Dakar 2016. Popisowa jazda Loeba. Polacy też nie najgorzej
Popisową jazdę zaprezentowali utytułowany kierowca francuski Sebastien Loeb i hiszpański motocyklista Joan Barreda Bort na 3. etapie Rajdu Dakar długości 190 km z metą w argentyńskim San Salvador de Jujuy. W gronie quadowców czwarte miejsce zajął Rafał Sonik.
We wtorek wszyscy uczestnicy imprezy mieli początkowo do pokonania odcinek specjalny długości 314 km. Jednak z uwagi na złe warunki atmosferyczne start został przesunięty na pierwszy pomiar czasu. Oznaczało to skrócenie odcinka o 112 km, a potem jeszcze o 12 km.
"Z nawigacją nie mieliśmy problemów, zaś trasa była bardzo szybka" - powiedział debiutujący w crossowym ściganiu dziewięciokrotny rajdowy mistrz świata Loeb jadący Peugeotem, pilotowanym przez Daniela Elenę z Monako.
Francuski kierowca o minutę i 23 sekundy wyprzedził drugiego na mecie, także utytułowanego rywala, Hiszpana Carlosa Sainza.
Na 19. pozycji uplasował się Jakub Przygoński z Białorusinem Andriejem Rudnickim, na 20. Marek Dąbrowski z Jackiem Czachorem, a na 24. Adam Małysz z Francuzem Xavierem Panserim.
- Trzeba mieć pecha. Na samym początku dzisiejszego odcinka urwało nam jedną wycieraczkę. I to z mojej strony! Spadła na nas gruba gałąź z drzewa i stało się nieszczęście. Jazda bez tej części w towarzyszącej nam ulewie, na tak śliskiej nawierzchni, to była masakra. Po 70 kilometrach przełożyliśmy wycieraczkę ze strony mojego pilota Xaviera i coś już było widać, ale wcześniej, z powodu braku widoczności, przed każdym zakrętem hamowałem prawie do zera - relacjonował były skoczek narciarski.
W rywalizacji motocyklistów dominował Barreda Bort, który po raz 14. startuje w Rajdzie Dakar. Hiszpan o prawie pół minuty był szybszy od Kevina Benavidesa z Argentyny i o 52 sekundy od Portugalczyka Paulo Goncalvesa. Zwycięzca poniedziałkowego etapu Australijczyk Toby Price uplasował się na 37. pozycji, a najlepszy z Polaków, Jakub Piątek, na 32.
W gronie quadowców triumfator imprezy Dakar 2015 Sonik był czwarty ze stratą 3 minut 39 sekund do pierwszego na mecie Briana Baragwanatha z RPA. - Bardzo lubię skręcać, więc opis trasy, mówiący że będą same zakręty, był dla mnie świetną informacją. Cieszyłem się na oes, ale wiedziałem, że utrudnieniem będzie albo kurz albo woda. Było i to, i to. W pyle jadę oczywiście wolniej, ale okazało się, że podczas ulewy może być jeszcze gorzej - relacjonował Sonik.
W środę, w święto Trzech Króli, czwarty etap wokół San Salvador de Jujuy długości 629 km, z czego odcinek specjalny ma mieć 429 km