Patrząc z wysoka...
Renault przyzwyczaił nas do stylistycznej ekstrawagancji wprowadzanych w ostatnich latach modeli, ale modus, którego długodystansowy test przeprowadzamy w redakcji - szczególnie w porównaniu z bezpośrednią konkurencją w klasie minivanów - bije wszelkie rekordy.
- Ja bym takiego dziwaka za te pieniądze nie kupił - mogliśmy usłyszeć od kilku tzw. przeciętnych polskich kierowców, którzy mieli okazję zajrzeć do wnętrza i zasiąść za kierownicą testowanego przez nas auta. Ale modus z założenia nie jest propozycją dla nich, i to nie tylko z powodu relatywnie wysokiej ceny. Miłośnicy piętnastoletnich niemieckich "limuzyn" z wolnossącymi dieslami pewnie nigdy nie zrozumieją motywów, którymi mogliby kierować się nabywcy nowego modusa. Piszemy "mogliby", bowiem akurat ten model Renault - choć dostępny od ub. roku - na naszych drogach wciąż pozostaje rzadkością.
Już wkrótce w naszym serwisie zaprezentujemy rzetelne podsumowanie testu. Co się zepsuło, a co nie, co przeszkadzało, a co było miłym zaskoczeniem. Poznaliśmy ten samochód bardzo dobrze. Jest z nami od czerwca ubiegłego roku.
Obszerne wnętrze, wiele schowków
Minivany wymyślono po to, aby na coraz bardziej zatłoczonych szosach i parkingach kierowca i pasażerowie czuli się komfortowo i bezpiecznie. Modus niczego nowego do tej motoryzacyjnej "filozofii" nie wnosi - raczej wspomniane założenia doprowadza do perfekcji. W małym renault czujemy się bowiem wyjątkowo wygodnie, a obietnice bezpiecznej jazdy składane przez producenta potwierdzają testy (5 gwiazdek Euro-NCAP).
Zajęcie miejsca za kierownicą nie sprawia żadnych kłopotów - siedzimy wysoko, bardzo wysoko - na innych kierowców samochodów osobowych możemy spoglądać z góry, a widoczność jest znakomita dzięki dużej powierzchni szyb i odpowiednio wygiętemu przedniemu słupkowi.
Pierwsze wrażenie psuje nieco "morze plastiku" widziane przed sobą (duży elektroniczny wyświetlacz, zgodnie z panującą modą, umieszczono centralnie). Twardość i szarzyznę tworzywa konsoli rekompensuje koło kierownicy wykonane z doskonałych materiałów i - w wersji przez nas testowanej - pokryte skórą.
Jednak wnętrze modusa urzeka przede wszystkim przestronnością. Nie ma sensu podawać tutaj (jak to w zwyczaju firm motoryzacyjnych bywa) odległości od podłogi do sufitu liczonej w milimetrach. Zapewniamy, że kierowca i pasażer siedzący z przodu, o ile tylko nie są wielkoludami, poczują się prawie jak w autobusie. Nad głową mogą swobodnie wymachiwać ramionami, a i na rozprostowanie nóg znajdzie się miejsce. Nieco gorzej jest na tylnej kanapie, ale przecież modus mierzy niecałe 3,80 m, więc nie oczekujmy cudów.
Poza tym tylna kanapa jest składana i przesuwana we wszystkich możliwych kierunkach. Ten system Francuzi nazwali Triptic i dzięki niemu stosunkowo niewielka minimalna pojemność bagażnika (niecałe 200 litrów) może być znacząco powiększana (pojemność pośrednia to ponad 270 litrów, a maksymalnie możemy ją powiększyć - już poprzez całkowite złożenie tylnych siedzeń - do ok. 1280 litrów).
A teraz kilka słów o schowkach. Producenci aut lubią się chwalić "niezliczoną" ich liczbą. W przypadku modusa to nie są przechwałki. Mamy schowek przed kierowcą (w górnej części deski rozdzielczej); mamy kolejny przed pasażerem (tym razem klasycznie - u dołu). Znajdziemy niewielki schowek na okulary, tuż nad głową prowadzącego. Nie zabraknie miejsc na drobne przedmioty pod siedziskami. Możemy wreszcie zażyczyć sobie schowka w podłodze, pod nogami pasażera (niezbyt rozgarniętym złodziejom nie przyjdzie do głowy, że schowaliśmy coś wartościowego pod zadeptanym dywanikiem).
Warto też wspomnieć o dodatkowych minidrzwiach bagażnika. Modele wyposażone w to udogodnienie pozwalają zagonionym mieszkańcom miast wrzucić teczkę lub torebkę do bagażnika bez podnoszenia całej tylnej klapy.
Francuskie zawieszenie, duży wybór silników
Jak się jeździ modusem? Po przejechaniu testowym egzemplarzem kilkunastu tysięcy km, stwierdzamy, że modusem jeździ się dość komfortowo. W czasach gdy zawieszenia większości aut sztywnieją (najpewniej zachodni projektanci nie jeździli po polskich drogach), w modusie znaleziono sensowny kompromis. Dopiero wyraźne poprzeczne nierówności (jakich, niestety, wiele na drogach naszego kraju) wprawiają niewielkie auto w swoistą i nieprzyjemną "trzęsawkę". Całe szczęście, że fotele są dobrze wyprofilowane i nieźle trzymają kierowcę i pasażerów. Z relacji osób, które miały okazję przejechać się minivanami konkurencyjnych marek wynika, że w modusie charakterystyka zawieszenia dobrana jest najlepiej. Nie dość, że plomby z zębów nie wypadają na nierównościach, to w zakręty bez obaw możemy wchodzić z dużymi prędkościami. Nasz modus pojedzie jak po szynach. Szczególnie wtedy, gdy spod maski będzie dobiegał szmer benzynowego, 16-zaworowego silnika o pojemności 1,6 l, który pozostawia do dyspozycji kierowcy 115 KM.
Ale uwaga - elektronika w służbie ekologii we współczesnych motorach sprawia, że nawet te 115 KM pełną satysfakcję z dynamicznej jazdy dadzą dopiero wtedy, gdy modusa odważnie "podkręcimy". Co ciekawe, średnie spalanie przy agresywnej jeździe w naszym teście ledwie przekroczyło 9 l (wskazanie komputera). To nie tak dużo - spokojne prowadzenie pozwoli pewnie zejść znacznie poniżej 7 l na 100 km.
Na korzyść modusa przemawia także jego zachowanie na autostradzie. Co prawda do doskonale wyciszonego wnętrza (żadnych natarczywych stuków z podwozia i szumów powietrza) po przekroczeniu 110 km/h zaczyna docierać nieco drażniący warkot motoru, jednak nawet przy prędkości 160 km/h można swobodnie rozmawiać, a prowadzenie niewielkiego przecież auta jest lekkie i przyjemne. Przypomnijmy jednak, że testowaliśmy wersję z silnikiem 1,6, a w modusie montowane są także benzyniaki o pojemności 1,2 i 1,4 oraz nowoczesne diesle 1,5 dCi o mocy 65 i 80 KM.
Nowoczesność ma swoją cenę
Renault modus nie jest autem tanim - ceny zaczynają się między 40 a 50 tys. zł, a kończą grubo powyżej 60 tys. zł. Ale też ten model nie jest oszczędnościową ofertą na uboższe rynki, a raczej "wypasioną" propozycją drugiego auta dla Europejczyka. Za automatyczną, bardzo wydajną klimatyzację, dodatkowe systemy kontroli trakcji i Bóg wie ile poduszek powietrznych trzeba słono zapłacić. W najlepiej wyposażonych wersjach znajdziemy dodatkowe żarówki doświetlające zakręty, czujniki deszczu oraz automatyczne sterowanie oświetleniem zewnętrznym, które nie pozwoli nam poruszać się po zmroku bez włączonych świateł mijania. O elektrycznie sterowanych i podgrzewanych lusterkach czy termometrze mierzącym temperaturę zewnętrzną już nawet nie wypada wspominać.
Nie warto byłoby mówić także o rozbudowanym pokładowym komputerze (we współczesnych autach to już standard), gdyby nie irytacja, a później rozbawienie faktem, iż po długim "grzebaniu" nie udało nam się znaleźć wersji komunikatów w języku angielskim. Rozumiemy francuskie przekonanie o wartości i pięknie ich języka, ale dręczy nas pytanie, czy podobnie jak my np. kierowcy z Wysp Brytyjskich mogą zobaczyć na ciekłokrystalicznych ekranach swoich modusów komunikaty o treści "niveau huile correct" (prawidłowy poziom oleju) lub, odpukać w niemalowane: "boite vitesses a controler" (konieczna kontrola skrzyni biegów), albo jeszcze gorzej: "panne de l'injection" (usterka wtrysku)?