Ferrari Zientarskiego podróbką?

Od momentu głośnego wypadku Macieja Zientarskiego minęło już trochę czasu, ale jedna rzecz wciąż nie daje mi spokoju.(*)

Czy podobnie jak ja, nie są Państwo zdumieni ogromem zniszczeń auta? Nie jestem specjalistą od sportowych samochodów, ale wiem, że budowane są one z uwzględnieniem bardzo rygorystycznych wymogów bezpieczeństwa. Z tego co się orientuje (poprawcie mnie, jeśli się mylę) ferrari 360 modena zbudowane jest na ramie przestrzennej. W zderzeniu z w betonowym słupem z prędkością 200 km/h (o ile rzeczywiście taka była) żadna konstrukcja nie szans pozostać nienaruszoną, ale nigdy jeszcze nie widziałem samochodu, który po wypadku byłby całkowicie zniszczony.

Reklama

Zgodzicie się Państwo, że miejsce tej tragedii przypominało bardziej katastrofę lotniczą, niż wypadek samochodowy. To rodzi moje wątpliwości co do auta. Czy to aby na pewno było ferrari? Całkiem niedawno przeczytałem na Interii, że we Włoszech zamknięto nielegalną fabrykę produkującą podróbki tych samochodów. Zastanawiam się, czy dziennikarze nie jechali właśnie jedną z nich. Wprawdzie obydwaj dobrze znali się na samochodach, ale o tym że było to ferrari donosiła prasa w większości nie związana z motoryzacją. A może dziennikarze chcieli właśnie przetestować taką podróbkę/replikę?

To tylko moje przypuszczenia, ale musiałem się nimi z kimś podzielić, bo nie dają mi spokoju. Wydaje mi się również, że o ile rzeczywiście był to samochód tej marki, jego stan techniczny raczej nie był idealny. Nie spotkałem się nigdy z takim autem na polskich ulicach, ale sam niedawno szukałem dla siebie auta i wiem, po jakich przejściach potrafią być samochody w naszych komisach. Na tej podstawie sądzę, że słup, na którym doszczętnie rozbiło się auto Pana Zientarskiego nie był pierwszym w jego historii.

Pozdrawiam całą redakcję i czytelników serwisu motoryzacja

Zbigniew

(*) List do redakcji.

Od redakcji:

Wprawdzie pierwsza hipoteza wydaje nam się bardzo mało prawdopodobna i mocno "naciągana", druga nie jest pozbawiona podstaw. Na salonie samochodowym w Genewie mieliśmy okazję porozmawiać z przedstawicielami marki Ferrari, do których dotarła wiadomość o tragicznym wypadku w Warszawie. Nie kryli oni zdziwienia skalą zniszczeń samochodu, zdjęcia wypadku budziły w nich niedowierzanie. Czyżby więc faktycznie samochód miał już wcześniej poważny wypadek? To trudno będzie ocenić nawet biegłym. Z wraku nie zostało praktycznie nic.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: podróbka | Auta | Ferrari
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy