Krystian Korzeniowski: Rozbiłem Audi
Krystian Korzeniowski z Bielska-Białej to utalentowany kierowca, laureat GT Academy. W tym sezonie jeździ w barwach INTERIA.PL. Oto co pisze na swoim blogu po drugiej rundzie Volkswagen Castrol Cup.
Najszybsze okrążenie w kwalifikacjach robi się na zaraz na początku, na 2,3 lub 4 okrążeniu. Na tą sesję zakładamy nowe opony i ustawiamy ciśnienia tak, że opona jest najbardziej wydajna właśnie w pierwszy okrążeniach. Później jest już tylko coraz gorzej. Moje najszybsze kółko ustanowiłem w 14 okrążeniu. Dokładnie tyle czasu zajęło mi zrozumienie toru.
W pierwszym wyścigu jechałem zachowawczo, powoli piąłem się w górę. Gdy znalazłem się na bezpiecznej 7 pozycji i nie zagrażał mi żaden atak z tyłu goniłem kolejnego zawodnika, powoli zmniejszałem stratę, ale błędy spowodowały że nie zdążyłem go dogonić i wyprzedzić.
W trakcie wyścigu na jednym zakręcie za bardzo wypuściłem samochód do zewnętrznej strony, na której znajdowała się betonowa banda. Zahaczyłem o nią kołem oraz bokiem samochodu. W pierwszej sekundzie pomyślałem, że to koniec mojego wyścigu, jak się później okazało kompletnie nic się nie stało. Sporo szczęścia.
Do drugiego, niedzielnego wyścigu przystąpiłem z bardziej optymistycznym nastawieniem. Po pierwszym wyścigu wiedziałem, że jestem w stanie jechać szybkim i równym tempem. Start z 9 miejsca wyszedł niemalże perfekcyjnie. Po trzech okrążeniach jechałem już na 5 pozycji. Utrzymywałem tę lokatę przez prawie cały wyścig.
Na dwa kółka przed końcem na jednym z lewych zakrętów, dosłownie na sekundę straciłem koncentrację, wypadłem jednym kołem poza tor i wciągnęło cały samochód na trawę. Jechałem wprost na reklamę Audi. Przez głowę przeszła mi tylko jedna myśl... oby to był styropian. Po uderzeniu poczułem jednocześnie ulgę i złość. Okazało się, że rzeczywiście był to styropian, ale spadłem na 7 pozycję. Bardzo bolesny i kosztowny błąd.
Weekend oceniam jako udany. Wyścigi pokazały jak bardzo wysoki jest tegoroczny poziom pucharu Volkswagen Castrol Cup. Chcąc walczyć o miejsca topowe nie ma mowy na jakiekolwiek błędy. Tu wszystko musi być perfekcyjne.
Na Lausitzringu zaimponowała mi także organizacja oraz dokładność czasowa taka, przy której można byłoby sobie ustawić zegarek.
Rewelacją była także możliwość oglądania wyścigu na żywo. Niemieckim realizatorom nie umknęli moi kibice, którym jak zawsze bardzo dziękuje za doping :).