Nielegalny mandat z fotoradaru do zwrotu? Trzeba walczyć
Przez kilka miesięcy dwa wideorejestratory w Siemianowicach Śląskich działały nielegalnie, bez wymaganej zgody Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego - informuje "Dziennik Zachodni".
Według cytowanego przez gazetę radcy prawnego, straż miejska nie miała więc prawa nakładać kar w żadnej postaci.
Wideorejestratory to urządzenia rejestrujące wykroczenia popełniane przez kierowców przejeżdżających skrzyżowania na czerwonym świetle. Straż miejska otrzymała zgodę na ich zainstalowanie 14 czerwca 2013 roku. Urządzenia te działały jednak już od 21 grudnia 2012 roku i tylko do 4 kwietnia 2013 r. na podstawie odczytów z nich straż miejska wszczęła ok. 1800 postępowań (i wręczyła 1273 mandaty). To oznacza szacunkowe wpływy do budżetu rzędu 600-700 tys. zł. Co zatem z mandatami wręczanymi w tym czasie?
Według cytowanego przez gazetę Marcina Bartoszewskiego z kancelarii radców prawnych "Bocionek, Bartoszewski i Partnerzy", straż miejska nie miała prawa nakładać kar w żadnej postaci.
Jednak jego zdaniem dochodzenie zwrotu kwot, uiszczonych tytułem grzywny nałożonej w drodze takiego mandatu, nie będzie proste. Na niekorzyść obwinionych działa upływ czasu oraz fakt, że sami taki mandat karny przyjęli.
Dobrą metodą może natomiast być żądanie uchylenia przez sąd mandatu karnego bądź zażądanie odszkodowania, powołując się na wprowadzenie w błąd przez funkcjonariusza.