Zarabiają za dużo, więc pracę może stracić 50 tys. ludzi!
Wygląda na to, że po wycofaniu Chevroleta z europejskich rynków szefostwo koncernu General Motors podjęło kolejną trudną decyzję. Wszystko wskazuje na to, że już w 2017 roku firma wycofa się z Australii.
Oznacza to, że do historii przejdzie marka Holden, której korzenie sięgają 1856 roku. W wyniku tej decyzji pracę stracić może aż 13 tys. osób.
Z powodu kurczącego się rynku i wysokich kosztów pracy Australia staje się dla producentów aut coraz mniej atrakcyjna. Już w 2008 roku z kontynentu całkowicie wycofało się Mitsubishi. Niedawno o planach zamknięcia tamtejszych fabryk poinformował też Ford. Amerykańska marka na dobre zatrzymać ma linie montażowe w 2016 roku.
Na domiar złego, nad swoją przyszłością w ojczyźnie Aborygenów poważnie zastanawia się również Toyota. Australijskie organizacje związkowe biją na alarm - jeśli z kraju wycofają się również Japończycy ostatecznie pracę stracić może aż 50 tys. ludzi.
W General Motors dokonują się właśnie historyczne zmiany. Na czele amerykańskiego giganta - po raz pierwszy w historii - stanie wkrótce kobieta. Już w połowie stycznia, nową szefową amerykańskiego koncernu, zostanie 52-letnia Mary Barra, która swoją karierę w GM rozpoczęła w latach 80-tych, jeszcze jako studentka. W zeszłym roku Barra umieszczona została na 41. miejscu listy najpotężniejszych kobiet świata przez magazyn "Forbes". Początkowo zajmowała się w koncernie polityką personalną, później odpowiadała za projekty stylistyczne, a w ostatnich kryzysowych latach zajmowała się racjonalizacją produkcji. Wygląda na to, że ostatnie rewolucje (wycofanie Chevroleta z Europy i Holdena z Australii) to jej decyzje.
Wycofanie z Europy marki Chevrolet nie oznacza wcale osłabienia koncernu w tej części świata. Decyzja podyktowana jest chęcią poprawienia wyników sprzedaży należącego do GM Opla. Firma planuje również umocnić na Starym Kontynencie pozycję Cadillaca, który rywalizować ma o klientów klasy premium z takimi gigantami, jak Audi, BMW i Mercedes.