Stereotypowy motocyklista? Ignoruje przepisy i jeszcze udostępnia nagranie

Do sieci trafiło nagranie grupy motocyklistów, którzy dość odważnie poczynają sobie na publicznych drogach. Na kilkudziesięciosekundowym nagraniu widać jak motocykliści (w tym nagrywający) wielokrotnie łamią przepisy, przekraczają dozwoloną prędkość i jeżdżą na jednym kole. Argumentem jest tutaj zabawa. Czy tak wygląda stereotypowy motocyklista w Polsce?

Nagranie wyczynów opublikowane w internecie

Nagranie na TikToku i na YouTubie stało się viralem w Internecie i ma zarówno swoich przeciwników jak i - o dziwo - zwolenników. Przez wielu zachowanie motocyklistów na nagraniu to typowy przykład polskiego motocyklisty - przepisy ma głęboko w poważaniu, bezpieczeństwo innych i swoje również, a na dodatek nagrywa to i chwali się tym w sieci. W związku z tym nie brakuje słów krytyki od kierowców samochodów i motocyklistów, którzy stanowczo potępiają takie zachowania.

Z drugiej strony wśród opinii można znaleźć też słowa uznania i pochwały typu "tak trzeba żyć", "chłopaki ogarniają", "krytykujecie, bo tak nie potraficie". Potrzebna jest wyraźna stygmatyzacja takich zachowań również wśród motocyklistów. Wszystko po to, żeby zmienić sposób postrzegania miłośników jednośladów wśród społeczeństwa. Takie filmy z pewnością nie pomagają.

Reklama

Zły stereotyp się utrwala

Motocykliści są dość specyficznie postrzeganą grupą wśród użytkowników dróg. Często w mniemaniu kierowców samochodów są to ludzie, którzy m.in.: jeżdżą niebezpiecznie, bez poszanowania dla przepisów, narażając życie innych, traktując drogę jak tor wyścigowy. To mocno krzywdzący stereotyp, z którym walczy wielu motocyklistów organizując zbiórki pieniędzy, akcje charytatywne, zbiórki honorowych dawców krwi. Nawet stereotyp o "dawcach organów" próbują przekuć na poprawę wizerunku rzeczywiście deklarując się jako dawcy.

Wystarczy jednak, że raz na jakiś czas pojawi się film z udziałem "motocyklisty", który chwali się swoimi wyczynami na drogach publicznych i cała ciężka praca nad wizerunkiem motocyklistów zalicza mocny regres.

Autor nagrania to motocyklista z wieloletnim doświadczeniem

Jak wynika z innych treści zamieszczanych na kanałach w social mediach, autor nagrania jest doświadczonym i aktywnym od lat motocyklistą, który nie tylko szaleje na drogach publicznych, ale również podróżuje na dwóch kołach wraz z żoną, pielęgnując swoje hobby. Ma pewnie umiejętności, jednak nie wystrzega się również błędów, które w krytycznej sytuacji mogą zadecydować o życiu i śmierci, a także bezpieczeństwie innych użytkowników dróg.

Bycie motocyklistą nie polega jednak na tym, żeby siać postrach i terror na drogach, a przyjemność z jazdy czerpać tylko łamiąc wszelkie możliwe przepisy i narażając innych na niebezpieczeństwo. A na koniec udostępniać to wszystko w internecie.

Ulica to nie tor

Nie oszukujmy się, żaden motocyklista nie jeździ w pełni przepisowo, podobnie jak bardzo niewielu kierowców samochodu. To tu, to tam zdarza się przekroczenie przepisów jednak takie szaleństwa powinny być zarezerwowane tylko dla miejsc, gdzie warunki są kontrolowane - zamknięte odcinki dróg, a przede wszystkim tory wyścigowe, czy też obiekty treningowe takie jak placówki ODTJ, na których można nie tylko się wyszaleć, ale też poprawić swoje umiejętności.

Nie pochwalamy takiego szaleństwa na ulicach, a już w szczególności chwalenia tym w internecie. Dawanie takiego przykładu innym to najgorszy z możliwych sposób budowania pasji do motocykli.

Prawo jazdy do szuflady

Publikacja nagrania może też wiązać się z innymi konsekwencjami. Jako że auto nagrania nie jest całkowicie anonimowy, a na dodatek nie zadał sobie trudu żeby zasłonić licznik swojego motocykla, na krótkim nagraniu widać jak wielokrotnie łamie przepisy przecinając linię ciągłą, wyprzedzając na skrzyżowaniu, jadąc na tylnym kole i znacząco przekraczając prędkość w miejscu gdzie jest ograniczenie do 70 km/h.

Za taką kumulację na pewno straciłby uprawnienia do kierowania motocyklem za punkty, ale wielce prawdopodobne, że zamiast ukarać go mandatem i punktami policjanci skierowaliby od razu wniosek do sądu. Tam też na pewno nie byłoby kolorowo.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: motocyklista | przepisy drogowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy