Mercedes rezygnuje z rozwijania technologii jazdy autonomicznej
Carsharing, czyli współdzielenie pojazdów, to idea, którą od wielu lat promują środowiska związane z aktywistami miejskimi. Problem w tym, że zwłaszcza w dobie koronawirusa - ich entuzjazmu nie podzielają kierowcy. Kierowcy, którzy są nie tylko głównymi użytkownikami samochodów, ale też motorem generującym zyski dla producentów pojazdów...
Przez kilka ostatnich lat, przy okazji premier różnych prototypów, dziennikarze motoryzacyjni mogli usłyszeć, że nowe czasy wymagają od producentów "nowego podejścia". W wypowiedziach przedstawicieli różnych części motoryzacyjnej sceny przez wszystkie przypadki odmieniano słowo "system", który Polakom kojarzyć się może z... komunizmem. Mówiąc prościej - chodziło o rezygnację z własności prywatnej i promowanie idei "pojazdu na życzenie".
Wg różnych koncepcji przyszli kierowcy - lub raczej "użytkownicy"- mieliby korzystać z samochodów właśnie na zasadzie carsharingu - krótkotrwałego najmu lub abonamentu pozwalającego korzystać z różnych modeli - w zależności od aktualnych potrzeb. Ambitne plany zakładały otwarcie się na nowych użytkowników. Stąd skoncentrowanie wysiłki nad wprowadzeniem do oferty pojazdów autonomicznych, które - docelowo - nie wymagałyby od użytkownika legitymowania się prawem jazdy.
Wygląda jednak na to, że wybuch pandemii koronawirusa i wejście na motoryzacyjny rynek gigantów branży IT zmusiły producentów samochodów do rewizji tych planów. Idea współdzielenia pojazdu traci na popularności, a marki na powrót zaczynają wsłuchiwać się w życzenia kierowców.
Mercedes poinformował właśnie, że oficjalnie wycofuje się z wyścigu o stworzenie pierwszego samochodu autonomicznego piątego poziomu. "Nie startujemy w żadnym wyścigu, którego nie możemy już wygrać" powiedział niemieckiemu serwisowi RMD.de rzecznik producenta ze Stuttgartu. Nie chodzi jednak wcale o to, że Mercedes nie jest w stanie zawiązać na tym polu konkurencyjnej walki, lecz o to, że wprowadzenie na rynek autonomicznych samochodów w zaskakująco niewielkim stopniu interesuje nabywców marki. Mówiąc wprost - nakłady związane z rozwojem tej technologii są niewspółmiernie wysokie w stosunku do ewentualnych zysków.
"Przekształcenie marki w dostawcę usług mobilnych to już przeszłość" - powiedział rzecznik Mercedesa w wywiadzie dla RMD.de. Pytany o doświadczenia firmy w tym zakresie, określił je mianem "otrzeźwiających". Analitycy firmy szybko doszli ponoć do wniosku, że "nie można zarabiać na ofertach takich jak wspólne korzystanie z samochodu", a to kłóci się z oczekiwaniami inwestorów. Ci oczekują nie tylko sprzedaży, ale przede wszystkim zysków.
Nie ulega wątpliwości, że wyścigiem do stworzenia pojazdu autonomicznego piątego poziomu mocno wstrząsnęło - wspierane przez Google - Waymo. Z początkiem października na drogach Arizony pojawiły się pierwsze autonomiczne taksówki-roboty, które mogą wozić pasażerów z punktu A do punktu B bez udziału kierowcy.
Niewątpliwie był to punkt zwrotny, po którym wielu producentów pojazdów zaczęło analizować zasadność dalszych inwestycji w nowe technologie z zakresu autonomicznej jazdy na poziomie 5. Warto dodać, że - za obopólną zgodą - Mercedes i BMW zakończyły właśnie, nawiązaną niedawno, współpracę w tym zakresie. W ostatnim czasie o planach dotyczących autonomicznej jazdy nie słychać również nic ze strony producenta z Monachium.
Rzecznik Mercedesa przyznaje, że największym problemem jest stworzenie odpowiedniego oprogramowania, a Waymo składa się wyłącznie z inżynierów branży IT. Mówiąc wprost - Amerykanie opracowują oprogramowanie, które można zaimplementować do dowolnego samochodu. Producenci pojazdów - zamiast konkurować w tym zakresie - powinni więc raczej skupić się na tym, co przez lata wychodziło im najlepiej: budowie samochodów, które odpowiadałyby potrzebom klientów.
Właśnie z tego względu nowy prezes Mercedesa Ola Källenius ograniczył wydatki na dział IT. W ramach nowego planu producent ze Stuttgartu na powrót skupić ma się na "klasycznych wartościach", jak np. przyjemność z podróżowania i prowadzenia czy zapewnienie nabywcom szeroko pojętego obcowania z luksusem. Nie można zapominać, że wraz z bogaceniem się społeczeństw lista chętnych na auta segmentu premium stale się poszerza. "Chcemy budować porządne samochody" - dodaje w wywiadzie z RMD.de rzecznik niemieckiej firmy.
Z perspektywy fana motoryzacji wygląda więc na to, że nie wszystko jeszcze stracone. Kto by pomyślał, że o motoryzację w jej współczesnym kształcie najmężniej walczyć będą księgowi...
Paweł Rygas