w myjni bezdotykowej warto wybrać się też do klasycznej "szczotkowej", która oferuje program mycia podwozia. 

Uspokajamy - jednorazowa wizyta na takiej myjni nie powinna mieć większego wpływu na stan powłoki lakieru, a detergenty i woda pod ciśnieniem pomogą pozbyć się z zakamarków resztek soli.

Wymiana opon na letnie? Zerknij też pod samochód

Na myjnię warto się wybrać zanim jeszcze wybierzesz się do wulkanizatora. Każda wizyta auta na podnośniku i odkręcenie kół stanowią dobry pretekst, by zweryfikować stan takich elementów, jak:

  • tarcze,
  • klocki hamulcowe,
  • przewody hamulcowe,
  • osłony przegubów,
  • elementy metalowo-gumowe zawieszenia.

Na czystym aucie łatwiej zobaczysz ewentualne ubytki w konserwacji czy szkody poczynione przez zimę (połamane osłony, korozja)

Wilgoć w aucie po zimie. Jak się jej pozbyć?

Wiosenne dni to również dobry moment na solidne wietrzenie naszego pojazdu. Nie chodzi wyłącznie o pozbycie się z wnętrza nieprzyjemnych zapachów, lecz nagromadzonej zimą wilgoci. 

Ta głęboko wnika w tapicerkę czy maty wygłuszające i jest szkodliwa nie tylko dla karoserii (podłoga) ale przede wszystkim pokładowej elektroniki.

Pamiętaj, że we wnętrzu współczesnych pojazdów roi się od modułów i przekaźników, a ich stalowe elementy narażone są na korozję. 

Zdecydowanie warto więc przewietrzyć auto w cieplejszy dzień lub zainwestować chociażby w pochłaniacz wilgoci.

Solidne suszenie powinno w szczególności leżeć na sercu alergikom. Nagromadzona zimą wilgoć stanowi pożywkę dla różnego rodzaju bakterii i grzybów, których zarodniki bywają toksyczne i mogą podrażniać układ oddechowy.

Najskuteczniejszą metodą jest pozostawienie otwartego pojazdu w ciepły słoneczny dzień, by promienie słońca i wiatr zrobiły swoje. Jeśli nie możesz sobie na to pozwolić, możesz również pokusić się o wersję budżetową. 

Świetnym pochłaniaczem wilgoci są chociażby rozłożone w różnych miejscach kabiny gazety. Tytuły? Im gorsze, tym lepsze. Wodę z powietrza najlepiej pochłania bowiem tani szary papier.

Mycie szyb od środka. Zainwestuj w wycieraczki

Szykując się na ostre wiosenne słońce warto poświęcić więcej uwagi dokładnemu czyszczeniu szyb. Radę szczególnie powinni wziąć sobie do serca miłośnicy pewnego znanego preparatu do nabłyszczania elementów deski rozdzielczej (i awaryjnego uruchamiania silnika...) oraz palacze. 

Brud, tłuszcz, i osad z papierosowego dymu nie tylko sprzyjają kondensacji wilgoci na szybie, ale też skutecznie zmniejszają jej przejrzystość, co może mieć ogromne znaczenie w ostrym wiosennym słońcu. Nie zapominajmy, że pierwsze cieplejsze dni sprzyjają pojawieniu się na drogach większej liczby rowerzystów i motocyklistów. Kwestia dobrej widoczności ma więc w tym kontekście fundamentalne znaczenie.

Kierowcy często zapominają również, że po zimie do wymiany nadają się przeważnie pióra wycieraczek. Ciągły kontakt ze szronem i lodem sprawia, że guma twardnieje i pęka, czego efektem są widoczne trudności z szybkim odprowadzaniem wody.

To szczególnie ważne w kwestii nadchodzących letnich miesięcy. Mało kto zdaje sobie sprawę, że miesiącem z największą liczbą opadów jest w Polsce lipiec, gdy często doświadczyć możemy tzw. "oberwania chmury".

Serwis i odgrzybienie klimatyzacji

Zimą wielu kierowców bardzo oszczędnie korzysta z klimatyzacji. Dotyczy to głównie starszych i gorzej wyposażonych aut z tzw. "manualną klimą", w których kompresor nie uruchamia się automatycznie po włączeniu odparowywania szyb.

By układ był prawidłowo smarowany i zabezpieczony przed korozją, kompresor powinien być uruchamiany przynajmniej raz na dwa tygodnie. 

Nie przez przypadek wraz ze zmianą opon na letnie zaczynają się też "żniwa" w zakładach serwisujących samochodowe klimatyzacje. 

To, że układ działa wydajnie, nie oznacza wcale, że nie warto się do nich wybrać. Alergicy powinni zadbać o wymianę zawilgotniałego filtra przeciwpyłkowego i - koniecznie - odgrzybienie układu (w budżetowej wersji samego parownika).

Za taki szybki przegląd, który oszczędzi wam kichania, duszności i łzawienia oczu, zapłacicie około 200 zł.

Masz starsze auto? Udrożnij odpływy

Po okresie jesienno-zimowej pluchy warto też poświęcić trochę czasu czynnościom nieoczywistym, jak np. czyszczenie przedniego podszybia i udrożnienie otworów odpływowych. 

Pamiętajmy, że zbliżające się lato oznacza też okres nagłych i bardzo intensywnych opadów deszczu, a nagromadzone jesienią liście dostają się do odpływów ograniczając lub zupełnie blokując przepływ wody. 

Efektem tego są często trudne do zdiagnozowania przecieki, gdy okazuje się, że po ulewie na dywaniku kierowcy lub pasażera mamy basen olimpijski. Powodem takiego zjawiska nader często są właśnie zatkane odpływy w podszybiu, przez które woda przelewa się górą i znajduje sobie przejście przez gródź czołową.

Przy okazji mamy też dobrą radę zwłaszcza dla właścicieli starszych pojazdów, którzy chcieliby przedłużyć ich drogowy żywot. Korzystając ze sprzyjającej aury warto również poświęcić trochę czasu odpływom w progach. Z czasem, właśnie za sprawą brudu trafiającego do wnętrza progu m.in. z otworów w podszybiu, przestają one pełnić swoją funkcję i zamiast "wentylować", uszczelniają próg. 

W efekcie w jego wnętrzu powstaje mieszanka błota, piachu i wszelkiej maści odpadków organicznych, która idealnie kumuluje wilgoć. Z tego względu w starszych autach warto od czasu do czasu usunąć fabryczne przepusty (najczęściej wykonane z gumy) i udrożnić odpływy. 

Często by tego dokonać nie trzeba nawet demontować plastykowych osłon progowych - z reguły wystarczy wydłubać samą gumową "przelotkę" lub odkręcić jej plastikową maskownicę.

Doładuj akumulator. Nie pożałujesz

Na koniec ostatnia z rad nieoczywistych - po zimie zawsze warto jest doładować akumulator

Brak siarczystych mrozów sprawia, że nie poświęcamy mu należytej uwagi, a trzeba pamiętać, że samochodowej baterii szkodzi nie tylko zimno, ale też upał. Warto wiedzieć, że każdy wzrost temperatury o 10°C wiąże się nawet z dwukrotnym przyspieszeniem zjawiska samorozładowania. 

Szczególnie w ciepłe dni, kiedy temperatura sięga lub nawet przekracza 30°C (a pod maską może być przecież sporo cieplej) można się więc spodziewać problemów z uruchomieniem pojazdu. 

Przed sezonem letnim dobrze więc podładować akumulator "małym prądem", co powinno zauważalnie przedłużyć jego żywot.

Pamiętajmy - ogólna zasada stosowana w przypadku akumulatorów kwasowych (a więc najpopularniejszych) brzmi, że - wyrażane w amperach - natężenie prądu, jakim ładujemy baterię, nie może przekraczać 1/10 jej pojemności. 

Oznacza to, że by uzyskać maksymalny prąd ładowania należy podzielić zapisaną na akumulatorze pojemność (wyrażoną w amperogodzinach) przez 10. 

Innymi słowy - akumulator o pojemności 55 Ah powinno się ładować prądem o natężeniu maksymalnie 5,5 A. 

Zdecydowanie warto jednak wyposażyć się w "elektroniczne" ładowarki (dostępne chociażby w supermarketach), które - dzięki mikroporcesorom - automatycznie dobierają optymalny prąd ładowania w oparciu o szereg zmiennych, jak chociażby temperatura otoczenia.

Pomagajmy Ukrainie - ty też możesz pomóc

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama