Upada niemiecki producent samochodów. Klienci mają spory problem

Zamiast ambitnych planów i odważnych marzeń zostają długi. Niemiecki producent samochodów elektrycznych Sono kończy z produkcją własnego auta i prosi o ochronę sąd.

To miała być przełomowa technologia. W 2020 r. monachijska spółka przedstawiła wizję samochodów elektrycznych zasilanych za pomocą ogniw fotowoltaicznych zamontowanych na niemal całej powierzchni karoserii. Miały one absorbować energię słoneczną i magazynować ją w akumulatorach, by potem napędzać nią auto. Początkowo projekt miał się świetnie, przyciągnął uwagę inwestorów i zaskarbił sobie uznanie klientów. Wierząc w sukces tego przedsięwzięcia aż 45 tys. osób zdecydowało się wpłacić zaliczki. 

Sono Sion - 30 km na energii ze słońca

Miejski samochód elektryczny, który miał się nazywać Sion, wyposażony był w 330 ogniw zamontowanych na każdym wolnym skrawku karoserii. Na jednym ładowaniu miał przejeżdżać do 250 km - konstruktorzy założyli, że na tyle pozwoli energia zebrana w akumulatorach o pojemności 35 kWh. W upalny dzień panele fotowoltaiczne miałyby zebrać energię wystarczającą do przejechania 30 km. A to w wielu przypadkach zaspokajałoby dzienne zapotrzebowanie klientów, którzy w efekcie jeździliby za darmo. Oczywiście w razie potrzeby w każdej chwili można by naładować Siona z gniazdka czy stacji ładowania - jak każdego elektryka.

Reklama

4,1-metrowe auto miało kosztować 20 tys. euro, czyli ok. 90 tys. zł. Miało, bo wygląda na to, że nigdy nie trafi na drogi. Mimo zaprezentowania w 2022 r. wersji produkcyjnej, firmie nie udało się zgromadzić finansowania pozwalającego na ukończenie projektu. 45 tysięcy klientów, którzy zdążyli złożyć zamówienie, będzie musiało obejść się smakiem.

Sono prosi o ochronę sąd

Najpierw Sono Motors zakomunikowało, że zatrzymuje projekt, ale zapewniło, że zwróci klientom wpłacone pieniądze. Firma jako taka nie kończyła działalności - zarząd postanowił dalej rozwijać technologię wykorzystania paneli słonecznych w motoryzacji, ale nie na bazie własnego samochodu. Zwroty zaliczek miał sfinansować jeden z inwestorów, depozyty miał być wypłacane do stycznia 2025 r. Jednak 15 maja firma złożyła w sądzie wniosek o postępowanie ochronne, co ma ochronić ją przed niewypłacalnością. Jeżeli sąd przystanie na tę propozycję, pozwoli to właścicielom na podjęcie próby reorganizacji biznesu. Jeśli nie - wobec Sono Motors wszczęte zostanie zwykłe postępowanie upadłościowe. 

Moc ze słońca w motoryzacji

Przy okazji warto wspomnieć, że wykorzystanie ogniw słonecznych w motoryzacji do żadna nowość. Audi montowało je w szyberdachu modelu Coupé w 1990 r. Mazda zasilała nimi wiatraki wyciągające ciepłe powietrze z wnętrza 929 w 1992 r. Panele montowane w dachu Toyoty Prius Plug-in poprzedniej generacji pozwalały teoretycznie na zwiększenie zasięgu nawet o 6 km.

Nie brakuje jednak opinii, że próba wykorzystania energii słonecznej w zakresie, na jaki zdecydowało się Sono Motors, to droga donikąd, bo nawet okładając panelami całe nadwozie nie da się zebrać tyle energii, by faktycznie zasilić nią stworzony według aktualnych wymogów bezpieczeństwa/wyposażenia, a co za tym idzie, ciężki samochód. Chyba, że nastąpi jakiś technologiczny przełom. I być może właśnie na to liczy Sono Motors podejmując próbę restrukturyzacji.

To już drugi podobny przypadek w Niemczech w ostatnim półroczu. W grudniu ubiegłego roku o zakończeniu działalności poinformował Borgward. Reaktywacja niemieckiej marki, której podjął się chiński inwestor, skończyła się fiaskiem w związku ze stratami finansowymi, jakie przyniósł ten projekt.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pojazdy elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama