Gimbusy czy fikcja?
Od pewnego czasu bardzo lubimy naśladować wzorce z krajów Europy Zachodniej i USA. Dotyczy to także ruchu drogowego (aczkolwiek mało jest chętnych do naśladowania dyscypliny i pozytywnych obyczajów panujących na tamtejszych drogach).
Ktoś wpadł więc na pomysł, aby wprowadzić w naszym kraju tzw. gimbusy, czyli autobusy szkolne, specjalnie oznaczone pomarańczową barwą nadwozia i napisami. Ponadto kierowcy takiego autobusu nadano szczególne uprawnienia, zezwalające na zatrzymanie ruchu pojazdów w czasie wsiadania i wysiadania dzieci z takiego pojazdu. Czy gimbusy spełniają swoją rolę w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa przewożonym do szkół dzieciom?
Co mówią przepisy
Przepisy dotyczące gimbusów stanowią, że:
- Autobus szkolny powinien mieć barwę pomarańczową i być oznaczony z przodu i z tyłu tablicami z napisem "Autobus szkolny".
- Kierujący autobusem szkolnym może podać sygnał do zatrzymania innych pojazdów za pomocą tarczy z symbolem znaku "Stop". Tarcza powinna być wykonana z materiału fluorescencyjno - odblaskowego, mieć kształt kwadratu o boku 40 cm, a umieszczony na niej czerwony symbol znaku "Stop" wymiary 36x36 cm. Tarcza może być umieszczona na autobusie z przodu i z tyłu i odsłaniana w razie wysiadania dzieci (bardzo trudne do realizacji w praktyce!) albo też kierujący autobusem może mieć przenośną tarczę i wychodzić z nią na drogę w celu zatrzymania pojazdów.
- W czasie wsiadania lub wysiadania dzieci kierujący autobusem szkolnym obowiązany jest włączyć światła awaryjne.
A teraz obowiązki innych kierujących w stosunku do gimbusa:
Kierujący pojazdem zbliżając się do miejsca postoju autobusu szkolnego jest obowiązany:
- zatrzymać się, o ile kierujący tym autobusem podał sygnał zatrzymania (opisaną wyżej tarczą).
- przejeżdżając obok autobusu szkolnego zachować szczególną ostrożność.
- zmniejszyć prędkość, a w razie potrzeby zatrzymać się, aby umożliwić kierującemu tym autobusem wjazd na jezdnię lub sąsiedni pas ruchu, o ile sygnalizuje on zamiar wykonania takiego manewru (innymi słowy chodzi o ułatwienie włączenia się do ruchu lub zmiany pasa ruchu).
A jak to jest w praktyce?
Przez kilka dni obserwowaliśmy gimbusy, postępowanie ich kierowców, a zwłaszcza innych kierujących wobec takich autobusów.
Okazuje się, że widok autobusu szkolnego z włączonymi światłami awaryjnymi nie robi na innych kierujących szczególnego wrażenia.
W jednej z małych miejscowości w woj. łódzkim, na obszarze zabudowanym ustawiliśmy gimbusa na przystanku. Samochody omijały mrugający autobus z prędkością sięgającą 70-80 km/h.
Zapytaliśmy kilku kierowców wsiadających do swoich samochodów, czy wiedzą, co to oznacza, że ten autobus ma włączone światła awaryjne...
Najczęściej padała odpowiedź: "Pewnie się zepsuł".
Zatrzymają się czy nie?
Chcieliśmy się też przekonać, jak zareagują kierowcy na tarczę ze znakiem "Stop" umieszczoną z tyłu takiego autobusu.
Tarcza na żadnym (!) kierującym nie sprawiła najmniejszego wrażenia, wszyscy zgodnie omijali autobus, nie zdejmując nawet nogi z pedału gazu. Co by było, gdyby ktoś ufając przepisom i zmotoryzowanym chciał przejść wówczas z dziećmi przez jezdnię?
Poprosiliśmy zatem kierowcę autobusu, aby z ruchomą, przenośną tarczą spróbował wyjść na jezdnię i zatrzymać pojazdy.
Pierwsza taka próba skończyła się fiaskiem. Mknący z dużą prędkością VW Golf ominął kierowcę autobusu wraz z tarczą, trąbiąc przy tym przeraźliwie. Następne pojazdy z reguły się zatrzymywały, chociaż niejednokrotnie z piskiem opon.
Kierowcy byli zupełnie zaskoczeni, co jasno potwierdza, iż po raz pierwszy spotkali się z podobną sytuacją. Włączone w gimbusie światła awaryjne najwyraźniej nie spełniły swojej roli, nie skłaniały do zachowania szczególnej ostrożności.
Zwierzenia kierowców gimbusów
Rozmawialiśmy z kilkoma kierowcami gimbusów. Okazuje się, że większość z nich w ogóle nie ma tarczy do zatrzymywania pojazdów. Oto krótka relacja z naszych rozmów z kierowcami:
- Nie ma pan takiej tarczy do zatrzymywania pojazdów?
- Nie, więc nawet nie próbuję zatrzymywać samochodów. Czym mam to robić? Ręką?!... Z reguły staram się zatrzymywać autobus tak, by dzieci nie musiały przechodzić przez jezdnię. Nie zawsze jest to jednak możliwe.
- Jak zachowują się zmotoryzowani, kiedy zatrzymuje Pan autobus na przystanku?
- Właściwe to wcale nie reagują. Normalnie przejeżdżają sobie obok, omijają mój autobus. Mój kolega miał kiedyś taką tarczę do zatrzymywania. Dostał ją zresztą nie od szkoły czy też od gminy, ale od zagranicznego producenta elementów odblaskowych. Kiedy próbował wyjść na jezdnię i zatrzymać pojazdy, o mało go nie rozjechali. Jakaś przejeżdżająca rozpędzonym samochodem pani krzyknęła: "spadaj baranie z tą tyczką". Od tej pory kolega już nie próbuje zatrzymywać pojazdów...
- A czy inni kierowcy ułatwiają panu włączanie się do ruchu?
- Chyba pan żartuje! Na tej trasie? Nieraz czekam kilka minut z włączonym kierunkowskazem, a samochody jadą i jadą... Jeśli już ktoś mnie wpuści, to najczęściej kierowca innego autobusu lub ciężarówki.
A zatem fikcja
Okazuje się zatem, że gimbusy poza swoją pomarańczową barwą niewiele różnią się od innych autobusów turystycznych czy wycieczkowych.
Zatrzymywanie pojazdów przez kierowcę ma sens głównie wtedy, kiedy dzieci po wyjściu z autobusu muszą przejść przez jezdnię na drugą stronę drogi, albo kiedy w celu dojścia do gimbusa muszą przekroczyć jezdnię.
Kierowcy gimbusów nie zatrzymują jednak z reguły pojazdów takich sytuacjach, bo... nie mają czym. Brakuje też pieniędzy na tzw. przeprowadzaczy, a zatem dzieci są zdane same na siebie.
Warto mieć te fakty na uwadze, bo statystyki wskazują, że każdego dnia na polskich drogach ginie w wypadku jedno dziecko! Nasza relacja powinna też być informacją dla twórców ustaw, rozporządzeń, itd. Nie wystarczy wprowadzić przepis zaczerpnięty z zagranicy i mieć dobre samopoczucie. Trzeba zrobić wiele w zakresie edukacji motoryzacyjnej, aby ten przepis miał sens i nie był fikcją.