Stop policji drogowej!
Nie milkną echa dwóch listów jednego z naszych czytelników, przedstawiciela handlowego, który m.in. za przekroczenia prędkości stracił prawo jazdy.
Dzisiaj, pod nieco prowokującym tytułem, prezentujemy kolejny list. Tym razem czytelnik wskazuje na błędy "drogówki", która w zasadzie swoją działalność ogranicza do tępienia przekroczeń prędkości. Tymczasem kodeks drogowy zawiera wiele innych przepisów, którymi policja najwyraźniej się nie przejmuje...
"Pracowałem jako Przedstawiciel Handlowy, a właściwie od 12 lat zajmuję się handlem, dlatego przemieszczam się samochodem i pokonuję dla wielu niewyobrażalne ilości kilometrów, i to głównie po Polskich drogach. Jako kierowca chyba już przejechałem ponad 1.000.000 km. Tak to nie jest pomyłka, ale tez nie jest przechwałką.
Poruszam się często i 170 km/h i czasem szybciej. A nie jestem piratem drogowym. Od czasu do czasu zapłacę mandat za szybką jazdę i... tyle. Ostatnie zadrapanie lakieru miałem 7 lat temu. Nie zauważyłem słupka na parkingu i troszkę porysowałem lakier na tylnym zderzaku. A ostatnią stłuczkę miałem w 1994.
To tyle, jeśli chodzi o moje doświadczenia...
Obserwacje są natomiast takie, że prędkość niebezpieczna zależy od wielu czynników. Od stanu pojazdu, stanu drogi, umiejętności, samopoczucia w danym dniu, zmęczenia, warunków i wielu innych elementów.
Wielkim uproszczeniem stosowanym przez policję jest do każdego wypadku "doklejanie"etykietki niedostosowanie prędkości do warunków jazdy.
I to się nie zmienia, od wielu lat. Policja "idzie na skróty" i ponosi wielkie nakłady by "strzec" bezpiecznej prędkości.
A przyjrzyjmy się dogłębniej przyczynom wypadków. Na nielicznych autostradach, jeśli już one są, to wynikają najczęściej z zaśnięcia. I jaka wobec tego powinna być bezpieczna prędkość na autostradzie, by w razie zaśnięcia nie spowodować wypadku? Może 20 km/h, a może 15 km/h. Trochę żartobliwie to może ująłem, ale oglądałem ostatnio właśnie jakiś magazyn i był pokazywany wypadek na autostradzie. Mazda uderzyła w prawidłowo jadącą ciężarówkę. Komentarz policjanta: "Przyczyną wypadku było prawdopodobnie zaśnięcie kierowcy Mazdy i niedostosowanie prędkości jazdy do warunków". Pozostawiam to już bez komentarza....
Kiedyś przyglądałem się w jednym z miast pracy patrolu... Dwujezdniowa droga, oddzielona pasem zieleni, niedaleko centrum miasta, przejścia dla pieszych, ograniczenie do 40 km/h, przystanek dla autobusów, za wiatą ustawiony radiowóz. Stałem przez ok. 30 min. na przystanku (czekałem na właściciela sklepu położonego nieopodal przystanku) . I co robili policjanci?
Oczywiście "łapali na radar". A co poza tym? Z moich obserwacji: nikt nie wypuścił autobusu z zatoki (ok. 20 pojazdów złamało przepisy), żaden samochód jadący lewym pasem nie zatrzymał się gdy samochód jadący prawym (lub odwrotnie) stanął przed przejściem by przepuścić pieszych (ok. 10 kierowców złamało przepisy i to jak mi się wydaje za 10 pkt.). Pytanie: Ilu kierowców łamiących inne przepisy niż ograniczenie prędkości zatrzymał patrol policji?
Odpowiedź: 0 (słownie ZERO).
Moja opinia o policji jest taka: niewiele ponad obsługę radarów potrafią. Myślę, że wielu z nich nie wie, że w terenie zabudowanym autobus opuszczający zatokę ma pierwszeństwo, że obowiązuje absolutny zakaz wymijania pojazdu, który zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, nie mówiąc o takim "drobiazgu" jak pierwszeństwo pieszych na przejściu.
I na koniec ta nieszczęsna prędkość. Tak jak autor listów nie twierdzę, że jestem nieomylny. wręcz przeciwnie, jestem omylny i na drodze popełniam błędy. Ale gdy jadę staram się skupiać się na jeździe. Komórkę (mimo zestawu głośnomówiącego) używam bardzo sporadycznie, a gdy sprawa jest niesłychanej wagi, w mieście, czy na trasie, staram się znaleźć jak najszybciej miejsce do zatrzymania, by móc porozmawiać. Wielu powie - przesadna ostrożność. Może, ale pokonując trasę np. Katowice - Janki w czasie 2h10min.(o ile Częstochowa "przepuści") wiem, że albo jadę, albo konwersuję.
Powtórzmy: PRZYCZYNĄ WYPADKÓW JEST BRAK WYOBRAŹNI, KONCENTRACJI I UMIEJĘTNOŚCI."