Marże i "becikowe"
Już wiadomo, kto jest winny drożyźnie na stacjach benzynowych. To okrutne, bezduszne, nie mające nijakiego zrozumienia dla ciężkiej doli właścicieli samochodów koncerny paliwowe, które windują swoje marże, a zatem i ceny.
Tak przynajmniej twierdzi rząd, a w zarzutach tych pobrzmiewa ton znany z okresu PRL, kiedy to za wszystkie ówczesne problemy gospodarcze odpowiadali wredni spekulanci.
Paliw to akurat nie dotyczyło, bowiem w tej branży obowiązywały ceny urzędowe, ustalane odgórnie przez państwo. Ropę naftową dostarczał nam Związek Radziecki wedle dziwacznego systemu rozliczeń, ponoć uniezależniającego nas od sytuacji na rynkach światowych. Była przyjaźń i braterstwo, tylko że benzyny nieustannie brakowało i trzeba było przydzielać ją na kartki.
Rząd, oskarżając koncerny paliwowe o chciwość i próbując skłonić je do rezygnacji z części zysków, szuka sposobu na sfinansowanie własnych przedsięwzięć. Pomysł jest taki: wy obniżycie marże, na przykład za cenę pozostawienia waszych prezesów na dotychczasowych stołkach, my podwyższymy akcyzę, benzyna ku zadowoleniu zmotoryzowanego elektoratu nie zdrożeje, a zarobimy dla budżetu parę dodatkowych miliardów złotych i będzie z czego wypłacić "becikowe". Plan doskonały i zapewne by się powiódł, gdyby nie raban uczyniony przez media. Teraz trzeba się z niego okrakiem wycofywać.
A mówiąc już całkiem poważnie... Powodów drożyzny na stacjach benzynowych jest wiele, a za jeden z najpoważniejszych trzeba uznać zmonopolizowanie rynku, na którym warunki dyktuje PKN Orlen, będący dostawcą paliw dla większości detalistów. Lansowany ostatnio pomysł połączenia Orlenu z Grupą Lotos i zbudowanie silnego, narodowego koncernu paliwowego jeszcze ten monopol umocni co z pewnością nie wpłynie na spadek marż i cen. Taniej zatem nie będzie.