Audi A8 Lang 4.2 TDI Quattro - test
Nowe Audi A8 w wersji 4.2 TDI ma piorunujące osiągi, ale zużycie paliwa trzyma się rozsądnego poziomu. A dodatkowo – potrafi ryknąć jak benzynowe V8.
Czy zatem niczego mu nie brakuje? Chyba nie, może poza nieco niższą ceną. Za wydłużoną odmianę Lang trzeba zapłacić 439 500 zł. To najdroższy model w całej gamie A8. Co robić, luksus nigdy nie był tani.
Cichutkie monstrum
Pod maską pracuje widlasty, ośmiocylindrowy silnik TDI o mocy 350 KM. I, szczerze mówiąc, gdyby nie znaczek na tylnej klapie i obrotomierz wyskalowany do 6000 obrotów na minutę, nie sposób byłoby się zorientować, że to diesel. Pracuje niewiarygodnie cicho, także zaraz po uruchomieniu na zimno. A gdy gwałtownie doda się gazu, z obu końcówek wydechu wydobywa się ryk zarezerwowany, wydawałoby się, dla dużych silników benzynowych. Dodatkową zaletą tej świetnej jednostki jest niskie zapotrzebowanie na paliwo. W mieście rzadko komputer wskazywał więcej niż 11-11,5 l/100 km. Poza terenem zabudowanym bez problemu można się zmieścić między 7 a 8 l oleju napędowego na 100 km. Chyba, że chce się w pełni korzystać z możliwości gromady koni pod maską. Ale nawet podczas szybkiej jazdy rzadko jest to więcej niż 10 l/100 km.
Ośmiobiegowa, automatyczna skrzynia działa znakomicie, zmieniając biegi niemal niezauważalnie. Nieco gorzej jest, jeśli chodzi o precyzję pracy samej dźwigni. Skoki są na tyle małe, że chcąc wrzucić bieg wsteczny, łatwo przeskoczyć od razu w pozycję "P". Gdy chcemy szybko zawrócić na wąskiej drodze, może być z tym kłopot. Znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby zastosowanie osobnego przycisku do uruchamiania trybu "P", podobnie jak to robią BMW i Mercedes.
Naszpikowany
Już bazowa wersja A8 L, jeśli można w ogóle użyć takiego terminu w przypadku samochodu luksusowego, jest wprost naszpikowana elektroniką. Wyposażenie standardowe jest bardzo bogate, a rzut oka na listę opcji zdecydowanie przyspieszy tętno. Głównie ze względu na ich ceny, ale także dlatego, że są one niespotykane.
Np. światła w technice LED. Ktoś powie - co w tym nowego? Prawda, tylne lampy LED są dziś popularne. Ale już światła mijania i drogowe? Audi jest prekursorem, jeśli chodzi o to rozwiązanie. W pakiecie są nie tylko przednie reflektory LED, ale także asystent świateł drogowych, tryb autostradowy (wydłużający zasięg świateł powyżej prędkości 110 km/h), światła doświetlające zakręty i funkcję dostosowania oświetlenia do warunków pogodowych. Uff, sporo tego, a to przecież tylko jeden z długiej listy dodatków.
Równie ciekawy jest asystent jazdy nocnej. Po jego włączeniu obraz z kamery na podczerwień pojawia się na ekranie między wskaźnikami. Pierwsze wrażenie jest jak najgorsze - obraz jest bardzo słabej jakości. Ale wystarczy, by w polu widzenia kamery znalazł się pieszy, a system natychmiast oznacza go żółtą ramką. A jeśli dodatkowo układ oceni, że możliwa jest kolizja, włączy ostrzegawczy sygnał dźwiękowy. Asystent jest tak czuły, że wyłapuje pieszych nawet w wąskiej luce między samochodami, gdy pole widzenia ograniczają np. samochody stojące na czerwonym świetle. Choć dopłata za ten system jest spora, zdecydowanie warto go zamówić.
Witold Blady