Łyse opony i 3 ofiary
Za nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym odpowie przed częstochowskim sądem kierowca ciężarówki, której przyczepa prawie dwa lata temu uderzyła w autobus w Mstowie (Śląskie). Zginęły wówczas trzy osoby, a 10 innych zostało rannych.
O skierowaniu do sądu aktu oskarżenia w tej sprawie poinformował rzecznik częstochowskiej prokuratury Romuald Basiński.
Do wypadku doszło 11 lutego 2009 r. na drodze wojewódzkiej nr 786 pomiędzy Mstowem a Zawadą. Na łuku drogi w prywatny autobus marki mercedes, wiozący kilkanaście osób, uderzyła przyczepa ciężarowego volvo.
Ciężarówką kierował Grzegorz Ś. Przewoził trociny, załadowane do dwóch kontenerów. Zginęły trzy jadące autobusem osoby, trzy inne doznały bardzo ciężkich obrażeń ciała, a siedem kolejnych lżejszych. Obaj kierujący byli trzeźwi.
Zdaniem prokuratury, kierowca ciężarówki nie dostosował prędkości do panujących na drodze warunków, a prowadzony przez niego pojazd miał zużyte ogumienie. "Trzy koła przyczepy miały całkowicie zużyte bieżniki. W konsekwencji przyczepa zbaczała z toru jazdy, biegli określają to jako +wężykowanie+" - powiedział Basiński.
"Choć także ogumienie autobusu nie było w dobrym stanie, w zgodnej opinii biegłych jego kierowca w żaden sposób nie naruszył przepisów ruchu drogowego, nie przekroczył osi jezdni i nie przyczynił się do zaistnienia tej katastrofy" - zaznaczył prokurator.
Śledztwo toczyło się blisko dwa lata z powodu oczekiwania na ekspertyzy biegłych. Sam kierowca ciężarówki twierdzi, że nie naruszył bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Może mu grozić do ośmiu lat więzienia.
Skierowanie do sądu aktu oskarżenia nie kończy dociekania wszelkich okoliczności tragedii. W odrębnym postępowaniu śledczy wyjaśniają, kto odpowiada za dopuszczenie do ruchu przyczepy ze zużytymi oponami.
"Co prawda w firmie transportowej, w której pracował oskarżony kierowcy podpisywali deklaracje, że to oni odpowiadają za stan techniczny pojazdów, ale wydaje się, że taka deklaracja jest niewystarczająca i chcemy wyjaśnić, jaka była rola i czy prawidłowo postępował właściciel firmy transportowej" - powiedział prok. Basiński.
W tym samym postępowaniu badane jest także kwestia sprawności technicznej autobusu. Jego stan techniczny też budził zastrzeżenia, choć - jak zaznacza prokuratura, opierając się na opinii biegłych - wypadek nie miał z tym żadnego związku.