​Formuła 1. Team orders Red Bulla? A Mercedes zaprzecza

Szef zespołu Formuły 1 Red Bull Christian Horner nie wyklucza, że może być podjęta decyzja o wprowadzeniu team orders podczas kolejnych wyścigów GP, aby pomóc Australijczykowi Danielowi Ricciardo w walce o podium.

 Po trzynastu rundach mistrzostw świata liderem jest Niemiec Nico Rosberg z dorobkiem 239 pkt, na drugim miejscu plasuje się Brytyjczyk Lewis Hamilton - 216 pkt. Obaj to kierowcy teamu Mercedes GP, który w tegorocznym sezonie F1 zdecydowanie dominuje na torach.   

Na trzeciej pozycji jest kierowca Red Bulla, debiutant Australijczyk Daniel Ricciardo - 166 pkt. Zastąpił on w zespole swojego rodaka Marka Webbera, który rozstał się z Formułą i aktualnie startuje w Pucharze Porsche.  

 Ricciardo jest największym odkryciem sezonu. Wygrał już trzy wyścigi, jest jedynym kierowcą, który pomieszał szybki ekipie Mercedesa. Zdaniem fachowców, tylko on może pokusić się o ewentualne rozdzielenie na podium na koniec sezonu Rosberga i Hamiltona.   

Reklama

Drugi kierowca Red Bulla, czterokrotny mistrz świata Niemiec Sebastian Vettel początek sezonu miał bardzo słaby, w drugiej części jeździ coraz lepiej, jest aktualnie w klasyfikacji generalnej na szóstej pozycji - 106 pkt, ale szanse walki o podium na koniec sezonu ma już tylko iluzoryczne.    Red Bulla stawia zatem na Ricciardo.     

"Na razie żadna decyzja nie zapadła, nasi kierowcy mają się normalnie ścigać. Gdyby jednak zaistniała potrzeba pomocy Danielowi, poprosimy o nią Sebastiana" - przyznał Horner.    Jego zdaniem Ricciardo prezentuje się w ostatnich wyścigach rewelacyjnie, Vettel, pomimo znacznej poprawy, nadal nie jest w takiej dyspozycji jak w poprzednich latach. Także ostatnio, podczas GP Włoch na torze Monza musiał uznać wyższość partnera z zespołu.  

 Ricciardo wyprzedził go na 47. okrążeniu i zajął 5. miejsce, Vettel był 6. Plotka głosi, że broniący tytułu mistrzowskiego Vettel prowadzi rozmowy w sprawie odejścia po sezonie z Red Bulla. Być może zastąpi w ekipie McLarena Anglika Jensona Buttona.    

  Tymczasem team Mercedes GP, lider klasyfikacji konstruktorów tegorocznego sezonu Formuły 1, kategorycznie zdementował informacje pojawiające się po niedzielnym wyścigu o Grand Prix Włoch, że na torze Monza doszło do wydania Nico Rosbergowi taktycznego polecenia.     

Niektórzy obserwatorzy wyścigu twierdzą, że "przygoda" Rosberga na 29. okrążeniu toru spowodowana była poleceniem, tzw. team orders, jakie otrzymał od kierownictwa ekipy. W ten sposób miał "zmazać winę" za zachowanie podczas GP Belgii na torze Spa, gdy podczas próby wyprzedzenia kolegi z zespołu Lewisa Hamiltona uszkodził w jego bolidzie tylne lewe koło i w wyniku tego Brytyjczyk musiał się wycofać.   

W niedzielę na torze Monza wydawało się, że na 29. okrążeniu Rosberg popełnił błąd, gdyż nie dohamował przed lewym zakrętem i uderzył w usytuowaną w tym miejscu szykanę. Musiał przez to znacznie zwolnić, w tym czasie jadący tuż za nim Hamilton wyszedł na prowadzenie.   

Brytyjczyk od razu przyśpieszył i uzyskał nad partnerem z teamu około 4 s przewagi. Utrzymywał ją do końca, tylko momentami Rosberg próbował jechać trochę szybciej, ale pomimo tego nie udało mu się dogonić rywala. Wygrał Hamilton, Rosberg był drugi.   

"Nie było żadnego team orders, to był błąd kierowcy" - kategorycznie stwierdził dyrektor zespołu Toto Wolff w oficjalnym oświadczeniu wydanym w siedzibie zespołu w Brackley.  

Rosberg pozostał liderem klasyfikacji generalnej mistrzostw świata z dorobkiem 238 pkt, ale jego przewaga na drugim Hamiltonem zmalała do 22 pkt.  

Kolejny wyścig o Grand Prix Singapuru zostanie rozegrany 21 września na torze Marina Bay.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy