Nowa Skoda Octavia. Zamiast na Krecie, pojawiła się w... Krakowie

Rok 2020 zapisze się w historii motoryzacji nie tylko kryzysem, wywołanym paskudną epidemią. Jest to przecież także rok, w którym Škoda, jedna z pięciu najstarszych, wciąż produkujących samochody firm na świecie, świętuje 125-lecie swojego istnienia, 115. rocznicę publicznej prezentacji pierwszego automobilu i sześćdziesiąte pierwsze urodziny Octavii, najpopularniejszego modelu w dziejach tej zasłużonej marki. W powyższe daty i jubileusze wpisuje się debiut czwartej generacji współczesnej Octavii, która od powrotu w nowym wcieleniu w 1996 r. sprzedała się już w liczbie ponad 7 milionów egzemplarzy.

Mieliśmy spotkać się z nią w Grecji, w malowniczej scenerii wczesnowiosennej Krety. Niestety, z powodu wszechpanoszącego się koronawirusa, zaplanowana na środek marca międzynarodowa dynamiczna prezentacja dziennikarska czeskiego bestsellera została odwołana. Dlatego spotkaliśmy się dwa tygodnie później w Krakowie. Pachnąca nowością Octavia Combi w kolorze Błękit Lava wpadła pod Wawel na krótko. Po to, by się pokazać i przedstawić. Wszak w życiu, również w kontaktach między człowiekiem a pojazdem mechanicznym, pierwsze wrażenie odgrywa wielce niebagatelną rolę...

Reklama

O pierwszym wrażenie w dużym stopniu decyduje uroda. No cóż, Octavia nigdy nie pretendowała do najważniejszych nagród w prestiżowych konkursach samochodowej piękności. Najnowsza odsłona modelu, choć marketingowcy Skody przekonują, że "zachwyca ekspresyjnym wzornictwem", nie przyniosła pod tym względem jakiejś nadzwyczajnej odmiany. Nowy przedni zderzak i węższe, ostro nakreślone reflektory to trochę za mało, by mówić o stylistycznej rewolucji. W odniesieniu do takiej prezencji zwykło się używać określenia "stonowana elegancja". I tego się trzymajmy. Nie sposób jednak nie zauważyć, że Octavia to nadal kawał auta. Już "trójka" imponowała rozmiarami, wykraczającymi ponad standardy segmentu C. "Czwórka" jest jeszcze większa. Konkretnie (Combi) o 22 mm dłuższa i o 15 mm szersza.

Oprócz urody i postury na pierwsze wrażenie wpływa bogactwo wnętrza. W Octavii czwartej generacji uległo ono radykalnym przeobrażeniom. Kabina jest co prawda równie przestronna i wygodna w obu rzędach siedzeń, jak w poprzednim wydaniu modelu, ale urządzona zupełnie na nowo. I to zdecydowanie na bogato, przynajmniej w goszczącym u nas egzemplarzu. Na samym tylko panelu bocznych drzwi doliczyliśmy się aż sześciu rodzajów materiałów, zróżnicowanych pod względem faktury i koloru.

Zupełnie inaczej niż w dotychczas znanej Octavii wygląda kokpit. Inna jest kierownica - dwuramienna, z nowymi, inaczej wyglądającymi i rozplanowanymi pokrętłami i przyciskami (można nimi sterować, bez odrywania rąk, aż 14 funkcjami auta). Kierowca ma przed oczami zestaw wirtualnych instrumentów. W razie potrzeby całą powierzchnię wyświetlacza może zająć mapa nawigacji. Na środku deski rozdzielczej dominuje wolnostojący ekran o przekątnej 10 cali (jest też wersja 8-calowa), który obsługuje się podobnie jak wyświetlacz smartfona: gestami lub dotykiem. Można przestawiać ikony, zmieniać tło itp. Grafika - wysokiej jakości, aczkolwiek jeszcze poniżej poziomu znanego np. z Audi, nie mówiąc o Mercedesach (dotyczy to także obrazu z kamery cofania).

Do wywoływania najważniejszych funkcji służy panel przycisków. Gdy wciśniemy ten z napisem "Clima", na ekranie pojawi zestaw jednoznacznie  sformułowanych poleceń: "ogrzej ręce", "schłodź stopy", "ogrzej stopy", "dobra widoczność"... Prościej się chyba nie da.  

Do efektów z kategorii "wow!" zaliczamy pasek pod ekranem, za pomocą którego, przez przesuwanie palca, reguluje się głośność audio, a także powiększa lub zmniejsza mapę nawigacji. Aha, jest też wyświetlacz przezierny HUD, obrazujący najważniejsze informacje z komputera pokładowego na przedniej szybie.

Dodajmy do tego oświetlenie nastrojowe wnętrza w 30 kolorach do wyboru. Można innym kolorem oświetlać deskę i przednie drzwi, a innym nogi albo "wybrać indywidualne kafelki nastrojowe, które łączą barwy i rodzaj podświetlenia, tworząc skoordynowane scenariusze podświetlenia, takie jak świt, słońce lub chmury."

Wspomnijmy jeszcze o opcjonalnych  reflektorach Full LED Matrix, każdy z dwoma modułami wyposażonymi w 22 indywidualnie sterowane diody. Nie musimy za to chyba wspominać, bo stało się to już oczywistą oczywistością, o długiej liście dostępnych w standardzie lub w opcji systemów bezpieczeństwa. Zresztą niech będzie. Przytoczmy oficjalną informację producenta samochodu o nowościach z tego zakresu...

"Nowy system antykolizyjny (Collision Avoidance Assist) wspiera kierowcę, aktywnie zwiększając moment skrętu w razie bezpośredniego zagrożenia kolizją z pieszym, rowerzystą lub innym pojazdem poprzez manewr kontrolowanego omijania. Z kolei system ostrzegania przy wysiadaniu (Exit Warning) informuje wysiadających o zbliżaniu się z tyłu innego pojazdu lub rowerzysty przy otwieraniu drzwi samochodu. Kolejna nowa funkcja to system informujący o ruchu lokalnym, ostrzegająca o zatrzymaniu ruchu w bezpośrednim otoczeniu pojazdu, np. przy dojeżdżaniu do zatoru drogowego. (...) Nowy aktywny tempomat wraz z ulepszonym systemem rozpoznawania znaków drogowych oraz adaptacyjnym asystentem pasa ruchu, asystentem jazdy w korku i asystentem awaryjnym Emergency Assist składają się na kompleksowy system asystenta podróży Travel Assist. Za pomocą funkcji wykrywania rąk na kierownicy (Hands-on Detect) system sprawdza, czy kierowca dotyka kierownicy co najmniej raz na 15 sekund, czy też stracił on panowanie nad pojazdem na przykład z powodu nagłego problemu zdrowotnego. W takim przypadku system Emergency Assist włącza światła awaryjne pojazdu i zatrzymuje go na swoim pasie."

Takie cuda! I to wszystko w kompakcie marki, która kiedyś miała status uboższej krewnej Volkswagena...

Z konsoli środkowej zniknęła dźwignia hamulca ręcznego, zastąpionego elektromechanicznym. Zamiast klasycznego lewarka zmiany biegów zainstalowano niewielki przełącznik kołyskowy. Stało się to możliwe, ponieważ dwusprzęgłowa skrzynia DSG korzysta z debiutującej w Skodach technologii shift-by-wire, która eliminuje połączenia mechaniczne - informacja o wyborze kierowcy jest przekazywana do przekładni elektronicznie.

Na konsoli znajdziemy też uchwyty na pojemniki z napojami, niewielki schowek pod podłokietnikiem, stanowisko do indukcyjnego ładowania baterii w telefonie i dwa wejścia USB-C (dwa inne, wraz z gniazdem 230 V, mają do dyspozycji pasażerowie podróżujący na tylnej kanapie).

Uff... Z tego wszystkiego zapomnielibyśmy o bagażniku... W Octavii Combi IV ma on pojemność 640 litrów (o 30 l. więcej niż w poprzedniku), jest foremny i wzorowo funkcjonalny.

Wizytówką Skody są sprytne rozwiązania Simply Clever. W nowej Octavii ich lista jeszcze się wydłużyła. Została wzbogacona m.in. o rurkę do wlewania płynu AdBlue, umożliwiającą napełnianie jego zbiornika także przy użyciu dysz pomp do samochodów ciężarowych. Na oparciach przednich foteli naszyto kieszenie na smartfony (że też ktoś na to wcześniej nie wpadł). W schowku w przednich drzwiach znajdziemy szczotkę do odśnieżania. Rozwijane rolety bocznych szyb z tyłu zapewniają ochronę przed słońcem. Pod maskę trafił zmyślny lejek, zintegrowany z nakrętką zbiornika na płyn do spryskiwaczy (że też ktoś... ).   

Podsumowując. Użytkownik dotychczasowych generacji Octavii we wnętrzu "czwórki" może poczuć się nieco zdezorientowany. Ale jest to kłopot typowy dla kogoś, kto nagle znalazł się w nowym dla siebie, znacznie nowocześniejszym,  bardziej wyrafinowanym otoczeniu.

Wizytująca Kraków Octavia była napędzana przez silnik wysokoprężny 2.0 TDI 150 KM, generujący 360 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Spisywał się on w tej roli, na ile to zdążyliśmy to sprawdzić, zupełnie dobrze. I nie chodzi tu tylko o osiągi (katalogowo: prędkość maksymalna 222 km/h, przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 8,8 s), ale i ogólną kulturę pracy. Choć skłamalibyśmy twierdząc, że do w sumie porządnie wyciszonego wnętrza kabiny nie docierały jakiekolwiek odgłosy jego dieslowskiego wysiłku. Nie mamy natomiast żadnych zastrzeżeń do funkcjonowania skrzyni DSG. Testując Octavie trzeciej generacji zdarzało się nam narzekać, że jest ona zbytnio ukierunkowana na ekologię i zbyt wcześnie zmienia przełożenia na wyższe, co skłania do włączania na stałe, zwłaszcza w trasie (wyprzedzanie!) trybu Sport. Tu owej przypadłości "automatu" nie zauważyliśmy.

A skoro już jesteśmy przy trybach jazdy. W użyczonym nam samochodzie kierowca mógł wybierać spośród czterech. Prawdę mówiąc, nie wpływało to w jakiś widoczny sposób na zachowanie auta. Może gdyby pogmerać trochę przy ustawieniach indywidualnych...

Jeszcze dwa słowa o zużyciu paliwa. Otóż kręcąc się, raczej niespiesznie, po opustoszałych wskutek znanych okoliczności ulicach wieczornego Krakowa, bez trudu zeszliśmy ze średnim spalaniem do poziomu 4,6 l/100 km. Chyba jeszcze nigdy wcześniej (no, może poza hybrydami plug in) nie udało się nam osiągnąć w mieście takiego wyniku!

Nachwaliliśmy się, więc przyszedł czas na przekazanie niezbyt miłej informacji. Otóż wedle dostarczonej nam specyfikacji Skoda Octavia Combi Style 2.0 TDI 150 KM 7-DSG kosztuje bazowo 130 050 zł.  Za hojnie doposażony egzemplarz, jakim jeździliśmy, należałoby zapłacić dokładnie 151 349,99 zł. Sto pięćdziesiąt tysięcy złotych za kompakt popularnej marki. Cóż, umówmy się, że pierwsze wrażenie nie obejmuje zaglądania do cennika... 

 (r)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama