Audi 100 czyli "szewska" pasja
...ile dałbym by zapomnieć Cię.
Tak śpiewał jakiś czas temu pewien raper, i takie same słowa przychodzą mi na myśl na same wspomnienie o samochodzie, którego właścicielem miałem być wątpliwą przyjemność. (*)
A auto to, to synonim niemieckiej technologii i niezawodności sprzed kilkunastu laty. Mowa o Audi 100 C4A6 z 1992 roku.
Samochodem tym, wyposażonym w wolnossącą jednostkę o pojemności 2 l. i mocy 115 KM, nie jeździło najgorzej. Niemniej trapiące go od samego początku usterki doprowadzały mnie do "szewskiej" pasji. Ten samochód psuł się tak szybko, że nie nadążałem z jego naprawami. Wieczne problemy z rozrusznikiem, problemy z elektryką szyb, centralnym zamkiem, odklejającą się podsufitką sprawiały, że bałem się zdejmować tapicerkę w obawie, że znajdę tam logo PKS-u.
Ten samochód musiał być wcześniej przystankiem... nie ma innego wytłumaczenia, chyba że ta niemiecka niezawodność wcale nie jest taka niezawodna. Silnik, mimo że nie miał specjalnego apetytu na paliwo, miał niesamowity apetyt na olej. Potrafił go spalić do 3l. na 1000 km, czasem śmiałem się, że mam specyficzną hybrydę PB+olej :)
Najgorzej było gdy podczas większych prędkości uchylało się szyby, kabina momentalnie wypełniała się spalinami, mimo iż cały układ wydechowy wymieniłem na nowy. Był też motyw z wypaleniem się liczników... ale to już mała usterka.
Niemniej miał też ten pojazd zalety. Pierwszą był wygląd, mimo że biała była bardzo ładna, i bardzo wygodna. Zaletą druga był popyt na tego typu pojazdy...sprzedałem ją na drugi dzień po wystawieniu na portal aukcyjny. Męczyłem się z nią nieco ponad rok, straciłem sporo na sprzedaży i wymianie części. Ale w dniu kiedy pewien nieszczęśnik podpisał umowę i wypłacił pieniądze, byłem naprawdę szczęśliwy, że pozbyłem się kłopotu.
Może ja też byłem takim nieszczęśnikiem rok wcześniej, a może trafił mi się wybitnie wadliwy model. Jedno wiem na pewno, ktoś decydując się dziś na zakup takiego pojazdu to strzela we własne kolano. A wiara w dobry stan i przebieg rzędu 200-250 tys km. to nic innego jak naiwność.
Pozostaje mi życzyć wszystkim otwartości umysłu, i podchodzenia do obiegowych opinii na temat danych pojazdów ze sporym dystansem.
(*) - list do INTERIA.PL
Ten tekst to efekt naszego apelu o nadsyłanie opinii o waszych samochodach. Czekamy na kolejne.