Dakar. Sonik stracił pozycję lidera, awans Przygońskiego

Rafał Sonik stracił pozycję lidera Rajdu Dakar w klasyfikacji quadów. Nowym liderem został Ignacio Casale. Po ósmym etapie z metą w Iquique w Chile, reprezentant tego kraju o prawie siedem minut wyprzedza krakowianina.

Z każdym dniem, z powodu przeważnie awarii sprzętu, maleje liczba uczestników najtrudniejszej na świecie imprezy terenowej. Z grona 45 quadowców, którzy 4 stycznia wystartowali w Buenos Aires, pozostało już tylko 22. W poniedziałek mieli pierwotnie do pokonania ponad 800 km, w tym planowany odcinek specjalny długości 784 km. Jednak obfite w weekend opady deszczu sprawiły, że słynna solna pustynia była grzęzawiskiem.

"W niedzielę pioruny waliły 200 metrów ode mnie. Do tego wezbrane rzeki, burze, gradobicie. Makabra!" - mówił zmaltretowany Sonik, który na skróconej w poniedziałek do 416 km trasie uzyskał ósmy czas. Zwycięzcą etapu został Argentyńczyk Jeremias Gonzalez Ferioli (3:43.35). Drugi był Casale ze stratą blisko ośmiu minut.

Reklama

Z trudnymi warunkami bardzo dobrze radzi sobie Daniel Domaszewski, który po szóstym miejscu na etapie awansował na dziewiąte w klasyfikacji generalnej. Jego ojciec urodził się w Polsce, a matka w Wielkiej Brytanii. Do Argentyny rodzina wyemigrowała w 1949 roku.

"Ja urodziłem się w Buenos Aires, ale od 1996 roku mieszkam w Miami na Florydzie. Polskę odwiedziłem raz, w 2010 roku razem z grupą znajomych" - wspomniał Domaszewski.

W gronie motocyklistów Jakub Przygoński awansował na 16. miejsce. Awaria elektroniki wykluczyła z rywalizacji na trasie z Uyuni do Iquique mistrza świata juniorów w cross-country Jakuba Piątka. Liderem został Hiszpan Marc Coma.

W poniedziałek z Uyunii w Boliwii wystartowało 111 motocyklistów spośród 161, którzy 4 stycznia w Buenos Aires rozpoczęli ściganie. Do pokonania mieli pierwotnie ponad 800 km, w tym planowany odcinek specjalny długości 784 km. Jednak obfite w weekend opady deszczu sprawiły, że największa na świecie solna pustynia (powierzchnia ponad 10 tys. km kw.), położona na wysokości 3653 m n.p.m., była nieprzejezdna. W tejsytuacji czas mierzony był na skróconej do 416 km trasie.

Najszybciej, w niespełna trzy godziny, pokonał ją Chilijczyk PabloQuintanilla. Dziewiętnasty wynik osiągnął Przygoński, tracąc do zwycięzcy ponad 16 minut. Na pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej wysunął się trzykrotny triumfator tej imprezy w latach 2006, 2009 i 2011 Coma.

Dotychczasowy lider, jego rodak Joan Barreda, niedzielny etap zakończył ze złamaną kierownicą. Ponieważ był on w formule maratońskiej, Hiszpan przedponiedziałkową rywalizacją nie mógł skorzystać z pomocy serwisu i poniósł dalsze straty czasowe.

Pecha miał też Piątek. Jak poinformował "elektryka w motocyklu padła na amen" i lublinianin na biwak dotarł helikopterem.

Świetnie radzi sobie Hiszpanka Laia Sanz, która zajęła piąte miejsce i jest dziewiąta po ośmiu etapach. Przed nią wyższą w historii imprezy lokatę - czwartą - miała tylko Francuzka Veronique Anquetil, w 1984 roku.

W poniedziałek dzień wolny od ścigania mieli kierowcy samochodów i ciężarówek. Tego dnia wszyscy uczestnicy rajdu opuścili Boliwię i są w Chile, gdzie odbędzie się jeszcze jeden etap. W środę zawodnicy powrócą do Argentyny. Zakończenie rywalizacji w sobotę w Buenos Aires.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy