Najpierw je utopił, teraz chce sprzedać. Czy warto kupić auto po zalaniu?
Na Facebooku pojawiła się dość ciekawa oferta sprzedaży samochodu. Sprzedawca postanowił podzielić się informacją, że całkiem niedawno samochód miał do czynienia ze sporą ilością wody.
Zwykle sprzedawcy samochodów, także ci prywatni, starają się o to, by auto prezentowało się jak najlepiej, co oczywiście ma na celu uzyskanie jak najlepszej ceny. Niektórzy jednak uczciwie stawiają na szeroko pojętą szczerość. Na Facebooku pojawiło się ogłoszenie sprzedaży Peugeota 307 w nadwoziu kombi.
Z opisu przedstawionego przez użytkownika, który udostępnił ogłoszenie, wynika, że samochód został wyprodukowany w 2005 roku. Pod maską znajdziemy dwulitrowego diesla o mocy 90 KM. Jednostka współpracuje z manualną skrzynią biegów. Przebieg natomiast jest szacowany na 400 tys. km. Najbardziej jednak zwracają na siebie uwagę zdjęcia egzemplarza. Samochód stoi w wodzie.
Wszystko wskazuje na to, że auto miało do czynienia z wodą w czasie ostatniej powodzi na tym fragmencie trasy S8 w Warszawie, do której to doszło pod koniec sierpnia tego roku. Wskutek intensywnych opadów wiele miejsc było zalanych i nieprzejezdnych, w tym właśnie ten odcinek S8.
W tym miejscu warto zadać sobie pytanie, czy zakup samochodu popowodziowego ma sens? Trzeba pamiętać, że zakup takiego auta wiąże się z ryzykiem konieczności przeprowadzenia kosztownych napraw, a wiele problemów wychodzi na jaw dopiero po dłuższym użytkowaniu. Szczególnie dotyczy to układów elektrycznych, które według obiegowej opinii nie są najmocniejszą stroną francuskich aut. Ich wymiana może przekroczyć wartość samego auta. Oczywiście kłopoty związane są również z elementami mechanicznymi. Chodzi tutaj np. o skrzynię biegów, zwłaszcza automatyczną.
W szerszej perspektywie zalanie będzie też skutkować problemami z korozją. Problemem nie będzie tu jednak sama woda, ale fakt, że wędrujące z nią błoto czy piach będą zatykać fabryczne otwory odpływowe. W efekcie nadwozie zdaje się nie korodować, ale skumulowana w profilach zamkniętych wilgoć powoduje spustoszenie. Jest to o tyle niebezpieczne, że większość współczesnych samochodów ma nadwozie samonośne, które musi charakteryzować się określoną sztywnością dla zapewnienia podróżnym odpowiedniego zabezpieczenia przed skutkami wypadku.
Niestety wielu nieuczciwych handlarzy wykorzystuje fakt, że w takich krajach jak Niemcy czy Belgia doszło do powodzi. Właściciele zalanych aut, którzy nie mają ubezpieczenia AC, zazwyczaj nie podejmują nawet prób naprawy, ponieważ w większości przypadków jest to zwyczajnie zbyt kosztowne. Handlarze odkupują takie auta i przygotowują je w taki sposób, by laik nie mógł zorientować się, że ma do czynienia z samochodem popowodziowym.
I niestety bardzo często im się to udaje, ponieważ rozpoznanie auta popowodziowego na pierwszy rzut oka jest właściwie niemożliwe. Wymagałoby bowiem demontażu tapicerek, mat wygłuszających oraz dziesiątek plastikowych osłon. Ponadto w celu pozbycia się z aut nieprzyjemnego zapachu większość z nich zostaje wymontowana przed sprzedażą i trafia na śmietnik. W związku z tym śladów wody trzeba szukać właśnie na elementach, których wymiana pochłonie najwięcej środków finansowych. W przypadku wnętrza są to np. fotele. Po kontakcie z wodą szybko koroduje stelaż i mocowania. W związku z tym warto zajrzeć pod spód fotela i zorientować się czy nie ma nim rdzy.
Naszą uwagę powinny wzbudzić również różnego rodzaju defekty (ułamane spinki czy wgniecenia), które świadczą o demontażu deski rozdzielczej czy też konsoli środkowej. Potencjalny nabywca powinien również podpiąć auto do testera diagnostycznego i spróbować skomunikować się z poszczególnymi modułami. To właśnie wymiana elektroniki sprawia, że koszt przywrócenia takiego samochodu do ruchu przekracza zwykle jego wartość. Klient zainteresowany kupnem auta powinien również postarać się, by zweryfikować historię danego egzemplarza oraz zorientować się, czy w okresie, który poprzedzał sprzedaż, w danym regionie nie było powodzi.