Toyota RAV4 kontra Toyota RAV4
Jestem całkiem zadowolonym użytkownikiem Toyoty RAV4 III generacji z 2007 roku z dieslowskim silnikiem 2.2 o mocy 136 KM. Kiedy nadarzyła się okazja przetestowania jej następczyni - napędzanej dwulitrowym wysokoprężnym silnikiem o mocy 125 KM - chętnie skorzystałem z takiej możliwości.
Nowy model zdecydowanie urósł - widać to od razu na pierwszy rzut oka. A dokładnie auto jest dłuższe o 20,5 cm, szersze o 3 cm i ma większy o 10 cm rozstaw osi. Moja Toyota wygląda przy nim jak mniejsza, zabiedzona siostra. "Czwórka" wręcz szokuje swoim nowoczesnym wyglądem, zupełnie innym od dotychczasowych modeli RAV4 - skośne reflektory połączone z grillem, ładna linia boczna, no i ten lekko wystający tył; domyślam się, że jednym może się podobać, ale znajdą się i tacy, którzy będą narzekać, że projektanci posunęli się za daleko i obecna generacja już w ogóle nie przypomina dawnej, starej, dobrej Toyoty. Ja należę do pierwszej grupy. Uważam, że auto zyskało na zmianach, wygląda nowocześnie, dynamicznie, aż chce się wsiąść do środka i ruszyć w trasę.
Malkontenci od razu zauważą, że zniknęło zapasowe koło na drzwiach bagażnika, tak charakterystyczne dla poprzednich modeli RAV4. I bardzo dobrze. Dzięki temu bagażnik otwiera się nie na bok, ale do góry. Moim zdaniem to pozytywna zmiana. W mojej Ravce trzeba się czasami nieźle nakombinować, by otworzyć te drzwi na przykład na sklepowym parkingu, kiedy inny kierowca stanie za blisko. Albo zaparkujesz tyłem, a tam ściana, i co wtedy?
Ale nowe rozwiązanie ma też minusy. W testowanym aucie otwieranie i zamykanie bagażnika sterowane jest elektrycznie, i powiem wam - trwa to niemiłosiernie długo. Ponadto klapa ląduje dość wysoko i trudno sięgnąć do przycisku służącego do jej zamykania. Moja żona, niestety, potrzebuje w tym celu pomocy. Nie wyobrażam więc sobie jej samej na zakupach. Będzie zaczepiać obcych, wysokich facetów? Niebezpieczne... Ktoś zaraz podpowie, że można przecież sterować bagażnikiem z kluczyka, ale już widzę jak kobieta szuka kluczyka w swojej przepastnej torbie, skoro auto otwiera się i zamyka bezkluczykowo - wystarczy dotknąć klamkę, co jest bardzo wygodnym rozwiązaniem.
Dla ścisłości dodam, że sam bagażnik jest sporo większy od kufra w poprzednim modelu - jak podają źródła urósł o 138 litrów i obecnie ma pojemność 547 litrów. Do tego rozkładana na płasko kanapa i można przewieźć nawet wannę. Wyjazd na wakacje czteroosobowej rodziny nie powinien stanowić problemu.
No dobrze, wsiadamy do środka. I tu przeżywam kolejny szok: to zupełnie inne auto niż moja "trójka"! Co prawda umieszczone na wprost kierownicy zegary są podobne do moich i ich wygląd bardzo się nie zmienił, ale już deska rozdzielcza, to zupełnie inna bajka. Duży wyświetlacz, wygodne przyciski... Tu nie mam żadnych zastrzeżeń. Ale już ten dziwny wystający daszek obszyty niby-skórą nie przypadł mi do gustu. Rozumiem, że miał dodać szyku, by auto wyglądało nowocześnie i bogato, ale do mnie to kompletnie nie przemawia. Zastanawiam, się jak ta niby-skóra będzie wyglądała po kilku latach użytkowania. Czy nie straci koloru? Popęka? Jak zareaguje na słońce, na piankę do czyszczenia? Może się czepiam, ale uważam, że jak już miało być elegancko, to trzeba było użyć prawdziwej skóry.
Ponadto ten wystający element utrudnia dostęp do znajdujących się poniżej przycisków: podgrzewania foteli, zmiany trybu jazdy czy wejścia USB. Nie da się ich wcisnąć ot tak, bez schylenia głowy, co raczej nie jest bezpieczne w czasie jazdy.
Do plusów należy zaliczyć wygodną, trójramienną kierownicę, która pewnie leży w dłoniach i zapewnia poczucie całkowitego panowania nad autem. Fotele, w testowanej wersji podgrzewane i pokryte skórą, wydają się większe niż w mojej Ravce. Auto urosło o ileśtam centymetrów i od razu całe jego wnętrze zrobiło się zauważalnie większe; jak mówi moja żona - jakoś tak więcej powietrza w środku... Także pasażerowie z tyłu siedzą komfortowo i mają sporo miejsca na nogi.
Dwulitrowy silnik uruchamia się przyciskiem, a nie jak u mnie kluczykiem. Miałem z tym trochę problemów, bo nie zapalał od pierwszego razu, ale myślę, że to kwestia przestawienia się na nowoczesne rozwiązanie. Silnik jak to diesel trochę klekocze na początku, ale ponieważ moja Ravka też klekocze, jestem przyzwyczajony. Po chwili jest już zresztą ciszej.
A ile pali - ktoś zapyta? I tu niespodzianka. Moja stara Ravka w jeździe po mieście bierze tylko 6,5 litra na 100 km. Jej następczyni okazała się bardziej żarłoczna - komputer pokazał 7,5 litra i za nic nie chciał zejść niżej. Na trasie było trochę lepiej, bo już zdecydowanie poniżej siedmiu, ale to o wiele więcej niż obiecuje producent ( jakim cudem osiągnęli 4,9 l, to ja nie wiem).
Co prawda moje auto ma odrobinę mocniejszy silnik, ale to nowa Ravka i jej 125 koni mechanicznych sprawia wrażenie bardziej dynamicznych. No cóż, co nowe, to nowe... Samochód świetnie się prowadzi, dobrze wchodzi w zakręty, a jak komuś trzeba większej dynamiki może przełączyć się na tryb Sport. Prawdę mówiąc, jak raz spróbujesz, to już zawsze będziesz pamiętać o tym przycisku... Moja żona narzekała trochę na sprzęgło, że zbyt głębokie, przez co parę razy zgasł jej silnik, ale ja nie miałem żadnych problemów.
Przeszkadzało mi natomiast niedomykanie drzwi. Nie wiem czy akurat testowany model tak ma, czy to kwestia regulacji, ale prawie nigdy nie udało mi się zatrzasnąć drzwi za pierwszym razem. Możecie sobie wyobrazić, jakie to denerwujące.
Podsumowując. Lubię moją starą Ravkę, przez te wszystkie lata służyła mi bez większych problemów, ale chętnie wymieniłbym ją na nowy model. Bo większy, bo ładniejszy, bo nowocześniej wygląda, bo, bo... można długo wyliczać.
Zaglądamy więc do cennika - najtańsza wersja z napędem na jedną oś kosztuje niecałe 100 tysięcy złotych, a na testowany przeze mnie model z bajerami trzeba wydać 40 tys. zł więcej.
Nowa RAV4 może się komuś podobać lub nie, to kwestia gustu, ale moim zdaniem ma całkiem spore szanse namieszać na rynku SUV-ów i podebrać klientów konkurencji.