Nowe fotoradary sprawdzą, czy płacisz podatki. Jest duży sprzeciw
Wielka Brytania wprowadziła pierwsze na świecie fotoradary, który do łapania kierowców wykorzystują m.in. sztuczną inteligencje. Zaawansowane systemy są w stanie śledzić ruchy osób znajdujących się w pojeździe i sprawdzić, czy... kierowca opłacił podatki. Jak można się spodziewać - tak szeroko idąca inwigilacja nie każdemu się podoba.
Czy nam się podoba, czy nie, technologia idzie na przód, a wraz z nią rozwijają się systemy umożliwiające egzekwowanie przepisów na drogach. Przykładem niech będzie Polska, która już od pewnego czasu wdraża nowoczesne i zaawansowane radary o nazwie Mesta Fusion RN. Ich nietuzinkowe możliwości pozwalające m.in. na śledzenie kilku pasów ruchu i wykonywanie zdjęć "od tyłu" już teraz wzbudzają niepokój u niektórych kierowców.
Jak się okazuje, jeszcze dalej poszła Wielka Brytania, która jako pierwszy kraj na świecie wprowadziła fotoradary wykorzystujące sztuczną inteligencję. Za tym niezwykłym rozwiązaniem stoi firma technologiczna Redspeed International, która od lat rozwija inteligentne urządzenia umożliwiające dokładniejsze egzekwowanie przepisów drogowych.
Nowoczesny radar został wyposażony m.in. w zaawansowaną technologię kamer oraz inteligentne systemy skanujące, które potrafią prześledzić zachowanie kierowców wewnątrz ich samochodu. Dzięki temu z łatwością wskażą, czy prowadzący samochód np. korzysta z telefonu komórkowego podczas jazdy, lub czy któryś z pasażerów ma niezapięte pasy.
Ba, jak wskazuje opis opublikowany na stronie producenta, zaawansowany radar jest w stanie na bieżąco łączyć się z policyjnymi bazami danymi, by ustalić, czy kierowca znajdujący się w aucie nie zalega z opłatami podatków lub ubezpieczenia.
Oczywiście podobnie jak inne, bardziej standardowe urządzenia tego typu, radar potrafi wykonać zdjęcia w wysokiej rozdzielczości. Sama kamera monitoruje do sześciu pasów ruchu i stale współpracuje z innymi radarami podłączonymi do sieci, by ustalić położenia auta w danym momencie.
Nic nie stoi na przeszkodzie, by wykonane zdjęcia osób znajdujących się w samochodach były również konfrontowane np. z bazami osób poszukiwanych, chociaż (póki co?) nie wspomina się o takiej funkcjonalności.
Chociaż powyżej opisane możliwości bez wątpienia brzmią zdumiewająco, nie wszystkim tak szeroko zakrojona forma śledzenia kierowców jest na rękę. Brian Gregory z Alliance of British Drivers - organizacji "dbającej o interesy brytyjskich kierowców" - zaalarmował, że montowanie tego rodzaju radarów wcale nie ma na celu poprawy bezpieczeństwa na drogach. Zdaniem działacza chodzi wyłącznie o generowanie przychodów poprzez "stały nadzór obywateli", a to stanowi zagrożenie dla prywatności każdego człowieka.
Na słowa te szybko zareagował rzecznik ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego Simon Williams. Zaznaczył on, że rząd ma świadomość ewentualnego niezadowolenia brytyjskich kierowców z tak szeroko idącej inwigilacji. Podkreślił jednak, że policja musi w coraz większym stopniu polegać na technologii. Trudno bowiem "postawić policjanta na każdej ulicy".