Toyota - nowe dziecko w F1

Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planami to w przyszłym sezonie stawka bolidów startujących w Formule 1 powiększy się o dwa samochody należące do Toyoty. O wejściu japońskiego producenta do cyklu Grand Prix głośno było już od dwóch lat, kiedy to pojawiły się pierwsze deklaracje ze strony Toyoty oraz wycofanie się ekipy z Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Świata. Nieustannie trwają też prace rozwojowe nowego bolidu oraz testy prowadzone przez dwóch bardzo dobrych kierowców - fińskiego weterana torów, Mikę Salo oraz Szkota, Allana McNisha.

Sezon 2002 ma być przeznaczony przez Toyotę na naukę i zdobywanie doświadczeń. - Naszym celem będzie nauka. Musimy dobrze poznać F1. Minie parę lat zanim zdobędziemy potrzebne doświadczenie i zaczniemy się liczyć w rywalizacji - powiedział szef stajni, Szwed Ove Andersson. - Chcę, aby pod koniec przyszłego sezonu patrząc na wyniki Toyoty każdy mówił - cóż, jak na debiutantów zrobili całkiem niezłą robotę - dodał Andersson.

Jego ekipa ma jednak już na starcie sporo kłopotów. Inne stajnie oskarżają ją przede wszystkim o to, że nie zamierza przestrzegać zakazu testów nowych bolidów, który będzie obowiązywał w Formule od ostatniego wyścigu w październiku do 1 stycznia 2002 roku.

Reklama

Toyota nalega, by jej ten zakaz nie dotyczył, ponieważ do tego czasu nie będzie jeszcze formalnie w F1. Nie zgadzają się na to inne ekipy. Uważają, że zwolnienie Toyoty i współpracującej z nią oponiarskiej firmy Michelin z przestrzegania zakazu jest nieuczciwe i daje dodatkową przewagę.

Zdaniem szefa zespołu Minardi, Paula Stoddarta Toyota powinna zostać zawieszona w startach jeśli nie będzie respektowała zakazu.

- Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) bardzo jasno potwierdziła, że możemy przeprowadzać testy do końca roku - odpowiadał na zarzuty Andersson.

Przyznał równocześnie, że podporządkuje się wszelkim postanowieniom FIA w tej sprawie: - Jeśli FIA zabroni nam testów, wtedy oczywiście postąpimy zgodnie z jej zaleceniem.

Andersson zaprzeczył również, jakoby jego zespół prowokował konfrontacje z innymi zespołami Formuły. Zaznaczył, że spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem zarówno ze strony przewodniczącego FIA Maxa Mosley`a, jak i Berniego Ecclestone`a z F1.

Pojawiające się ze strony zespołów F1 zarzuty o nieuczciwe pozyskiwanie przez Toyotę pracowników, Andersson określił mianem "kompletnych bzdur".

- Kiedy okazało się, że planujemy wystartować w Formule 1, otrzymaliśmy z innych zespołów bardzo wiele zgłoszeń o pracę. Nie mogę powiedzieć, że jakoś specjalnie polowaliśmy na pracowników, ale pracujemy z wieloma ,którzy sami chcieli uczestniczyć w naszym przedsięwzięciu. Jeśli jakieś ekipy zarzucają nam, że podkradamy innym ludzi, to może powinny przypomnieć sobie jak same zaczynały w F1 - bronił się Szwed.

- Musimy być realistami i wszyscy, którzy są realistami muszą dać nam parę lat na znalezienie właściwej drogi. Od miejsca, w którym teraz jesteśmy, do czołówki dzieli nas spora odległość. Jej pokonanie zabierze nam sporo czasu - podsumował szanse Toyoty w F1 Andersson.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: testy | fia | dziecko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy