Mazda 6 Sport Kombi 2.0 SkyPassion - test
Przy opisie swojego nowego modelu Mazda żongluje słowem „sky” (z ang. niebo). Tym mianem określa praktycznie wszystkie ruchome elementy „szóstki”. Sprawdzamy, czy Mazda 6 wznosi się pod niebiosa.
To drugi model Mazdy opracowany według nowej receptury. Nazywa się ona SkyActiv i została podporządkowana lekkości, dynamice oraz oszczędnemu obchodzeniu się z paliwem. Z tego względu auto otrzymało m.in. wydajne silniki, zoptymalizowane skrzynie biegów oraz nadwozie sztywniejsze o 30% i lżejsze o 8% niż w poprzedniku. Także elementy układu jezdnego ważą mniej niż w aucie drugiej generacji (o 14%).
Całość obudowano nadwoziem zaprojektowanym według stylu KODO, oznaczającego "duszę ruchu". "Szóstka" to drugi po CX-5 model Mazdy urzekający swoją pełną dynamiki i ładnych detali sylwetką. Co ciekawe, odmiana uniwersalna, zwana u Mazdy Sport Kombi, ma nadwozie i rozstaw osi krótsze niż sedan, odpowiednio o 6,5 i 8 cm. Jak twierdzą Japończycy, gdyby nie ten zabieg, auto byłoby nieproporcjonalnie długie.
Wzorem CX-5
Po otwarciu drzwi ukazuje się znajomy widok. Deska rozdzielcza została bowiem przejęta prawie bez zmian z modelu CX-5. Jeśli można jej coś zarzucić, to fakt, że w stosunku do nadwozia wygląda zwyczajnie, normalnie i bez fajerwerków. Z drugiej strony, wykonana została z materiałów wysokiej jakości, sprawiając jako całość dobre wrażenie.
Świetnie wygląda połączenie jasnej skórzanej tapicerki siedzeń (dopłata 600 zł w najdroższej odmianie SkyPASSION) z ciemnym wykończeniem ich tylnej części, na dodatek z czerwonymi szwami.
Wzorem Mercedesa i spółki, na tunelu środkowym Mazdy 6 znalazło się pokrętło systemu multimedialnego z przyciskami poszczególnych funkcji. Obsługuje się je podobnie, jak to w mercedesowskim systemie Comand. Żeby było ciekawiej, Japończycy zastosowali jeszcze ekran dotykowy oraz dodatkowe klawisze skrótów dookoła niego. Dzięki temu kierowca ma więc możliwość obsługi na trzy różne sposoby.
Sam system jest prosty i intuicyjny. Współpracuje z telefonem oraz iPodem i iPhonem. Niestety, nie wychodzi mu to najlepiej, bo czasem się wiesza. Dostęp do list odtwarzania jest wprawdzie łatwy, ale przewijanie pomiędzy kolejnymi wykonawcami czy albumami - utrudnione ze względu na fakt, że nie da się od razu przejść np. z litery A do N, a ładowanie nazw zajmuje nieco czasu. Plus za schowanie złącz AUX i USB w zamykanym, regulowanym podłokietniku oraz dokładną nawigację TomTom z polskimi komendami. Minus - za jej czytelność.
Mazda stworzyła bardzo dobre warunki jazdy dla prowadzącego. Zakres regulacji kierownicy jest naprawdę duży, a krótki drążek zmiany biegów znajduje się tuż pod prawą ręką.
Niestety, wygodne fotele tylko wyglądają na dobrze wyprofilowane, nie dając wystarczającego podparcia w szybkich zakrętach.
Pod dostatkiem
Pod względem ilości miejsca w kabinie Mazdzie 6 wcale niedaleko do najlepszych w klasie. Wewnątrz miejsca jest po prostu pod dostatkiem. Nie brakuje go ani z przodu, ani z tyłu, choć jeśli komuś zależy na maksymalnej przestrzeni w drugim rzędzie, swoje oczy powinien skierować w kierunku sedana, wycenionego zresztą na tę samą kwotę, co kombi.
Bagażnik nie jest rekordowo wielki. Jego pojemność wynosi od 506 do 1648 l po złożeniu oparć kanapy. Dla porównania VW Passat pomieści od 603 do 1731 l. Ale w przypadku "szóstki" ważniejsza jest jego funkcjonalność. Oparcie tylnego siedzenia, dzielonego w proporcji 60/40, można składać albo za pomocą uchwytów na ich krawędzi, albo też przy pomocy specjalnych dźwigni, zamocowanych w tylnej części bagażnika. W ten sposób powstaje płaska powierzchnia. "Szóstka" ma też sprytnie zaprojektowaną, rozwijaną osłonę, unoszącą się razem z pokrywą. Japończycy przewidzieli specjalnie dla niej, miejsce pod podłogą bagażnika.
Nieznośna lekkość bytu
Niebiańską technologię SkyActiv odczuwa się przede wszystkim w czasie jazdy. Jak na auto mające od zderzaka do zderzaka 480,5 cm, masę własną nowej "szóstki", wynoszącą 1320 kg, należy uznać za "nieznośną lekkość bytu". Tyle zwykle ważą bowiem auta... kompaktowe.
Mazda, w odróżnieniu od poprzednika, oparła się pokusie sztywnego resorowania. Nastawy układu jezdnego zostały wyraźnie złagodzone, co pozytywnie odbija się na komforcie jazdy. Dzięki temu na aucie nie robią wrażenia zapadnięte studzienki, progi zwalniające czy nierówno ułożona kostka. Mazda rozprawia się z nimi bowiem szybko i bez najmniejszego nawet pisku spod podłogi. Zupełnie jak w pierwszej klasie. I to na wielkich, 19-calowych obręczach z lekkich stopów (seryjnych w odmianie Sky-PASSION)!
Niska masa własna plus sztywne nadwozie w technologii SkyActiv to także świetny przepis na porządne właściwości jezdne. Przesunięcie przedniej osi o 5 cm w kierunku zderzaka zaowocowało zdecydowanym zmniejszeniem podsterowności i sprawiło, że nowa "szóstka" w zakrętach stała się neutralna. Mazda dopuszcza wprawdzie przechyły nadwozia w szybko przejeżdżanych łukach, ale przy ostrych manewrach nie pozwala sobie na jakiekolwiek kołysanie.
Elektrycznie wspomagany układ kierowniczy nie daje wprawdzie pełnego obrazu położenia przednich kół, jednak przekazuje z nich sporo informacji. To urządzenie dobrze pasujące do charakteru auta - wystarczająco bezpośrednie i nie powodujące nerwowych reakcji.
Pomimo swojego dynamicznego charakteru, nowa Mazda wyróżnia się dużym spokojem w czasie jazdy. Nawet w slalomie trudno wytrącić ją z równowagi. Jedynie w wąskich i wolnych zakrętach Mazda okazuje się nie tak zwinna jak tylnonapędowi konkurenci, ale spokojnie może walczyć o palmę pierwszeństwa ze wszystkimi gorzej urodzonymi kombi klasy średniej.
Dynamicznie i oszczędnie
Pod maską Mazdy 6 pracuje wolnossący silnik benzynowy, określany jako SkyActiv-G. Stanowi on odpowiedź japońskiego producenta na downsizing. I to naprawdę udaną. Silnik o wysokim stopniu sprężania, wynoszącym 14:1, wyposażono m.in. w bezpośredni wtrysk paliwa i układ zmiennych faz rozrządu. Ponadto wyróżnia się on obniżonym o 30% tarciem wewnętrznym i o 10% zmniejszoną masą własną w stosunku do tego, który pracował w poprzedniku.
2-litrowa jednostka Mazdy świetnie znosi niskie obroty, ruszając bez szarpnięć. Nie jest wprawdzie mistrzem sprintów, ale cechuje się porządną dynamiką, szczególnie podczas jazdy z prędkościami trzycyfrowymi. Aby jeździć autem płynnie, wcale nie trzeba zapędzać jej pod czerwone pole obrotomierza. Jeśli jednak kierowca ma taki kaprys, silnik Mazdy nawet 6000 obr./min przyjmuje z łatwością, brzmiąc jednocześnie rasowo. Przy tym potrafi być całkiem wstrzemięźliwy, średnio zużywając 7,8 l paliwa na 100 km. Jest to wprawdzie więcej niż deklaruje producent, ale to i tak porządny wynik. W oszczędnym obchodzeniem się z paliwem pomaga dodatkowo system i-Eloop. Zaopatrzony w kondensator, odzyskuje energię z hamowania, wykorzystując ją następnie do zasilania urządzeń elektrycznych. W pełni naładowany, potrafi utrzymać je przy życiu nawet przez 1 minutę, doskonale uzupełniając seryjny układ start/stop (i-Stop).
Przekładnia SkyActiv-MT nie odbiega od całej reszty. Dobrze zestopniowana, precyzyjna i o krótkim skoku, jest urządzeniem, którego obsługa sprawia wręcz przyjemność. "Szóstka" to z kolei typowy nadbieg, pomagający obniżyć obroty silnika.
Nowa Mazda 6 stała się obecnie jednym z lepszym aut w królestwie klasy średniej. Stanowi piekielnie dobre połączenie komfortu i dynamiki, przy tym jest oszczędna oraz dobrze wykonana. A to wszystko dzięki niebiańskiej technologii SkyActiv.
Królestwo niebieskie? Jak najbardziej.
Podsumowanie
Technologia SkyActiv zupełnie odmieniła Mazdę 6. Dzięki niej, auto ma pod dostatkiem komfortu i pewności prowadzenia. Jest też obszerne wewnątrz, dobrze wykonane i wyposażone w elementy podnoszące bezpieczeństwo czynne, jak system City Safety, niwelujący możliwość wystąpienia stłuczki. Zalicza tylko drobne wpadki, ale i tak wspina się na wyżyny klasy średniej.
SkyActiv to zestaw technologii, sprawiający, że Mazda 6 wykazuje się większą sprawnością niż poprzednik, lepszymi osiągami, wyższym poziomem bezpieczeństwa, oferując jednocześnie sporo emocji w czasie jazdy.
Skrzynia biegów SkyActiv-MT
Silnik SkyActiv-G
Nadwozie SkyActiv
Zawieszenie SkyActiv
Tekst: Maciej Struk, zdjęcia: Robert Brykała