F1. Hamilton w niedzielę zmniejszy stratę do lidera?

Niedzielny wyścig Formuły 1 o Grand Prix Wielkiej Brytanii to szansa dla Lewisa Hamiltona, by zmniejszyć stratę do prowadzącego w klasyfikacji mistrzostw świata Holendra Maxa Verstappena. Brytyjczyk na torze Silverstone wygrał już siedem razy. Nową formę będą mieć kwalifikacje.

Dotychczas rozgrywane w sobotę kwalifikacje, zostały przeniesione na piątek. Tego dnia kierowcy będą walczyć jednak tylko o pola startowe do sobotniego sprintu, którego wyniki zadecydują w miejscach na starcie do niedzielnego wyścigu. Kwalifikacje w takiej formie odbędą się po raz pierwszy.

Sprint zostanie rozegrany na dystansie 100 km, kierowcy przejadą 17 okrążeń toru. Będą się ścigać od startu do mety bez konieczności zjeżdżania do pit-stopu. Pole position wywalczy kierowca, który jako pierwszy minie linię mety sprintu.

Broniący tytułu Hamilton (Mercedes GP), który jest rekordzistą pod względem wywalczonych pole position - po raz setny był najszybszy w kwalifikacjach na początku maja przed GP Hiszpanii w Barcelonie, nie jest do końca przekonany do nowego formatu.

Reklama

"Tak naprawdę nie mam jeszcze zdania na ten temat. Poczekamy i zobaczymy. Nie ma sensu ocenianie, zanim tego nie sprawdzimy. Mam trochę obaw, że będzie to procesja, a nie tak, jak w niedzielę prawdziwe ściganie" - powiedział brytyjski kierowca.

Także Ross Brawn, dyrektor wykonawczy F1 przyznał, że szefowie serii nie będą na siłę forsować idei wyścigów sprinterskich, jeśli trzy tegoroczne próby nie zakończą się sukcesem.

"Chcemy tylko uatrakcyjnić wyścigi. Jeżeli pomysł sprintu nie znajdzie uznania, nie będziemy go utrzymywać na siłę. Są różne inne nowinki, nad którymi pracują eksperci, może one będą się cieszyć większym uznaniem ze strony zawodników i kibiców" - wspomniał Brawn.

W tym sezonie FIA planuje nową formułę kwalifikacji jeszcze we Włoszech i na zakończenie sezonu w jednej z rund poza Europą.

Tor Silverstone, kolebka brytyjskiego motorsportu, powstał po II wojnie światowej na bazie lotniska królewskich sił lotniczych RAF, usytuowanego na pograniczu dwóch hrabstw - Buckinghamshire i Northamptonshire. 13 maja 1950 roku na obiekcie Royal Automobile Club (RAC) rozegrano pierwszy wyścig zaliczany do MŚ Formuły 1. Zwyciężył wówczas Włoch Nino Farina, a na trybunie zasiadł król Jerzy VI oraz jego córka, która trzy lata później objęła tron jako Elżbieta II.

W niedzielę kierowcy będą się ścigać na torze o długości 5,891 km. Do pokonania będą mieć 52 okrążenia, co daje dystans 306 km.

W klasyfikacji mistrzostw świata po dziewięciu rundach prowadzi Verstappen (Red Bull), który ma już 32 pkt przewagi nad Hamiltonem. Trzeci Meksykanin Sergio Perez z Red Bulla traci do lidera 78 pkt. Nadal tylko po jednym punkcie mają zawodnicy teamu Alfa Romeo Racing Orlen Fin Kimi Raikkonen i Włoch Antonio Giovinazzi, gdzie kierowcą testowym i rezerwowym jest Robert Kubica.

Przed startem na Silverstone szef ekipy Mercedesa Toto Wolff zapytany o to, czy pomimo słabszych ostatnich wyników postawi na Hamiltona, odpowiedział, że tak.

"To jest +domowy+ tor Lewisa, on go zna najlepiej i myślę, że limit pecha w tym sezonie mistrz świata już wyczerpał" - przyznał Wolff. Dodał, że kierowca jego teamu "jest głodny zwycięstwa u siebie".

Inne zdanie zaprezentował doradca Red Bulla ds. sportów motorowych Helmut Marko: "Max jest już na tyle doświadczonym kierowcą, że znajomość toru nie ma dla niego zasadniczego znaczenia. Jest +na fali+, wygrał trzy ostatnie wyścigi i mam nadzieję, że najszybszy będzie także w niedzielę".

***

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy