10 milionów diesli może trafić na złom. Niemiecki sąd podjął decyzję

​Za Volkswagenem, który obecnie stara się być jednym z liderów elektromobilności nadal ciągnie się smród spalin z silników TDI. Chodzi oczywiście o aferę spalnową. Czy niemiecki koncern będzie musiał wycofać z dróg miliony samochodów z silnikami Diesla?

W niemieckich sądach ciągną się procesy dotyczące opracowanego przez Volkswagena oprogramowania, którego zadaniem było zmniejszanie emisji spalin, ale wyłącznie podczas badania samochodu na stanowisku testowym. W efekcie teoretyczne emisja spalin przez silniki TDI nie miała nic wspólnego z emisją rzeczywistą.

 

Afera związana z oprogramowaniem fałszującym wybuchła w 2015 roku, gdy proceder odkryli niezależni amerykańscy naukowcy. I chociaż Volkswagen zapłacił już wysokie odszkodowania, a prezes koncernu usłyszał zarzuty karne, sprawa wciąż się nie zakończyła.

Reklama

Volkswageny z feralnymi silnikami TDI nie powinny wyjechać na drogi?

M.in. niemiecka organizacja ekologiczna Deutche Umwelthilfe (DUH) złożyła w sądzie pozew przeciwko niemieckiemu Federalnemu Urzędowi Transportu Samochodowego (KBA; jest to instytucja państwowa). Ekolodzy zarzucili w pozwie urzędnikom KBA, że po wybuchu afery zaakceptowali zaproponowane przez Volkswagena poprawki programistyczne, które tak naprawdę nie rozwiązywały problemu do końca. Według ekologów zmiana oprogramowania, choć konieczna, nie była wystarczająca, a samochody powinny zostać poddane również zmianom mechanicznym, czego nie zrobiono.

Co najciekawsze, Sąd Administracyjny w Szlezwiku właśnie przychylił się do pozwu, uznając rację ekologów. Taka decyzja oznacza, że wyprodukowane w latach 2009 - 2015 Volkswageny Golfy (proces dotyczył tylko tego modelu) napędzane silnikami TDI (z serii AE189) , powinny stracić homologację dopuszczającą do użytku drogowego.

Poprawki programistyczne w silnikach EA 189 to za mało

W pozwie DUH podnosił, że w 2016 r. KBA zezwoliło Volkswagenowi na przywrócenie homologacji samochodów z silnikami Diesla po aktualizacji oprogramowania, chociaż nadal funkcjonowały nielegalne urządzenia oszukujące. W efekcie samochody do dziś emitują więcej tlenków azotu niż jest to dozwolone.

Po wyroku ekolodzy wezwali KBA oraz niemieckie ministerstwo transportu, by "nie grały na czas", ale natychmiast wycofały z dróg auta objęte wyrokiem. Z kolei Volkswagen powinien albo przeprowadzić bezpłatną akcję naprawczą, albo wypłacić kierowcom odszkodowania.

Wyrok nie jest prawomocny, ale może być przełomowy

Po wyroku Volkswagen ogłosił, że wyrok nie jest prawomocny, co oznacza, że można się od niego odwołać. Na razie więc właściciele samochodów nie muszą się obawiać, że KBA cofnie im dopuszczenie do ruchu. Nie ma również mowy o ogłoszeniu akcji nawrotowej. Volkswagen podał również, że z kolejnymi krokami wstrzyma się do uzyskania z sądu pełnego uzasadnienia wyroku.

Problem dotyczy 10 milionów samochodów tylko w Niemczech

Obecny wyrok nie kończy sprawy tym bardziej, że DUH złożyło znacznie więcej pozwów. Jak podaje organizacja, obecnie toczy się 118 innych postępowań, które dotyczą 10 milionów samochodów różnych producentów sprzedanych na samym tylko rynku niemieckim.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: afera spalinowa | Volkswagen | Niemcy | sąd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy