Polski Europejczyk czyli oszust?
Często namawiamy Was do pisania listów. Chętnie z takiej możliwości korzystacie, co widać na naszych łamach – te najbardziej ciekawe po prostu publikujemy.
Nawet te mniej lub bardziej kontrowersyjne. Podobnie jest z listem, który przeczytacie poniżej. Rzecz dotyczy samochodów sprowadzanych z Zachodu.
Czytając komentarze odnośnie sprowadzania samochodów, można dojść do wniosku że jak mówił poeta „Polak przed szkodą i po szkodzie głupi”. Rok temu można było jeszcze tę głupotę zrozumieć i potraktować ją jako „zachwyt Europą”. Jednakże w dniu dzisiejszym ta sielankowa atmosfera powinna dać do myślenia nawet największym entuzjastom wspólnego rynku. Oto kilka argumentów:
Inwestycje na Słowacji
Jesteśmy zdziwieni, dlaczego firmy motoryzacyjne (PSA, Toyota, Hankook itd) wybierają naszych sąsiadów i u nich lokują swe fabryki. Odpowiedź jest prosta: nikt przy zdrowych zmysłach nie zainwestuje swoich pieniędzy w państwie o niepewnych warunkach podatkowych. Lepiej zainwestować tam gdzie nie ma częstych zmian i jest większy szacunek dla prawa. Przypominam, że Słowacja - będąca w UE - ma rygorystyczne przepisy odnośnie importu samochodów, a Unia grozi im tylko palcem i ... inwestorzy pchają się do tego malutkiego kraju
Poszanowanie prawa
Chyba nikt już nie wierzy w ceny samochodów pisane na fakturach przywozowych. Za dziesięć, czy sto Euro nie kupi się nigdzie samochodu. Przywożący w majestacie prawa fałszują więc faktury, a jedyny odzew to ... minister Neneman mówiący o nieprawidłowościach. Dodatkowym problemem jest fakt, że ograniczony jest handel tymi samochodami. Gdyby był jednorazowy podatek to cena samochodu byłaby normalna, co umożliwiłoby zakup także przez osoby prowadzące działalność. Obecnie kupują tylko osoby prywatne, godzące się na zaniżanie faktur. Tak więc pozwolono na utożsamianie pojęć „polski europejczyk – oszust”.
Nie mamy szans konkurować z Niemcami
Spadek wartości pojazdów w Polsce jest inny niż w Niemczech, co jest wynikiem zamożności społeczeństwa. W związku z powyższym samochody jedenastoletnie w Polsce są droższe niż dziesięcioletnie w Niemczech. Jaki zatem sens kupować rejestrowany w Polsce samochód z roku 1994, kiedy za niższe pieniądze kupimy przywieziony z roku 1995? Sytuacja jest niekorzystna szczególnie dla tych którzy kupili samochody po wejściu do Unii. Za Golfa 1994 płacono w lipcu 15 000 zł, a obecnie za 12 500 zł można kupić w Polsce Golfa z roku 1995 (w przeliczeniu był i jest to samochód dziesięcioletni). Na niekorzyść tych osób wpłynął dodatkowo niższy kurs Euro. Tym samym nie ma sensu kupować samochodów jeżdżących w Polsce. Lepiej i taniej kupić od Niemca.
Co dalej?
Jeżeli nie ograniczymy tego bezwarunkowego importu, możemy oczekiwać trzech scenariuszy.
- pierwszy to import sam zniknie, wskutek braku odbiorców. Osoby które nabyły pojazd nie będzie stać na konkurowanie ze sprowadzanymi i mając do wyboru oddać swój za pół darmo (bo niskie ceny będą w bogatszych Niemczech) lub jeździć, wybiorą jazdę coraz starszym gratem.
- drugi to import będzie trwał nadal, a niszczenie starszych modeli (przecież nikt nie kupuje samochodu na kilkanaście lat), obciąży importerów. Oni zaś przełożą to na ceny nowych samochodów i ... znów wygrają sąsiedzi, bo tam będą kupowane nowe pojazdy.
Trzecia alternatywa to zahamowanie prawne, ale już Jan Kochanowski pisał „Polak przed szkodą i po szkodzenie głupi”
Jako jeden z tych którzy – wychwalając otwarcie granic - zapożyczyli się na zakup w lipcu ubiegłego roku i obecnie odczuwają stratę finansową, proponuję przeliczyć wszystkie za i przeciw. Jan Tarnawski .
Co sądzisz o tej sprawie? Zgadzasz się z opinią Czytelnika?
Przeczytaj również Podwójne oblicze "szrotów"