Rób to, co najbardziej lubisz

Do ideału można dążyć, ale nie można go podobno osiągnąć. Czarna toyota supra udowadnia, że to twierdzenie nie jest prawdziwe. To perfekcja na kołach.

W pewnym kultowym już polskim filmie pada takie zdanie (wersja nieco ocenzurowana): w życiu musisz odpowiedzieć sobie na jedno niesłychanie ważne pytanie: co lubisz w życiu robić. A potem zacznij to robić.

Tak właśnie zrobił właściciel tego czarnego bolidu: kupił swój ulubiony samochód, a potem wsadził do niego absolutnie wszystko, co najlepsze, bez żadnych kompromisów i kombinacji. Auto marzeń zbudowane od podstaw na częściach z katalogu marzeń to prawdopodobnie najlepszy setup, jaki można sobie wyobrazić. Zamiast sobie wyobrażać, wystarczy rzucić okiem na to, co dziś prezentujemy. That's how dreams come true...

Reklama

Nówka

Supra z roku 1994 to już samochód dwunastoletni, a że nigdy nie był budowany z myślą o łagodnie jeżdżących kierowcach, jest oczywiste, że podlegał szybszemu zużyciu niż nudne sedany i kombiaki. Potrzebne były zatem pewne zabiegi doprowadzające auto do porządku, ale skoro już i tak trzeba się za to zabierać - warto było zrobić wszystko porządnie.

W wyniku przeprowadzonych prac otrzymaliśmy zupełnie nowy samochód. Obecnie ta rakieta na kołach ma przejechane zaledwie 5 tysięcy kilometrów. Trudno się zdecydować od czego zacząć - tu wszystko zasługuje na oddzielny rozdział. Niech na początek będzie silnik...

Do dyspozycji była seryjna supra z sześciocylindrowym silnikiem biturbo 2JZ-GTE i automatyczną skrzynią biegów. Problem jednak polegał na tym, że seryjne turbosprężarki w suprze są dosyć małe. Pomysł był prosty i znany: wielkie, pojedyncze turbo dające niesamowity zastrzyk mocy. Do sprawy zabrano się od właściwej strony, tzn. od zbudowania silnika właściwie od podstaw, włączając w to nowy tzw. short block, czyli cały dół jednostki napędowej kupiony w polskim przedstawicielstwie toyoty. Także głowicę sześciocylindrowej rzędówki kupiono w toyocie, a obie części skręcono ze sobą śrubami ARP. Logo Greddy nosi cała bateria części pod maską: od kolektora wydechowego przez zawór upustowy Type-R, wastegate Type-S, chłodnicę, downpipe (rurę za turbosprężarką), aż po niezliczone rurki i złączki. Zamiast wtryskiwaczy 550 cc, ogromne ilości benzyny są teraz tłoczone przez odpowiedniki Greddy o wydajności 720 cc.

Czy o czymś nie zapomnieliśmy? Noo, oczywiście... samo turbo to też sprawdzony doskonale Greddy T78-33D - potencjał na siedemset koni mechanicznych w zasięgu ręki... Za nim zaczyna się trzycalowy, przelotowy układ wydechowy, czyli dostawca przeszywającego, basowego dźwięku silnika. Wydech ten zrobiono w firmie Japan Sport Service, z wyjątkiem tłumika końcowego firmowanego nazwą JUN Type-L i wykonanego z tytanu. Dwa intercoolery - do układu dolotowego silnika i do oleju w skrzyni biegów - przygotowano w Tomaracing. Iskrę dają świece Denso, a wielkie hausty powietrza silnik połyka przez filtr K&N. Ciekawostką są dwie linie paliwowe - listwa główna i dodatkowa, także firmowane przez Japan Sport Service. Dwie pompy paliwowe Bosch tłoczą tyle oktanów, że starczyłoby ich nawet na zasilenie motoru tysiąckonnego! Całą "siłownię" pod maską zestrojono komputerem SMT6, przydatnym urządzeniem jest również opóźniacz wyłączenia silnika (turbo timer) - dzięki niemu turbosprężarka ma okazję schłodzić się po ostrzejszej jeździe. Turbo timer firmuje oczywiście Greddy... a silnik wygląda znacznie ładniej za sprawą niebieskich przewodów i "węży" Samco.

Obecnie czarna supra jeździ z doładowaniem na poziomie 0,9 bara, co daje ok. 430 KM. Jedyną barierą w podnoszeniu mocy jest skrzynia automatyczna, którą po prostu szkoda byłoby zniszczyć. Można ją wzmocnić, ale wrażenia zapewniane przez sporo ponad czterysta koni na tylnej osi są nieprawdopodobne. Jest to zdecydowanie jeden z najlepiej przyspieszających samochodów, jakimi zdarzyło się nam jeździć. Wgniatanie w fotel zaczyna się w okolicach 3400-3600 obrotów, a potem następuje prawdziwa masakra!

Jedyne na świecie

Nisko, ale z pełną regulacją: amortyzatory Kayaba AGX mają cztery stopnie twardości. W połączeniu z krótkimi sprężynami H&R, mamy dobrą "glebę", ale to, jak się okazuje, nie koniec planów. Na montaż czeka zestaw Tein Flex Damper, czyli najbogatszy, "zielony" zestaw Teina - krótko mówiąc, najlepsze zawieszenie, jakie można dostać do supry. Regulowane naprężenie i wysokość umożliwiają bezstresową jazdę po ulicy, a kiedy zdarzy się okazja do wyjazdu na tor - wtedy Tein może pokazać swoją prawdziwą klasę.

Hamowanie nawet z największych prędkości uda się zawsze za sprawą nawiercanych tarcz Brembo z przodu i z tyłu. A felgi... felgi są jedyne na świecie. E-Forged to firma, która robi fele wyłącznie na zamówienie z najlepszego stopu aluminium 6061 używanego w lotnictwie. Superlekkie, superwytrzymałe obręcze z kutego stopu są złożone z wielu części i skręcane maszynowo. Jako ciekawostkę można podać, że ta sama firma robi felgi do pierwszego montażu dla lamborghini. W czarnej suprze jeżdżą dziewiętnastki o szerokości 8,5 cala z przodu i 10 cali z tyłu z elementami chromowanymi. Trudno o piękniejsze koła - w komplecie z oponami Bridgestone Potenza S03 245/35 (przód) i 275/30 (tył) tworzą team nie do pobicia. I to wszystko przy seryjnym wyglądzie zderzaków, czy innych często modyfikowanych elementów karoserii. Ponadczasowy kształt supry, świeżo położony czarny lakier plus gleba i porażające fele - to czysta esencja motoryzacyjnej pasji.

1998

Mało kto wie, że supra ostatniej generacji była sprzedawana z pewnymi zmianami aż do roku 1998. Właściciel tego egzemplarza postanowił unowocześnić swoją machinę tak, by wyglądała dokładnie jak model z ostatniego roku produkcji. Kierunkowskazy przednie, lampy tylne i reflektory ksenonowe o temperaturze koloru 6000 kelwinów to właśnie atrybuty supry'98 - i nie tylko. Oznaczenie "Supra Turbo" na tylnej klapie również występowało dopiero pod koniec serii.

W środku widzimy trójramienną kierownicę z poduszką powietrzną i tempomatem - najczęściej spotykane w suprze są kierownice czteroramienne, ale taką montowano tuż przed zakończeniem produkcji i prezentuje się zdecydowanie lepiej od poprzedniczki. Wszystkie części zamawiano wyłącznie w Toyocie, a dywaniki z emblematem "Supra" przyjechały aż z USA. Ostatnia zmiana we wnętrzu to dwa dodatkowe zegary w desce rozdzielczej - doładowanie i EGT, oczywiście w wykonaniu Greddy.

Jakbyś tam był

Perfekcyjne auto nie mogło obyć się bez perfekcyjnej zabudowy audio. Nazwy wszystkich komponentów użytych w czarnej suprze natychmiast kojarzą się z wysoką półką. W desce rozdzielczej zabudowano multimedialną stajcę Alpine; głośniki, podobnie jak subwoofery, to produkty Infiniti - najwyższej marki w koncernie Harmana. Z przodu model Kappa, z tyłu Reference i subwoofery Kappa Beta Twelve nadają dźwięki wzmacniane przez dwa wzmacniacze Steg: czterokanałowy do zestawów kabinowych i monoblock dla subwooferów. Kondensator Dietz ratuje sytuację, gdyby akumulator nie zdążał z podaniem odpowiedniej ilości prądu, a okablowanie tej samej firmy gwarantuje idealny przepływ sygnału. Oczywiście, wszystkie funkcje multimedialnego kombajnu Alpine'a dostępne są przy użyciu pilota, a po zdjęciu paneli dachowych - bo supra ma nadwozie w wersji targa - możemy kontrolować muzykę nawet przy zamkniętych drzwiach. Do tej supry trudno nawet wymyślić błyskotliwe zakończenie: jest perfekcyjna, najlepsza i najpiękniejsza jaką spotkaliśmy. Tak po prostu. Kropka!

Tekst: i zdjęcia: Tymon Grabowski

Maxi Tuning
Dowiedz się więcej na temat: Lubień | auto | silnik | Toyota Supra
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy