Tesla: wymiana akumulatorów szybsza niż tankowanie paliwa

Elon Musk, szef firmy Tesla, konsekwentnie realizuje ideę komfortowego samochodu elektrycznego. Nabywcy limuzyny S w USA już niedługo będą mogli korzystać z punktów wymiany akumulatorów, zwalniającej ich z konieczności długiego ładowania baterii.

Tesla S to jeden z niewielu przykładów samochodów elektrycznych, które nie narzekają na brak nabywców. Choć podstawowa wersja modelu kosztuje 62,4 tys. dolarów, a najmocniejsza Performance z pojemniejszą baterią - 87,4 tys., w USA w pierwszym kwartale sprzedawał się on lepiej od... Audi A8, BMW 7 i Mercedesa klasy S (4750 sztuk wobec, odpowiednio, 1462, 2338 i 3077).

Sukces Tesli tkwi w unikatowym połączeniu ekologicznego wizerunku, znakomitych osiągów (odmiana Performance przyspiesza od 0 do 96 km/h w ciągu 4,2 s) oraz sensownego zasięgu (według producenta - do 480 km). Dodatkowo, właściciele aut tej marki mogą w specjalnych punktach za darmo skorzystać z funkcji szybkiego ładowania, pozwalającej napełnić akumulatory do 80 proc. pojemności w ciągu 30 minut.

Reklama

Elon Musk, milioner i właściciel Tesli, zgodnie z wcześniejszymi obietnicami zaprezentował rozwiązanie, które zwalnia właścicieli "eski" z konieczności kilkugodzinnego ładowania akumulatorów. Nowy, automatyczny system pozwala na wymianę ich w ciągu 90 sekund, i to bez konieczności wysiadania z samochodu - wystarczy wjechać nim na specjalną platformę. To szybciej niż konwencjonalne tankowanie auta napędzanego silnikiem spalinowym.

Instalacje do wymiany akumulatorów mają wkrótce pojawić się w amerykańskich stacjach ładowania pojazdów elektrycznych, z którymi współpracuje Tesla. Koszt zamontowania jednej z nich wynosi około 500 tysięcy dolarów, a za wymianę baterii kierowca ma zapłacić około 60-80 dolarów - podobnie jak za tankowanie zbiornika paliwa do pełna. Aby uniknąć potrzeby rezerwacji akumulatorów, w każdym punkcie będzie do dyspozycji 50 sztuk. Własny zestaw, naładowany do pełna będzie można odebrać później na stacji lub w autoryzowanym serwisie albo dopłacić różnicę za zatrzymanie nowszych, bardziej wydajnych baterii. 

Amerykańska firma planuje otwierać kolejne placówki w miejscach, gdzie sprzedaje się najwięcej "esek" - w pierwszej kolejności na zachodzie USA, pomiędzy Los Angeles a San Francisco, oraz na wschodzie, na trasie z Bostonu do Waszyngtonu. Łącznie, do końca roku na terenie kraju ma ich powstać około 100.

W ten sposób koszty eksploatacji samochodu elektrycznego będą porównywalne z kosztami eksploatacji auta napędzanego silnikiem spalinowym, zniknie jednak problem czasochłonnego ładowania baterii. Właściciele Tesli nadal będą mogli jednak "tankować" akumulatory z gniazdka w domu lub w punkcie ładowania. Słowem, otrzymają wybór - szybko albo za darmo.

Czy pomysł Muska nie podzieli losu firmy Better Place, która prowadziła punkty wymiany akumulatorów i niedawno zbankrutowała? Według cytowanych w amerykańskich mediach analityków kierowcy Tesli to inna grupa klientów, gotowa aktywnie korzystać z nowego rozwiązania, a sama firma jest skutecznie zarządzana i zarabia nie tylko na sprzedaży aut, ale również na handlu kredytami środowiskowymi, nakładanymi w niektórych stanach na producentów samochodów. Inwestorzy uznają strategię firmy za sensowną - w tym roku jej wartość na giełdzie wzrosła trzykrotnie.

msob

magazynauto.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy