Małe auto wielkie duchem

Kiedy Alexander Issigonis na serwetce w restauracji naszkicował schemat małego samochodu nie przypuszczał, iż wkrótce stanie się on "jeżdżącą legendą" i symbolem angielskiej motoryzacji - Mini.


Schemat, który konstruktor opracował w roku 1957, szybko zamieniono w projekt o proporcji 1:1. W tym celu na wielkiej tablicy narysowano naturalnej wielkości fotele, w których zaznaczono sylwetki siedzących osób. Dodatkowo pozostawiono miejsce na podręczny bagaż, a silnik i podzespoły umieszczono na minimalnej przestrzeni, wykorzystując także miejsce pod siedzeniami. Tak narysowaną konstrukcję "opakowano" karoserią i uzyskano pojazd o rozstawie osi 203 cm i długości nadwozia 300 cm. Efektem prac był oferowany od połowy roku 1959 Mini - pojazd który podbił wszystkie rynki Europy.

Reklama

O "Mini" ponownie stało się głośno pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Zaproponowano wówczas stworzenie następcy "angielskiego malucha". Do prac przygotowano się bardzo starannie, określono, że odbiorcą pojazdu będzie osoba o ustabilizowanej pozycji społecznej, dla której pojazd nie jest tylko rodzinnym środkiem transportu, ale podkreśleniem stylu życia. Powtórzono niekonwencjonalny projekt budowy karoserii, ale zamiast pisaka i tablicy użyto komputera. Nie udało się jednak zbudować identycznych wymiarów jak w pierwowzorze. Rozstaw osi zwiększono do 247 cm, a całkowita długość nadwozia wyniosła 363 cm. Zmianie nie uległ jednak jego kształt, a elementy karoserii są identyczne jak w starym modelu.

Nadal widzimy zatem prostą linię dachu i okien, koła zostały osadzone w narożnikach karoserii, a tylna klapa ma prawie kwadratowy kształt. Nadal też przednia partia nadwozia jest zaakcentowana "użebrowaną" poziomo osłoną chłodnicy i ogromnymi reflektorami. Oczywiście w technice oświetlenia zaszły w ciągu tych kilkudziesięciu lat ogromne zmiany i obecnie tylko kształt lamp przypomina te z czasów dawnego Mini.

Nie tylko karoseria jest nostalgicznym spojrzeniem wstecz. We wnętrzu zaprojektowano okrągłe, indywidualne zegary, okrągłe kratki nawiewów i proste linie konsoli środkowej. Największym zaskoczeniem są jednak włączniki urządzeń pomocniczych (światła przeciwmgłowe, ogrzewanie szyby itp.). Nie zastosowano przełączników klawiszowych, czy stosowanych obecnie włączników wciskowych. Zamiast nich zamontowano wystające metalowe przełączniki jakie znamy z dawnych samochodów, a obecnie stosowane są tylko w "rajdówkach". Na tym kończą się podobieństwa do poprzedniego modelu. Obecna wersja ma wszystkie dodatki w jakie wyposażone są współczesne samochody klas wyższych. O bezpieczeństwo jadących mają zadbać: ABS, specjalnie ukształtowane siedzenia, czy przednie i boczne systemy Airbag. Komfortowe dodatki to kierownica wielofunkcyjna z możliwością sterowania radiem, klimatyzacja, wycieraczki z czujnikiem deszczu, system nawigacji, ustawianie wysokości kolumny kierownicy i siedzenia kierowcy, czy oświetlenie bagażnika i otwieranie klapy zamkiem elektrycznym.

Sercem samochodu jest silnik o pojemności 1600 ccm, osiągający moc 90 KM (w wersji podstawowej nazwanej "One") lub 115 KM (w wersji "Mini Cooper"). Pozwala to na uzyskiwanie prędkości 185 km/h i przyspieszeń 0-100 km/h w czasie 10,9 sek w samochodzie One i odpowiednio 200 km/h i 9,2 sek w samochodzie Cooper. Jednak to nie parametry jazdy były głównym atutem legendarnego "Mini". Pojazd prowadził się na zakrętach jak gokart i nie był czuły na wiraże, czy zmianę nawierzchni. Tak jest i obecnie. Rozstaw kół wynosi 146 cm z przodu i 146,5 cm z tyłu. Jest to wartość zbliżona do Opla Astry (148,5/146), a większa niż w Citroenia Xsara (144/143,5).

Jesienią 2001 na drogi wyjechał nowy Mini: Cooper S. Ma on ten sam silnik 1600 ccm, ale jednostka posiada dodatkowo chłodnicę powietrza napływającego (intercooler) i kompresor o ciśnieniu doładowania 0,8 bara. Oprzyrządowanie pozwoliło zwiększyć moc do 163 KM, a pojazd z taką jednostką uzyskuje prędkość 220 km/h i "setkę" w czasie 7,4 sek. Czy jednak ponadprzeciętne osiągi, doskonała trakcja i efektowna sylwetka pozwolą osiągnąć sukces jaki miał przed laty "Mini"?

Najprawdopodobniej nie ma co liczyć na taki sukces. Pojazd przegrywa bowiem z konkurencją ceną sprzedaży i użytkowością. Pozostaje tylko "ładną zabawką", a na tę stać naprawdę nielicznych.

Dla wszystkich zainteresowanych zakupem mamy informację, że od połowy roku 2003 będzie on oferowany w Polsce w salonach BMW.

Bogusław Korzeniowski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy