Tego nie wlewaj do baku!
Wysokie ceny na polskich stacjach paliw robią swoje. Mieszkańcy wschodnich rejonów Polski masowo kupują paliwo u naszych sąsiadów.
W Obwodzie Kaliningradzkim benzynę można kupić za 1.50 zł. Na Białorusi litr wychodzi po ok. 2 zł. W Polsce takie paliwo jest sprzedawane po 3 zł. Przy granicy funkcjonuje cały biznes. Jedni jeżdżą prywatnie i przywożą sobie i znajomym. Inni tworzą wyspecjalizowane "firmy" i zajmują się hurtowym przewozem paliwa.
Kierowca jedzie dużym, ciężarowym autem z niemal pustym bakiem, tankuje kilkaset litrów i wraca. W domu przelewa wszystko do zbiorników i może jechać z powrotem. Potem takie paliwo sprzedawane jest okolicznym mieszkańcom trochę drożej, ale i tak znacznie taniej niż na stacjach benzynowych.
Co zrobić, jeśli nie posiada się ciężarówki, a nie chce się przepłacać u polskich handlarzy? Polak potrafi. W bagażniku mercedesa "beczki" bez problemu mieści się bak od poczciwego "stara". Kupuje się taki na szrocie, wspawuje w bagażnik i tak osobowy samochód przewozi ok. 170 litrów paliwa jednorazowo. I biznes się kręci.
Superexpress postanowił sprawdzić, czy tankowane na Białorusi paliwo spełnia polskie normy. Kupili od przyjezdnego Białorusina benzynę w 5-litrowej plastikowej beczce na wodę. Pan sprzedawał ją na bazarze w jednym z podlaskich miasteczek. Paliwo przekazali do badania w Centralnym Laboratorium Naftowym w Warszawie.
Wyniki są jednoznaczne (czytaj w ramkach) Jarosław Zabiega (Superexpress)