Dostaną po 600 euro premii. Tylko czy zechcą...
Każdy fan motoryzacji zdaje sobie sprawę z faktu, że nazwa koncernu Fiat jest skrótem od słów Fabbrica Italiana di Automobili Torino.
Mało kto wie jednak, że obecnie firma ma raczej niewiele wspólnego z Włochami. Moce produkcyjne fabryk w słonecznej Italii wykorzystywane są jedynie w 36 procentach. Średnia pozostałych europejskich fabryk Fiata wynosi... 76 procent!
Nie ma się jednak czemu dziwić, jeśli wziąć pod uwagę specyficzną włoską naturę i fakt, że dla dużej części Włochów praca znajduje się dopiero na czwartym-piątym miejscu czynności, jakimi należy się zajmować, będąc w pracy...
Dowód? W 2009 roku 22 tysiące włoskich pracowników tamtejszych fabryk Fiata zmontowało ok. 650 tys. samochodów. Dla porównania, w tym samym czasie licząca 6100 osób załoga fabryki w Tychach wyprodukowała 600 tys. aut. Z prostej matematyki wynika więc, że polscy pracownicy są średnio trzy razy wydajniejsi od włoskich!
Z ekonomicznego punktu widzenia, włoskie fabryki od lat przynoszą koncernowi same straty. Jako jeden z większych lokalnych pracodawców Fiat nie może ich jednak zamknąć, a każda próba zwiększenia wydajności - zgodnie z włoską naturą - kończy się "buntem" pracowników i związków zawodowych.
Wygląda jednak na to, że zarząd koncernu znalazł w końcu receptę na poprawę sytuacji. W Mediolanie przedstawiono właśnie wstępny plan porozumienia zbiorowego z przedstawicielami związków zawodowych.
W jaki sposób szefostwu firmy udało się wymóc na pracownikach poprawę wydajności? Sergio Marchonnne - dyrektor zarządzający koncernu - zastosować musiał metodę marchewki. Od przyszłego roku wynagrodzenie podstawowe pracowników włoskich fabryk wzrosnąć ma o 5,2 proc. Na tym jednak nie koniec. W przyszłym roku robotnicy otrzymają również premię w wysokości 600 euro. I to nie wszystko. We włoskim Fiacie o 10 proc. wzrosną też wynagrodzenia za nadgodziny.
Warto podkreślić, że był to jeden z ważniejszych postulatów pracowniczych, mimo że obecna wydajność włoskich fabryk - jak już wspominaliśmy - szacowana jest na niecałe 40 proc. mocy produkcyjnych, a więc o żadnych nadgodzinach nie powinno być w ogóle mowy...
Mimo zaproponowania tak korzystnych warunków zarząd włoskiego koncernu nie może jeszcze spać spokojnie. By nowy układ zbiorowy wszedł w życie, muszą go ratyfikować załogi wszystkich włoskich fabryk Fiata. W tym celu, przez najbliższe dwa miesiące, związki zawodowe organizować będą w tamtejszych fabrykach pracownicze głosowania.
Przekonanie części robotników do zaproponowanych warunków nie będzie jednak łatwe. W czasie trwających właśnie dziennikarskich jazd testowych nową pandą, część pracowników zakładu w Pomigliano d'Arco protestowała przeciw "złemu traktowaniu" ich przez zarząd Fiata i wręczała dziennikarzom ulotki informujące o złej sytuacji załogi. Wśród postulatów można było wyczytać również sprzeciw przeciw przenoszeniu produkcji do Polski...
Chodzi o nowy model miejskiego samochodu mniejszego od debiutującej właśnie pandy, należącego do segmentu A. Miejsce na taki model w ofercie Fiata rzeczywiście jest, a że małe samochody tego producent zawsze sprzedawały się najlepiej, można się spodziewać, że taki pojazd powstanie.
Na razie jednak przedstawiciele Fiata oficjalnie nie chcą niczego potwierdzić, nazywając całą sprawę spekulacjami.
Jednak szansa, że jeśli nowy model powstanie, to rzeczywiście trafi do Polski, jest duża. Zapewne zbiegnie się to w czasie z zakończeniem produkcji obecnej generacji pandy, przez co zostaną zwolnione dodatkowe moce produkcyjne. A że tyska fabryka jest najbardziej wydajna w koncernie, to nie ulega wątpliwości...
PR,MD